Siądź i płacz
Zamilkły dwa blogi, które miały zrewolucjonizować polską blogosferę.
Autorzy chcieli dzielić się, jak twierdzili, swoimi przemyśleniami – ale rynek polskiej blogosfery cierpi na przesyt towarem kiepskiej jakości, kiepskich marek firmowych.
W rozpaczliwym szlochu cierpienia opisano w Salonie 24 kiczowaty dramat zamilknięcia blogowych wynurzeń Marty Dubienieckiej na sakiewiczowym portalu.
Natomiast prowadzący bloga Jarosława Kaczyńskiego najwidoczniej doszedł do wniosku, że jeśli jego pryncypał dowie się, że ma bloga a nawet, że na nim pisze - to może przyjdzie mu ochota poczytać, co też ludzie o tym jego blogu i zawartych tam głębokich przemyśleniach myślą i mówią – i czytając komentarze, a raczej to, co zostało po moderacji i usunięciu tych najbardziej „skrajnych”, dowie się, zupełnie niechcący i przypadkiem, prawdy o tym, co ludzie myślą o nim i o sytuacji w Polsce?
Może też zachwiać dobrym samopoczuciem Kaczyńskiego wiedza, że są ludzie, którzy nie dość, że nie darzą go najmniejszym nawet szacunkiem – to mają o nim zdanie zgoła odwrotne do jego szumnych entree i osobistego wypindrzania się, ubierania w limuzyny i tłumek małych bezbarwnych pisowskich postaci oraz rosłych goryli towarzyszących przemarszom korytarzami sejmowymi i Krakowskim Przedmieściem.
A samopoczucie kogoś, od kogo zależy los partyjny i lokata na liście wyborczej – to w środowisku uprawiającym kult jednostki rzecz absolutnie święta i warta każdego poświęcenia.
Gdyby zatem Kaczyński uznał, za „wysoce niedopuszczalne i haniebne” potraktowanie go, jako pierwszego lepszego blogera, a co gorsza jako szeregowego posła i polityka, a nie „bogom równego”, a nawet stawianego przez Polaków znacznie niżej niż prezydent i premier Rzeczypospolitej Polskiej - los piszącego bloga w imieniu i na rzecz Kaczyńskiego byłby nie do pozazdroszczenia.
Tak więc, najpierw powaliło na kolana i złożyło modlitewnie rączki blogującym i komentującym kobitkom i paru jeszcze zawodowym entuzjastom Kaczyńskiego, wybuchło ochami i achami członków sekty i … chociaż tak dobrze żreć zaczęło, zdechło sobie …cichcem i bez rozgłosu, jak ten drugi pogrzeb dodatkowej trumienki na Wawelu.
Rozmowy Kaczyńskiego z PJN zachęcające do powrotu do PiS, na „jedynki”, nazwisk mogących pociągnąć listy wyborcze – a przynajmniej nie zabrać PiS wyborców, dowodzą tragicznej sytuacji w partii i świadomości, że nie da się liczyć na sukces z Kuchcińskim, Kempą, Mularczykiem, Girzyńskim, Jurgielem, Brudzińskim, Szydło, Wróbel itp. asami intelektu i kultury. Szczególnie, gdy chce się odepchnąć od siebie zagrożenie przejęcia partii przez zizoli, ziobrystów czy jak ich tam w PiS nazywają.
Dubigate, taką już nazwę nadano aferze ułaskawieniowej Lecha Kaczyńskiego z udziałem jego usłużnych urzędników i półświatek, jako środowisko zapewniające, przed zawarciem intercyzy, nadzwyczajne dochody małżeństwa Dubienieckich, spadkobierców spuścizny po Lechu Kaczyńskim – obróciły w perzynę tak starannie budowany przez lata image „prawych i sprawiedliwych, wszechstronnie wykształconych szeryfów” – wyciągając na jaw nie pachnącą perfumerią prawdę saloonu z dzikiego zachodu – jeśli już trzymać się westernowych porównań.
Nadzieja w 10 kwietnia jeszcze rozpala pisowskie umysły, ale większość nie ma wątpliwości, że przed nami tragikomiczny koniec rocznych zabiegów i starań, po których przy Kaczyńskim została ciotka Joanna od krzyża, pozbawiony brakiem talentu literek „Cy” przed nazwiskiem aktor Bulski, pensjonariusze Klubów Gazety Polskiej razem z ojcem dyrektorem pisowskiej propagandy Sakiewiczem, jego wice–wice Warzechą, oraz jedyny autentycznie cieszący się nadzwyczajnymi zyskami producent pochodni.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka