Dla wszystkich Polaków zdumiewające było zaangażowanie się księży i ludzi Kościoła po stronie Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. W osłupieniu słuchali katolicy słów wiejskich księży, proboszczów, prałatów i kilku biskupów - słów kłamliwych, pełnych pisowskiej retoryki nienawiści, podsycających podziały nie tylko między Polakami, ale między samymi katolikami, uczestniczącymi w życiu Kościoła i tworzącymi Kościół, swoją postawą dającymi często przykład wzorowych zachowań kierowanych etyką katolicką i Dekalogiem.
Niesprawiedliwe słowa, kłamliwa retoryka, ewidentny fałsz brzmiący w ustach ludzi Kościoła wywołał efekt zgoła odwrotny do zamierzonego.
Katolicy świadomi swojego katolicyzmu, reagujący na prawdę, patriotyczni, ci, którzy Kościół wspierali w czasach dla niego najtrudniejszych, ci, którzy poszli za wezwaniami i nauką Jana Pawła II czyniąc z niej dewizę swojego życia uznali, że nie mogą poprzeć człowieka, którego religijność jest bardzo świeżej daty, którego życie przebiegało z dala od zasad wiary i Kościoła i którego etyka, a raczej jej brak, agresja i polityka nienawiści oparta na oszukiwaniu wyborców – jest dla nich nie do zaakceptowania.
Kaczyńskiego poparli katolicy "naskórkowi", mało świadomi nie tylko prawd wiary ale i odstający w życiu codziennym od zasad Dekalogu, często kierujący się, zwłaszcza na wsiach, swoistą zależnością od księży sprawujących nie tylko posługę kapłańską wymierną w pieniądzach ( śluby, pogrzeby) ale mających wpływ na życie społeczności parafialnych w wymiarze niemal XIX-wiecznym. Wpływ poprzez możliwość napiętnowania, etykietowania, a tym samym ustawiania w hierarchii społecznej.
Dla ludzi nie mających zbyt wielu atrybutów dowartościowujących ich, rola dobrego parafianina, jest często jedynym sposobem na zbudowanie własnego poczucia godności – zatem strach przed utratą tego poczucia jest oczywisty.
Stalo się więc tak, że większość polskich katolików poparła wbrew woli zaangażowanych w kampanię wyborczą swoich pasterzy – człowieka, który w ich odczuciu jest katolikiem z dziada pradziada, człowiekiem prawym, patriotą, mówiącym prawdę i nie zdobywa poparcia elektoratu siejąc nienawiść, tworząc podziały i okłamując wyborców.
Stalo się tak, że po raz pierwszy głos Kościoła angażującego się tak wyraźnie, tak zdumiewająco agresywnie w kampanię wyborczą – został odrzucony przez większość Polakow.
To wielka strata dla Kościoła.
Strata niosąca daleko idące skutki na przyszłość.
Cezary Michalski w świetnym artykule „Kościół przegrał wybory” dokonuje głębokiej analizy tej sytuacji. Michalski pisze:
„...Polski Kościół nauczył się, że łatwiej mu się współżyje z władzą słabą, skłóconą albo też – jak władza komunistyczna w późnym PRL – pozbawioną wszelkiej legitymizacji. Za najbardziej jednak ryzykowną dla polskiego Kościoła odmianę silnej władzy świeckiej uznana została władza politycznej reprezentacji emancypującego się polskiego mieszczaństwa. Czyli władza PO.... „
„...Kościół głosujący na Kaczyńskiego był głośny i zauważalny, Kościół głosujący na Komorowskiego milczał i się wstydził. A mimo to Komorowski wygrał. Jak teraz Platforma powinna zareagować?...”
„...Przyznam szczerze, że wstydziłbym się publicznie formułować aż tak cyniczne rady dla naszych rządzących, gdyby polskim Kościołem kierowali dziś ludzie formatu prymasa Wyszyńskiego czy kardynała Wojtyły. Ale w czasach, gdy jednym z realnych jego liderów jest abp Leszek Sławoj Głódź, a niedawne najważniejsze wydarzenia z życia Kościoła to próba rehabilitacji abp. Paetza czy msza w intencji ks. Popiełuszki celebrowana przez abp. Wielgusa – taka strategia zupełnie Platformie wystarczy....”
Te gorzkie dla Kościoła oczywiste prawdy nie zawierają elementu finansowego, którego reprezentantem jest o.Rydzyk i jego cyniczna postawa etyczna, pozwalająca mu budować imperium finansowe zakonu redemptorystów, na które zazdrosnym okiem spoglądają liczni przedstawiciele Kościoła. U podstaw lepszego współżycia z władzą, o którym pisze Michalski, leży w dzisiejszych czasach ten właśnie element – a najlepszym, sprawdzonym sposobem przyciągania wiernych były i są frustracja oraz poczucie wyalienowania z innych form życia społecznego.
Jak dalece w umysłach ludzi Kościoła, duchownych, przeważyły racje polityczne, jak bardzo zatracili własne poczucie powołania duchownego, jak zamienili je na zawód wykonywany: ksiądz, jak pogubili się w pojmowaniu dobra i zła i pełnieniu swojej misji, jak ulegli zeświecczeniu – niech będzie przykładem moje osobiste, drobne, ale symptomatyczne doświadczenie z Salonu 24.
Poniżej treść mojego listu skierowana do prowadzącego swój blog w Salonie 24 księdza Andrzeja Godynia. Listu, na który nie otrzymałam odpowiedzi, mimo że minęło już dziewięć dni od jego wysłania. Być może ksiądz Godyń dotąd go nie przeczytał. A być może dotąd nie znalazł właściwych słów, by na ten list odpowiedzieć.
Prezentuję go Państwu, mając nadzieję, że ksiądz Andrzej Godyń zechce uznać, że pytania, które stawiam są dzisiaj niezmiernie ważne – bo dotyczą właśnie przyczyn klęski Kościoła, swoistej kary za uleganie podszeptom diabła wplątującego Kościół w politykę.
"Pytanie
od: Renata Rudecka-Kalinowska
data: 2010-07-09 00:30:30
Witam,
Na moim blogu napisał ksiądz: „Całkowicie się z Panią zgadzam. I Wam i nam potrzeba więcej Palikotów, żeby każdy mógł zrozumieć kim jesteście.”
Pomijając osobę Palikota i tematy przewijające się w dyskusji pod moim tekstem - w tym komentarzu księdza zwróciło moją uwagę kilka słów. Mianowicie : „I Wam i nam potrzeba...”
Ten wyrazisty podział na was i nas – co ksiądz przez ten podział rozumie? Kim są owi WY i owi MY? Byłabym wdzięczna, gdyby ksiądz zechciał sprecyzować swoją myśl i uzasadnić ów podział.
Pozdrawiam
Renata Rudecka-Kalinowska"
http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/Kiosk/kosciol-przegral-wybory,1,3321304,aktualnosc.html
http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/Kiosk/kosciol-przegral-wybory,1,3321304,aktualnosc.html
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka