Michalski w Dzienniku:
„Jednak bardzo niewielu z nas chciałoby stać się zakładnikami poglądów Sowińskiej, Paliwody, Bosaka czy Pospieszalskiego na temat tego, co jest dla ludzi szkodliwe w sprawach seksu. A to dlatego, że sama pani rzecznik, jak też uczestnicy programu "Warto rozmawiać" broniący jej przed DZIENNIKIEM, są na punkcie seksu ewidentnie sfiksowani. Pospieszalski wielokrotnie w czasie programu powtarzał, że wszędzie wokół niego "następuje gwałtowna erotyzacja". Paweł Paliwoda utrzymywał że ta "gwałtowna erotyzacja" prowadzi do zbrodni, a pani Wujkowska apelowała z ogniem w oczach, aby Polska za żadną cenę "nie wchodziła w zacofaną w swoim permisywizmie seksualnym Europę". Sowińska, Wujkowska, Paliwoda, Bosak czy Pospieszalski, gdyby kiedykolwiek rzeczywiście mieli możliwość prawnego interpretowania i penalizowania tego, co ich zdaniem jest dla ludzi szkodliwe w kwestiach seksu, zafundowaliby Polakom prawo i rzeczywistość jak z antyklerykalnych pamfletów Boya-Żeleńskiego. Szczęśliwie ze swoimi seksualnymi obsesjami są oni w Polsce marginesem. Pomimo tego że 97 proc. Polaków jest katolikami. A może właśnie dlatego.
Dla Jana Pospieszalskiego, Pawła Paliwody czy Pawła Lisickiego, który regularnie używa w "Rzeczpospolitej" Paliwody jako antydziennikowego pamflecisty, to wszystko, co było największym cieniem rządów PiS, czyli wyciągnięcie rozmaitych maniaków z zakamarków, gdzie heroicznie walczyli z "gwałtownym rozerotyzowaniem" we własnych głowach, do centrum polskiego życia politycznego - jest tych rządów największą, a może jedyną zasługą.”
Czarek Michalski za dużo naczytał się Manueli Gretkowskiej z Partii Kobiet,. Zbyt przejął się jej penisowym wyznaniem, penisowym zauroczeniem, którym to zauroczeniem dzieliła się na łamach Dziennika z czytelnikami:
„Myślę, że największym przyjacielem kobiety jest penis. On nie kłamie i jest w wiecznym dialogu z nami. Samym mężczyznom zarzucamy przecież kłamstwa i milczenie, nieumiejętność wyrażania emocji. W mężczyznach jest też poezja, inny wymiar. Pojawia się często wbrew nim, niezamierzenie, jak przedwczesny wytrysk. (…)
Może dlatego najbardziej lubię mężczyzn, którzy mają w sobie coś kobiecego. Lubię przebierać ich w damskie ubrania, malować. Kiedy wyjeżdżamy z Piotrem w tropiki, obydwoje przebieramy się w sarongi. Żaden mężczyzna nie wygląda tak seksownie w spodniach jak w sukni, z bransoletkami, naszyjnikiem.”
Michalski zamiast wytłumaczyć się z ewidentnej manipulacji, dygnąć i przeprosić, zarzuca przeciwnikom, że „na punkcie seksu (są) sfiksowani”, mają seksualne obsesje, a PiS wyciągnął z zakamarków maniaków heroicznie walczących z gwałtownym rozerotyzowaniem we własnych głowach.
Jeżeli jest się byłym mężem Manueli Gretkowekiej winno się bardziej ważyć słowa. Czy Michalski kopiąc przeciwników siedział przy kompie w sarondze i pobrzękiwał bransoletkami utaczając swej żółci? To by tłumaczyło odlot Michalskiego.
Inne tematy w dziale Polityka