Wojciechowski w dzisiejszej Gazecie Wyborczej w artykule „Gross – chłopiec do bicia” pisze: „Super Express" zamieścił karykaturę, na której Gross uczy polskie dzieci antysemityzmu. Grossa przedstawiono podobną jak propaganda hitlerowska przedstawiała Żydów. „
Na marginesie - Czy ktokolwiek zwraca uwagę, że w Gazecie Wyborczej pisze się „propaganda hitlerowska” – a nie niemiecka. Że polskie obozy koncentracyjne odkąd przestały być polskie nie stały się niemieckimi, a nazistowskimi?
Ale to dygresja – podobnie jak dygresją jest to, że Polacy są „antysemickim chłopcem do bicia” – od wielu lat.
Otóż Wojciechowski „spostrzega” z typową dla dziennikarza z Czerskiej wybiórczą spostrzegawczością :
„Nie pamiętam innego programu „Warto rozmawiać", w którym prowadzący Jan Pospieszalski tonowałby, zamiast podgrzewać dyskusję, łagodził, a nie pogłębiał kontrowersje. (…) Pospieszalski musiał łagodzić, bo jego niektórzy goście wypowiadali tak kontrowersyjne tezy, że nawet idący pod prąd poprawności politycznej autor i prowadzący „Warto rozmawiać" wydawał się zszokowany.
Już na wstępie Chodakiewicz, autor polemicznej wobec Grossa książki „Po zagładzie", ogłosił, że każdy Polak, który podpisał folkslistę lub został komunistą, „w sensie etycznym" automatycznie przestawał być Polakiem. (…) Ale żaden z nich nie potrafił powiedzieć, czy Żydzi służący po wojnie w komunistycznym aparacie represji i władzy również automatycznie przestawali być Żydami z powodu swoich wyborów politycznych”
Nikt nie musiał odpowiadać na pytanie które w programie nie padło – kiedy Żyd przestaje być Żydem - gdyż taką tezę stawiał wiele lat temu Lipski ("komunizm oznacza odejście od religii żydowskiej i w podobny sposób odrywał od narodu żydowskiego"). Taką metodologię stosowała Krystyna Kersten w swojej pracy (Polacy, Żydzi, Komunizm. Anatomia półprawd 1939-1968) kilkakrotnie zaniżając ilość Żydów w UB. Taką też tezę stawia Gross twierdząc, że żydowscy komuniści, zrywając z judaizmem, przestawali być Żydami – twierdząc ponadto, że nie tylko odrywali się od swojej narodowej tożsamości, ale czuli do niej pogardę”.
Wojciechowski podał w wyborczej jeszcze inny przykład z(a)szokowania Pospieszalskiego:
„… Musiał oskarżał o eksterminację Polaków filozofa Zygmunta Baumana służącego po wojnie w KBW i wykrzykiwał, że Jakub Berman (szef bezpieki w latach powojennych) ma na koncie znacznie więcej ofiar niż wszyscy polscy antysemici razem wzięci. Musiał nie dodał tylko, czy to wystarczający powód, by usprawiedliwić antysemickie ekscesy w powojennej Polsce. „
O filozofach pokroju Baumana– który był i w NKWD i był agentem UB – nie tylko jak podaje Wojciechowski „służący po wojnie w KBW” pisał Leopold Tyrmand - co ważne pisał po 1968 roku:
„Na przykład: kiedy kończy się przydatność Żyda-komunisty jako narzędzia w walce o władzę, a zaczyna się jego użyteczność jako kozła ofiarnego w procesie podtrzymywania siłą władzy nie opartej na żadnym mandacie rządzonych? Wielu Żydów w krajach niekomunistycznych, zaślepionych własnym ekstremizmem, częstokroć karierowiczostwem, a często zwykłą, zadufaną w sobie głupotą, powinno się nad tym pytaniem głęboko zastanowić. Amerykańskie uniwersytety przygarniają dziś Żydów, którzy przez 25 lat swych służb w policjach politycznych Europy Wschodniej ciężko prześladowali ludzi - w tym także innych Żydów - walczących o prawo do niezawisłości sumienia. Dziś Żydzi ci chronią się za swe niegdyś tak łatwo zapominane żydostwo. Fakt, że w Polsce w 1968 roku przypomniano im nagle i brutalnie, że są Żydami, jest groźny i odrażający, wymaga napiętnowania i potępienia. Ale nie czyni z nich ludzi godnych szacunku, a nawet współczucia, a już zupełnie nie upoważnia do solidarności z nimi. W chwili poważnej, gdy odwieczne siły ciemnoty grożą i atakują, należy sumiennie oddzielić obronę i protesty w obronie tych Żydów, którzy cierpią tylko za to, że są Żydami, od owych, którzy są jedynie ofiarami zmagań o władzę pomiędzy komunistycznymi politykierami a talmudystami marksizmu. Opluwani, poniewierani i pozbawiani środków do życia Żydzi polscy płacą za kariery i błędy tych drugich, za ich upojenia uzurpowaną władzą”
Dzisiaj w Rzeczpospolitej Semka pisze: „Jeszcze w latach 80. wydawało mi się, że Polacy żydowskiego pochodzenia gotowi są do rozliczeń z tym tematem ((o poparciu sowieckiego okupanta). Potem, po 1989 roku – paradoksalnie – ze szczerą dyskusją było coraz gorzej. Wiem, że to najbardziej delikatny temat dla pokolenia marcowego. Od 40 lat kwestia współpracy niektórych Żydów z komunistami jest używana instrumentalnie. Już samo słowo „żydokomuna” jest punktem sporu….”
Przed zbitką słów – żyd-komunista nie cofnął się Leopold Tyrmand. W mini-poradniku „Jak być Żydem? przestrzegał między innymi :
„W pięć lat później, gdy Armia Czerwona przystępowała do sowietyzowania Europy Wschodniej, na czele czechosłowackiej ekipy partyjnej stał Żyd, Węgry kneblował Żyd, w Rumunii rządziła Żydówka, a Polska miała u władzy figuranta Polaka, za którym na węzłowych pozycjach stali żydowscy komuniści wypełniający z fanatycznym oddaniem najbezwzględniejsze rozkazy Kremla. Za przywódcami zaś stały lojalne szeregi komunistów żydowskiego pochodzenia, którzy jedynie byli w stanie uruchomić gospodarkę i administrację w Polsce, Rumunii, na Węgrzech - czyli w krajach chłopsko-drobnomieszczańskich, w których antykomunizm był rodzajem ogólnonarodowej religii. O czym Stalin wiedział. I wiedział, że tylko fanatycznie oddani komunizmowi Żydzi mogą zrobić dlań tę wstępną i niezbyt czystą robotę - co było częścią nr l planu. Czy Żydzi w swej masie zdawali sobie sprawę z tego, do czego byli przeznaczeni? W ich grupowej świadomości na pewno istniało jakieś rozeznanie katastrofy, jaka miała stać się ich udziałem, jako następstwo uprzedniej katastrofy. Dla wielu z nich Rosja sowiecka - którą poznawali od jej najgorszej strony na Syberii i w Kazachstanie - była ponurym, otwierającym oczy doświadczeniem. Dowodem tego jest, że ponad trzy czwarte Żydów, którzy wrócili z Rosji do Polski natychmiast po wojnie, równie natychmiast ruszyło w drogę na Zachód, dając tym samym najlepsze świadectwo swego stosunku do komunizmu. Lecz komuniści pozostali: nie nauczyli się w Rosji niczego, nie zauważyli losu swych żydowsko-niemieckich towarzyszy, których Stalin wydał w ręce gestapo w okresie flirtu Mołotow-Ribbentrop, wierzyli nadal w nieskalaną czystość idei, której żadna nikczemność nie zbrudzi. Mieli przed sobą Polskę, Węgry czy Rumunię, w których komunizm obalił wszelkie bariery pochodzenia, realizując wielowiekowe marzenia Żydów o bezwarunkowej, absolutnej emancypacji i równouprawnieniu. Posługiwanie się mniejszościami narodowymi w celu kontroli nad partią komunistyczną, właśnie obejmującą gdzieś władzę, jest chwytem bezbłędnym: stwarza pozór bezkompromisowej emancypacji dotychczasowych upośledzonych, a zarazem stawia, ich w łańcuchowej zależności od Moskwy, która jedynie jest w stanie chronić ich wyniesienie przed nienawiścią i gniewem autochtonów.
Stąd Litwini, Białorusini i Ukraińcy dominowali w polskiej partii komunistycznej w początkowym okresie instalowania władzy komunistycznej w Polsce, Węgier był wicepremierem w Rumunii, Słowak na Węgrzech, Żydzi — wszędzie. Z nadgorliwym zapałem rzucili się do sowietyzowania wschodnioeuropejskich społeczeństw, do budowania socjalizmu, do zacieśniania komunistycznej pętli na szyjach narodów starych, odpornych na przemoc i doświadczonych w walce o psychiczną niepodległość.
Swym zelanctwem przekreślali największą szansę, jaką mieli Żydzi na tych terenach od średniowiecza.Mimo tradycyjnego antysemityzmu społeczeństwa te czuły się bowiem, w swej większości, wstrząśnięte zbrodniami Hitlera: wraz z licznymi dowodami haniebnych nadużyć antysemicka Polska dała dowody licznych aktów bohaterstwa i samozaparcia w ratowaniu Żydów, mimo że niemiecka praktyka okupacyjna wobec Polaków nosiła cechy ludobójstwa i rozstrzeliwanie całych rodzin polskich za ukrywanie Żydów było na porządku dziennym. Antysemityzm, aczkolwiek ciągle obecny, dogasał w swoich źródłach. Żydzi wracali w formie szczątkowej, nie stanowiąc już zagrożenia ani demograficznego, ani gospodarczego. Rosły nowe pokolenia autochtonów, nie znających zagadnienia żydowskiego inaczej niż jako przykładu hitlerowskiego bestialstwa. W tych warunkach eksponowany serwilizm Żydów-komunistów w służbie sowieckiego imperializmu sprawiał wrażenie samobójczego obłędu. Mikroby antysemityzmu zaczęły odżywać i rosnąć na nowej pożywce, mimo oficjalnych kondemnat, i trzeba było tonąć w zupełnym zaślepieniu, by sądzić, że ich zabójcza siła nie zostanie wcześniej czy później wykorzystana przez komunistów dla ich politycznych celów. Jak dalece ideowy Żyd-komunista stanowił tylko ślepe narzędzie Stalina, okazało się wkrótce. ….”
A kto wyrzucił z Polski Leopolda Tyrmanda - dumnego Polaka żydowskiego pochodzenia - jak mówił o nim żona ? Odsyłam do "Życia towarzyskiego i uczuciowego". Występuje tam pryncypał Michnika Antoni Słonimski i nie tylko on - gdyż to powieść z czasów stalinowskich z kluczem. Z kluczem do dzisiejszego Salonu też.
Inne tematy w dziale Polityka