Chwalę salon. Można poczytać Leskiego (między zdaniami) podglądnąć jak Sadurski wypełnia swą tajną misję salonową:
„Poszedłem zapalić. Pierwszy dziś mój sejmowy papieros. Największa sejmowa palarnia - w podziemiu pod salą obrad - mieści kilkadziesiąt osób, ale i tam nie było gdzie usiąść.
- Kartofle mają kłopot z burakiem - zagadnął między dymkami znany do niedawna z TVP dziennikarz medium papierowego internetowego.
- Tak, to się często zdarza, gdy rok jest mokry - skomentował potakująco znany reporter Tygodnika Solidarność.
- A nasi zaraz idą składać wniosek o samorozwiązanie. Piechota i Kalisz nie zdążą zrezygnować - zauważył były dziennikarz, teraz pracownik klubu SLD.”
Taki sobie wpis Leskiego, jeden z wielu - "dowcipnie" zatytułowany "Teorie kalendarzowo-warzywne". Sejmowy slajdzik. Przycupnęło przy papierosie dwóch dziennikarzy i jeden eseldowiec, i pomiędzy jednym a drugim sztachnięciem, między jednym a drugim wypuszczonym dymkiem wymienili kilka słów. Te kuluarowe „kartofle z burakiem” więcej mówią o dziennikarzu z TVP, niż 10 zrobionych programów i pięć napisanych artykułów. Potaknięcie reportera z Solidarności wiele mówiącym małym przerywnikiem. „... nasi zaraz idą składać wniosek” powiedział rozmówca z SLD. Czy w palarni bywają posłowie PiS ?
Pan Krzysztof Leski pisał kiedyś - „Mularczyk nie pali. W przeciwieństwie do Kalisza, który lubi brylować w kuluarach, poseł PiSu podczas przerw natychmiast gdzież znikał.” Dlatego nie dziwi komitywa Leskiego z Kaliszem. Zakładanie się, jak długo będzie trzymał mowę w TK, ukrywanie, że Kalisz pali.
To były teorie Leskiego, przejdźmy do teorii spiskowych Sadurskiego. Dzisiaj podążył tropem Szatanów. Ten trop doprowadził go do konkluzji – „teorie spiskowe są politycznym odpowiednikiem pornografii: podniecają, ale nie prowadzą do żadnych realnych konsekwencji.”
A może nie polegajmy na Sadurskim ? Musiał z Wolniewiczem w „Niepokojących faktach wokół Polski" pisali kilka lat temu:
„Zarzucą nam pewnie, że wyznajemy „spiskową teorię dziejów". Ależ tak, wyznajemy ją z całym przekonaniem. Nie pojmujemy tylko, czemu ma to być „zarzut". Teoria ta głosi po prostu, że w dziejach — i w stosunkach między ludzkimi zbiorowościami w ogóle — spiski i zmowy odgrywają rolę ogromną. Udawanie, że jest inaczej, nic w tym nie zmienia.
Spiski i zmowy są to tajne porozumienia — różnego rodzaju i szczebla, jak kliki, mafie i te spiski właśnie — których celem jest skryte współdziałanie na szkodę jakiejś strony trzeciej. Zawierane są czasem bez słów, kiwnięciem głowy lub gestem ręki — i te na dłuższą metę są nawet najskuteczniejsze. Strona trzecia zaś jest z reguły nieświadoma, że jakieś działania przeciw niej w ogóle się toczą; i dlatego skłonna jest wszelkie ich odczuwane efekty tłumaczyć sobie i innym jako przypadek, albo jako dziwny zbieg okoliczności. (A na tych, co próbują wyprowadzić ją z błędu, spoglądać z wyższością jako na nie dość oświeconych.)”
Te dymki wypuszczone bez słów w sejmowej palarni – łączące się w dusznej atmosferze, ten „kartofel” zastępujący kiwnięcie ręki – świadczący, że zebrali się sami swoi. To wyznanie eselowca – „nasi idą składać”. Czy to jest układ ? Czy potrzebna jest artykulacja ? werbalizacja ? SAMI SWOI. Sadurski pisze, że teorie spiskowe są pornografią – więc jeszcze raz Wolniewicz i Musiał:
„Spiski i zmowy są w dziejach niejako siatką, w której okach — zwykle nam niewidocznych — płynie nasze życie. Jak każdą teorię, tak i tę spiskową można rozumieć prostacko. Na przykład tak, że gdzieś w świecie zasiadają jacyś „mędrcy Syjonu", albo „masońskie loże", w których rękach zbiegają się wszystkie sznurki życia publicznego; a my — jak ongiś te dziecięce pajacyki z dykty — jesteśmy stamtąd za nie pociągani, fikając raz tak, raz tak. Prostackie rozumienie nie obciąża teorii, tylko prostaka.
