„Prawda: mamy w książce "Kapuściński non-fiction" opisane jego zaangażowanie w stalinizm, poszukiwanie protektorów w partii (i to niekiedy z najmniej sympatycznego, moczarowskiego skrzydła), wreszcie - współpracę z wywiadem PRL.
Przyrządzanie z tego aktu oskarżenia jest jednak ahistoryczne - a w dodatku ze zwykłego, ludzkiego punktu widzenia niemądre.”
czytam w Gazecie Wyborczej (Leszczyński), a przecież w książce tego stalinizmu jest tyle co kot napłakał. Może chodzi o to, że ujęcie jest niezbyt poprawne politycznie – do partii w 1952 roku Kapuścińskiego przyjmowali na naradzie egzekutywy PZPR Geremek, Holzer i Adam Kersten. Domosłowski (po co - zapyta czytelnik GW) opisuje to zebranie słowami Werblana:
„lustrowanie życiorysów ludzi w stylu świętej inkwizycji było na porządku dziennym. Geremek, Holzer, także Leszek Kołakowski, późniejsi krytycy Polski Ludowej, ba filary intelektualne opozycji, byli w latach pięćdziesiątych nawiedzonymi neofitami…”
A czy akt oskarżenia jest ahistoryczny? A może jest wręcz odwrotnie. Czy na Czerskiej czytają Gazetę Wyborczą? Dzisiaj historyk rosyjski Nikita Pietrow na pytanie dziennikarza o los polskich oficerów „ Można było ich zesłać choćby do kopalni złota nad Kołymą. Na Dalekim Wschodzie nie mogliby już nijak zaszkodzić władzy radzieckiej.” Odpowiada:
„ Stalin myślał inaczej. Dla niego ci młodzi, znakomicie wykształceni i bardzo patriotycznie wychowani Polacy byli Polską właśnie. Takim kryształkiem czy ziarenkiem, które gdziekolwiek rzucisz, wykiełkuje.
Wrócą do Polski i zrobią w niej Polskę. Wyślesz ich pod Woroneż czy Magadan - to i tam zrobią Polskę. A dla Stalina po wrześniu 1939 r. waszego państwa nie było i miało go już nigdy nie być. Godził się z tym, że na obszarze dawnej II Rzeczypospolitej zostanie szara masa ludności, z której będzie można ulepić to, co przyjdzie mu do głowy.”
Podkreślam:
I ta przesłanka winna być punktem wyjścia dla każdego, kto chce badać ten okres, kto chce go opisywać (okres stalinizmu w Polsce - lata 1939 - 1956).
Domosłowski pyta:
„Dlaczego zostawało się wtedy komunistą? Dlaczego tak wielu młodych, i nie tylko młodych, utalentowanych ludzi dobrowolnie, ba, z zapałem, religijną gorliwością i fanatyzmem zgłaszało akces do udziałuw systemie, który ograniczał wolność i posługiwał się represjami?” I cytuje „prawomyślne” odpowiedzi Woroszylskiego i Konwickiego .
Kogo?
Dwóch pryszczatych - Konwickiego i Woroszylskiego! Domosławski wymienia nazwiska dwóch filarów III RP - nazwiska dwóch wielkich autorytetów moralnych. Toż to zbrodnia.
Zajrzyjmy do popularnej syntezy dziejów Paczkowskiego – na okładce można przeczytać, że niezwykle zajmująco przedstawia tworzenie podstaw realnego socjalizmu:
"I tak już było w następnych latach: socrealizm stał się obowiązkowy i objął wszystkie dziedziny sztuki, a organizacje twórcze stały się instytucjami kontroli i autokontroli. Nie brakowało przy tym skrajnych radykałów, których w środowisku pisarskim nazwano pryszczatymi, choć bynajmniej nie wszyscy byli młodzieńcami."
Paczkowski nie podaje prawie żadnych nazwisk (mignie Putrament i Borejsza), podkreślam - żadnych - społeczeństwo sowietyzowały krasnoludki. Krasnoludki bez imion pisały poematy i wiersze, produkcyjniaki, składały samokrytyki i podpisywały listy, sławiły imię Stalina i jego samego, donosiły, a jakże, a także otrzymywały wille i apartamenty, no i były sowicie wynagradzane. Jeden esej literacki w Odrodzeniu Borejszy był wart trzech pensji adiunkta habilitowanego.
Wacław Kubacki pisze: „Wiersze notuje się jeszcze wyżej. „Kolczyki Izoldy” K.I. Gałczyńskiego Jerzy Borejsza ocenił, jak wspaniałomyślny jubiler, na 15 tysięcy złotych polskich.”. Prosty rachunek - około piętnastu pensji wykładowcy (SIC).
To była dygresja. W książce biograficznej Domosławskiego padło więcej nazwisk stalinowców niż w pracy historycznej „Pół wieku Dziejów Polski” Paczkowskiego.
A pryszczaci? Oprócz Woroszylskiego i Konwickiego (zwanego dzisiaj „sumieniem społeczeństwa”) tymi skrajnymi radykałami byli przypomnę – Bocheński, Wirpsza, Bratny, Ścibor Rylski oraz oczywiście Borowski, a także inni.
Dlaczego zostawało się komunistą? Miłosz w „Roku myśliwego” notuje:
„Ci, którzy stali się komunistami w 1945 roku, mieli wszelkie logiczne argumenty za sobą. A co do młodych literatów, to nawet ich inna opcja była mało prawdopodobna. Kraj był włączony w nowe imperium na stałe: wystarczyło spojrzeć na mapę. Któż więc mógł się opierać?”
Przypominam – Polski miało nie być !
Miłosz pisze – kraj był włączony w imperium na stałe. Nie przywołuję jego słów późniejszych, o fantastycznej sile stalinizmu – innym razem.
Czytamy dalej:
„Oczywiście, naród katolicki miał intuicyjne rozeznanie i wystarczyło, żeby zobaczył ślady diabelskich pazurów.”, a mentor Miłosza Kroński pisał w liście do niego:
„My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez alienacji.”
Koniec kolejnej dygresji – a jakież (wielkie) nazwiska przewijają się na kartach biografii Kapuścińskiego, którego stalinizm był dość słabej próby, lichy, karłowaty - jeżeli porównamy go ze stalinizmem Borejszy, Ważyka, Kotta, Żółkiewskiego, Woroszylskiego czy Konwickiego.
Pierwszy zastępca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej Jarosław Kurski pisze w krótkim artykuliku w związku ze sprawą Kapuścińskiego:
„Czeka nas fascynująca debata, która nie może przynieść jednoznacznego rozstrzygnięcia, gdyż do dziś nikt - ani Arystoteles, ani Kartezjusz, ani w słynnym żarcie ks. Tischner - nie uporał się z odpowiedzią na pytanie filozofów:
Czym właściwie jest prawda?”
Czymże jest prawda? To doskonałe pytanie, jakby powiedział Maleszka.
Czytam przed chwilą w Gazecie wyjaśnienia prezesa Znaku Woźniakowskiego, który z całym naciskiem podaje dwa powody rezygnacji z wydania książki – drugi natury intymnej, natomiast:
„Pierwszy z nich sprowadza się do nadużywania przez Artura Domosławskiego "hermeneutyki podejrzeń" w stosunku do swego bohatera„
– „hermeneutyka podejrzeń” dobre sobie. Gdy tenże prezes Woźniakowski tłumaczył fakt wydania przez Znak "Strach" Grossa, można było przeczytać w liście – wybrane (tendencyjnie) urywki ...
to jest zajawka tekstu, całość zapewne jutro, ale kto wie :)