zaczytany zaczytany
1575
BLOG

Franz Kurowski - Pancerne asy

zaczytany zaczytany Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

 Każdy z nas, kto pamięta słynnego Janka z „Czterech pancernych…” (wspaniała kreacja Janusza Gajosa), nie będzie zaskoczony, że Niemcy również mają swoich odpowiedników polskiego czołgisty.  O nich właśnie pisze w swojej książce „Pancerne asy. Ich powołaniem była walka” Franz Kurowski. Tom I jest zapisem losów sześciu autentycznych bohaterów II wojny światowej walczących w armii niemieckiej (m.in. słynnego Michaela Wittmanna). Sama książka to zapis autentycznych potyczek czołgowych w czasie wojny z perspektywy strony niemieckiej. Sam Autor, w czasie wojny korespondent wojenny, wybiela opisywanych przez siebie bohaterów, tworząc z nich rycerzy bez skazy. Chyba jednak tylko bardzo naiwny czytelnik mógłby przyjąć za dobrą monetę relację o tym, jak oficer SS wzywa sanitariuszy, by ci ratowali życie żołnierzom radzieckim, a potem interesuje się losem tychże żołnierzy i zabiega o spotkanie z nimi. Czy Autor, niebezzasadnie dowodząc wyższości niemieckiej broni pancernej nad bronią Rosjan, Brytyjczyków czy Amerykanów, nie zauważa, że zwycięstwo w II wojnie światowej nie było wynikiem bohaterstwa pojedynczego żołnierza, ale wynikiem przewagi gospodarczej i logistycznej Aliantów oraz nieograniczonych rezerw materiałowych i ludzkich strony rosyjskiej? Brak w tej książce jakiejkolwiek refleksji na ten temat, refleksji nad samą wojną i jej sensem. „Bohaterowie” opisywani przez Kurowskiego ani słowem nie wspominają o zbrodniach Wehrmachtu i SS, żaden z nich nie uderzył się w pierś za wiadome przewiny, natomiast w chwili kapitulacji Niemiec wielu z nich uciekło w stronę pozycji alianckich, by nie narażać się na przejęcie przez dużo groźniejszych i nieobliczalnych Rosjan. Takie to i bohaterstwo.

Mimo wspomnianych ułomności książka jest wartościowa. Z jednej strony pokazuje bowiem nieznane dotąd epizody II wojny, albo te nawet  znane, ale z perspektywy niemieckiej, odpowiada również na swoiste zapotrzebowanie społeczeństwa niemieckiego na książki pisane „ku pokrzepieniu serc”. Czytając Kurowskiego, pamiętajmy jednak, że to my wygraliśmy wojnę. Wygraliśmy ją zasłużenie, a nasi przeciwnicy nie byli bohaterami bez skazy. Tacy bowiem po prostu nie istnieją.

zaczytany
O mnie zaczytany

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura