„Dla mnie to jest osobiście nieznośne doświadczenie, że premier polskiego rządu potrafi niczym taki rozkapryszony smarkacz w piaskownicy brać łopatkę i starać się wszystkich tą łopatką uderzać.” - mówił Tusk we wrześniu ubiegłego roku o premierze Kaczynskim. Wcześniej zaś powiedział:
„Premier Kaczyński nie pierwszy raz zachowuje się jak taki źle wychowany, naburmuszony berbeć. Nie mając argumentów stara się zawsze upokarzać.”
Pół roku później - po Radzie Gabinetowej tenże Tusk, już jako premier powiedział, że prezydent prowadził obrady "w naburmuszonym stylu", przerywał minister Kopacz i nie chciał wysłuchać odpowiedzi.
Twierdził: „Pan prezydent nie sprawiał wrażenia zainteresowanego odpowiedziami, jaki przygotowali moi ministrowie„ oraz „Nie ukrywam, ze liczyłem, że pan prezydent będzie w stanie merytorycznie i z dobrą wola porozmawiać z nami o propozycjach, które złożyliśmy. Tymczasem pan prezydent wykorzystał całą swoją energię na zwołanie Rady Gabinetowej. Trwała ona niecałą godzinę lekcyjną. W ciągu tych 45 minut nie pojawiła się też żadna konkretna propozycja”
Już wiemy, że Tusk nie przedstawił konkretnych propozycji, gdyż ich nie miał. Już wiemy, że kolejny raz okazało się, że szuflady PO są puste. Już wiemy, że prezydent nie był naburmuszony, gdyż znamy relację ze spotkania minuta po minucie. Ile są warte słowa Tuska?
Przed chwilą przeczytałem:
„Staramy się nie epatować opinii publicznej relacjami ze spotkań u głowy państwa. Pewnie by państwo nie uwierzyli, gdybyśmy powiedzieli wam, jak wyglądają niektóre rozmowy w Kancelarii Prezydenta”
Nie staramy się epatować, ale gdybyśmy się postarali to nikt by nie uwierzył - mówi Donald Tusk. Już znamy przebieg Rady Gabinetowej i wiemy, że tuskowe opisanie jej przebiegu to podręcznikowa projekcja (z podręczników psychologii). Tusk projektował. Czy te słowa odpowiadają prawdzie w równym stopniu co słowa o naburmuszonym prezydencie?
Jak długo dziennikarze będą głaskali po główce Donka w krótkich majteczkach, któremu wszystko wolno? Kogo wyhodują żywiąc go swoją pobłażliwością?
I myślę o dziennikarzach kalibru Piotra Zaremby, który nie tak dawno widział w Tusku prawie męża stanu. Może już czas połączyć tuskowe słowa z czynami i powiedzieć, że gorszego premiera, bardziej nieudolnego, leniwego, nie przygotowanego do rządzenia ze świecą szukać. I bardziej nieudolnego rządu też.
Inne tematy w dziale Polityka