Jednakże wrzask przeciw „spiskowej teorii dziejów" to nie jest tylko naiwność. Jest to ważny oręż polityczny, którym łatwo tłumić głosy tych, co jakiś spisek lub zmowę usiłują odsłonić. A można uzyskać nim nawet więcej. Paraliżuje się mianowicie w zarodku samą dociekliwość myślenia… ”
Kittel w przemilczanym tekście o dziennikarstwie pisał: „Dlaczego praca w prorządowych mediach dla tak wielu ludzi staje się powodem nie do wstydu, ale do dumy? Dlaczego głównym osiągnięciem dziennikarzy staje się puszczenie w internecie często zmanipulowanej informacji wyłącznie w celu osiągnięcia cytowalności? Dlaczego nie mówimy głośno o wstrzymywaniu materiałów, manipulowaniu, przewalaniu tekstów, o promowaniu uzależnionych miernot? (..)Patrzę na łamanie kręgosłupów świetnych reporterów. W gazetach, w telewizji, w radiu. Dziś każdy ma do zapłacenia hipotekę. Co miesiąc. „
Pisał o pracy w mediach prorządowych. A jak było kiedyś ? A jak jest w mediach prywatnych ?
Jacek Łęski: „Czytając gorzkie refleksje Bertolda Kittla na temat dziennikarstwa śledczego przypomniałem sobie naszą rozmowę na podobne tematy sprzed paru lat. Moje spostrzeżenia na temat ówczesnego dziennikarstwa były bardzo podobne. W okresie szczytowym Kwaśniewszczyzny wspartej Michnikowszczyzną atmosfera w mediach była tak duszna, że rzygać się chciało. Pozostanę przy swoim, że w mediach polskich działo się bardzo źle od dawna. Za czasów SLD cała ta ekipa była w mediach pod swoistym parasolem ochronnym, o którym dzisiejsi PiS-owcy moga tylko pomarzyć.”
I kontynuuje:
„Podobnie robienie karier na lizaniu d... politykom nie jest wynalazkiem IV RP. W III RP też obowiązywała zasada, że pokorne cielę dwie matki ssie. Dobrze widać to na przykładzie całego towarzystwa z Polityki, czy medialnych tuzów TVN i Polsatu. Dotyczy to także średniego stafu redaktorskiego w TVP. Moim zdaniem korzeniem zła jest układ właścicielski w polskich mediach - uwikłanych politycznie i biznesowo w różne ciemne sprawki i partykularne rozgrywki. …
Maciej Gawlikowski: "Jeszcze jedną historyjkę Ci przypomnę - cykliczne imprezki organizowane w połowie lat 90-tych w Klubie Architekta (tak to się chyba nazywało) przez Annę Marszałek, gwiazdę dziennikarstwa śledczego. Dałem Ci się wyciągnąć raz na taki jubel mimo wstrętu do salonowych imprez. O mało nie skończyło się to mordobiciem, bo okazało się po jakiejś godzinie, że popijający obok mnie piwo gruby gość jest działaczem Ruchu NIE Urbana i równocześnie jakimś doradcą SLDowskiego szefostwa MSW. Część uczestników tego "salonu" to były jakieś szemrane typy z bezpieki, wywiadu, SLD, wojskówki czy innych gangów a większość to kwiat dziennikarstwa, zwłaszcza śledczego.
Wszyscy pili sobie z dziubków, sztama była, że hej!
A Jacek Łęski dopowiada:
„Co do generaliów, zgoda: w polskch mediach ostatnich 17 lat nigdy nie było normalnej sytuacji. Zawsze uprawianie uczciwego dziennikarstwa było raczej wyjątkiem niż normą. Co do imprezek u Ani Marszałek, to rzeczywiście panowała na nich cudaczna atmosfera. Ja byłem na takiej imprezie dwa razy: raz kiedy chciałes lać Golimonta po mordzie, a drugi raz rok później kiedy zabaczyłem na sali Czeszejko Sochackiego, zebrało mnie na wymioty i wyszedłem.”
Czy wiadomo czym jest Układ ?
"Zawierane są czasem bez słów, kiwnięciem głowy lub gestem ręki -i te na dłuższą metę są nawet najskuteczniejsze. "
Jacek Łęski: "Rozumiałem intencje Ani: stworzyć nieformalne miejsce na którym policjanci, dziennikarze i prokuratorzy mogliby się spotkac i poznać. "
Maciej Gawlikowski: "To brzmi jak pomysł na stworzenie jakiejś mafii! :-))) Spotkali się, poznali, polubili. Coś z tego dobrego wynikło, poza pozyskaniem kilku OZI przez służby?"
Aleksander Kwaśniewski wyznał w rozmowie z Żakowskim:
„Polska jest krajem dość szczerym. Ludzie chcą się przyjaźnić. Im dłużej to trwa, tym wrażenie zbyt silnych powiązań, staje się poważniejsze. Powstaje wrażenie "zblatowania". Te związki stają się obciążeniem dla każdej ze stron. Ja bym tego nie traktował jako rzeczy negatywnej. Jesteśmy społeczeństwem otwartym, towarzyskim i przenikanie elit jest ceną tej otwartości.”
Inne tematy w dziale Polityka