Musi być tragicznie, dramatycznie, konwulsyjnie, histerycznie – skoro na rynek propagandy zostają rzucone dzieci przekręciarzy z samych szczytów pisowskiej władzuuchny partyjnej.
Rzecz w tym, że PJN – partia czy też ugrupowanie, którego ani cenić ani szanować się nie da, i którego szanse wyborcze są mniej więcej takie same jak szanse PiS - jak wszystko wskazuje, zabierze PiS młody elektorat zostawiając przy Kaczyńskim panie Joanny i milicjantow z MO spod zapomnianego dziś zupełnie przez swoich „obrońców” krzyża.
A przecież z całowania po rękach prezesa mandatów nie przybędzie.
Patrzenie zaś na rozsiadłych obok w fotelach sejmowych PJNowców młodych, z twarzami w niczym nie przypominającymi Kempy, Brudzińskiego, Wrobel, Kuchcńskiego czy Girzyńskiego z Mularczykiem, Błaszczakiem i gwiazdą Sobecką - chociażby nie wiem jak prezes przesadzał i usadzał kolejność ważności w swoich fotelach – może o palpitacje kolejne prezesa przyprawić – i branie prochów, znów, jak nic, murowane.
No i pojawiają nam się aktywiści młodzieżówek pisowskich przerażeni odpływem swoich kolegów od zgredziałego towarzycha – i jak za czasów ZMP – językiem wszystkich aktywistów totalitaryzmu wykpiwają krew z krwi własnej, ciało z ciała matki-partii i ojca-prezesa – wszakże jednakowoż zdradzieckie, niewierne i konkurencję bolesną czyniące.
Siadają więc jakieś grzesie zaopatrzone w tony wazeliny i schreibają językiem niewprawnym, przemądrzałym, szkolniackim wypracowanka na zadany przez ojcowego szefa temat.
Dzieciarnia zwie sama siebie publicystami i słusznie, jako, że poziom ich nie odbiega od średniej publicystyki pisowkiej. I w zakresie użycia słowa i argumentacji i racji moralnych. Intelektu w tym kontekście doszukiwać się nie należy nie narażając się na zarzut śmieszności.
Zabawna jest bijąca z tych tekstow wiara, że glos tych domorosłych polityków klasy młodzik – ma jakiekolwiek znaczenie i przekona innych młodych, by nie ulegali temu, co widzą ich oczy i słyszą ich uszy. A słyszą jazgot starczych głosów wyśpiewujących pod niebiosa "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie”. I widzą twarze poorane zmarszczkami, wykrzywione w paroksyzmach nienawiści, histerycznie dorywające się do rąk prezesa i bełkotliwie powtarzające jego słowa, bacząc by ani jedno nadprogramowe, świadczące o przepływie jakiejś myśli bezprizornej ani z ust się nie wymknęło, ani w oczach się nie odmalowało.
I chcą młodzi naiwniacy, którzy zaufali kiedyś PiS i dwom takim, co ukradli księżyc - od tego wstydu, tego wrzasku, obciachu i jazgotu uciec jak najdalej. Od tych Kemp, Girzyńskich, Kamińskich, tego całego podstarzałego ZMP pisowskiego, który dla siebie miejsca na listach wyborczych ma zaklepane, jako nagrodę za lojalność – gdzieś, gdzie mniej starości, zapiekłości, głupoty i tandety – chociaż fałszu i kłamstwa tyle samo. Gdzie może nie jest specjalnie inaczej politycznie ale zdecydowanie bardziej pogodnie.
Bez wdów dyszących o kolejnych ekshumacjach i krwi na rękach Tuska, bez pochodni sto osiemdziesiąty szósty raz niesionych pod płot Pałacu prezydenta Komorowskiego, bez tych pień żałobnych – gdzie jedyna radość dozwolona to przydźwiganie doniczki z iglakiem udającym las smoleński i lutowane amatorskim sposobem do białych i czerwonych balonów w salce parafialnej świecące diody, znikające zbyt szybko w malej kupce, po wypuszczeniu w powietrze - a poziom kultury wyznacza ostentacyjne rozkładanie szmatławych tytułów obciachowych gazet w miejscach, do których nikt nie zaprasza a wręcz bezpardonowo wyprasza, i gdzie się nawet takiej pożal się Boże „prasy” nie sprzedaje, bo nikt normalny pieniędzy na to nie wyda.
Nie dziwię się młodym ludziom, których wszystko musi w PiS odstręczać.
Nie dziwię się PiS, że znów kłamstwem, oszustwem i tandetną agitacją próbuje odwrócić parchaty los, jaki przyjdzie mu przyjąć z pokorą jesienią tego roku.
Musi być tragicznie źle w PiS, skoro rzucają na szalę tak niewiele warte argumenty.
I dobrze!
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka