Czytam w Dzieniku „Polska bitwa o Joaninę”, ale w wydaniu papierowym czytam „Polska batalia o Joaninę” . Przypadek? Była to bitwa czy batalia? Może ktoś wychowany przez telewizję i rozwijany przez gry komputerowe nie dostrzega różnicy, ale przecież różnica jest „walna”.
Dziennik: „Oczy Europy skupiły się wczoraj na Polsce. Już w chwili otwarcia szczytu przywódców Unii Europejskiej w Lizbonie na polityków padł strach, że nie podpiszemy traktatu reformującego Unię i zatrzymamy przemiany we Wspólnocie „
Na polityków europejskich padł strach ! Niezbyt mnie to martwi. Zawarliśmy kompromis trzy miesiące temu, ale przez wiele miesięcy politycy PO, zachodni komentatorzy i wysokiego szczebla pracownicy biur europejskich przekonywali, że taki fakt nie miał miejsca. Joaniny nie było i nie będzie. Merkel i Sarkozy – bezpośredni uczestnicy nocnych rozmów milczeli, a media polskojęzyczne kpiły z Kaczyńskich, z tłumaczy i z polskiej polityki zagranicznej. Czy ktoś przeprosi?
Dziennik: „Słowa prezydenta podgrzały atmosferę. - Kaczynsky, Poland - słychać było w kuluarach szczytu na każdym kroku.”
Dowiadujemy się, że w Lizbonie Włosi żądali , Austriacy też, ale nikt nie miał wątpliwości: „tylko Warszawa, postawiona pod ścianą, będzie zdolna do zerwania spotkania.”
W tym czasie minister spraw zagranicznych w gabinecie cieni Tuska – Komorowski - na specjalnie zwołanej konferencji, gdy Kaczyński walczył w Lizbonie mówił, że Joanina jest szkodliwa, że nie należy od niej uzależniać podpisania traktatu. Jakieś wnioski?
„O co chodzi Polsce? Lech Kaczyński domaga się …. „ dochodziło z Brukseli …
.. a chodziło i chodzi o zwykłą rzecz, o dane SŁOWO, o „ustne zapewnienie”, o słowo z czerwcowego szczytu w Brukseli. Słowo Merkel i Sarkozyego, słowo które padło gdy w polskich mediach kpiono, że prezydent Kaczyński dzwoni do brata premiera.
"Kaczyńscy są nieprzewidywalni" - szeptali wczoraj unijni dyplomaci. A pasażerowie lizbońskiego metra czytali w dzienniku "Meia Hoa": "Właśnie Polska przedstawia najtrudniejszy problem do rozwiązania".
Czy skuteczny polityk powinien być przewidywalny? W Dzienniku czytam poranną informację - z ostatniej chwili - „Polska dostała to co chciała w sprawie mechanizmu blokującego podejmowanie decyzji w Unii. Ten tzw. mechanizm z Joaniny będzie zapisany w specjalnym protokole, towarzyszącym Traktatowi, a nie w deklaracji.”
I zadaję proste pytanie. Czy wbrew temu co mówili europejscy urzędnicy, co pisali zachodni i polscy dziennikarze, była w Brukseli ustna deklaracja, czy też nie? Kaczyńscy są skuteczni czy nie? Potrafią się bić o Polskę i polską rację stanu?
Trzy dni temu pisałem:
Zanim wyborca wrzuci kartkę wyborczą pomyśli, czy lepiej być chwalonym w Moskwie i Berlinie z Tuskiem i za Tuska, czy lepiej by lesłary, faze, lepaisy, nyty i inne politpoprawne i lewackie piśmidła chwaliły Polskę Tuska, czy krytykowały Polskę moherową, Kaczyńskiego. Kaczyńskiego dość słabo się wpasowującego w miłosny uścisk Europy? Czy wybieramy Polskę zakotwiczoną w naszej tradycji i naszej historii - odmiennej od historii dwóch "sąsiadów" ?
Czy lepiej by w Berlinie na Polskę Kaczyńskiego utyskiwano, kręcono nosami, że nie rozumiemy czym wspólny europejski interes, połączony z interesem Putina bałtyckim korytarzem? Czy lepiej czekać na pochwały w moskiewskim dzienniku, być przyjętym na Kremlu i stanąć w czwartym szeregu ..... czy po prostu właściwie rozumieć czym polska racja stanu.
Inne tematy w dziale Polityka