Mam dla was dzisiaj dwa tematy jeden gorszy od drugiego.
Ale jeden to błahostka a drugi bardzo poważny.
Zacznijmy od poważniejszego.
Na blogu Jarosława Kaczyńskiego (powiedzmy, że to jego blog) nie bez powodu, zadałam Autorowi pytanie czy żałuje, że Lechowi Wałęsie nie udało się zrealizować w Polsce „drugiej Japonii” – bo dzisiaj on, Autor, miałby sytuację „jak znalazł”.
Dramat kataklizmu w Japonii, skala i rozmiar szkód wywołanych nie samym trzęsieniem ziemi, ile tsunami – to coś, co przerasta możliwości pojmowania człowieka. Rozmiar katastrofy, jej skutki, - to poza tym, co widzimy na własne oczy – także to, co dopiero przed Japonią.
I…nie słyszymy, nie czytamy, nie widzimy oskarżeń rządu, instytucji państwa… Nie widzimy wrogich transparentów, nikt nie domaga się niczyjej dymisji, żaden polityk nie wykorzystuje trudnej sytuacji przeciwko rządzącej partii. Nikt nikogo nie lży, nie obraża, nie wyzywa. Nie ma histerycznych wrzasków, kłamstw Macierewicza, plucia na Ojczyznę poza granicami, pełnych nienawiści spędów i Kaczyńskiego podburzającego w świetle pochodni tłuszczę do agresywnych zachowań.
Przeciwnie konsolidacja polityków i obywateli Japonii wobec nieszczęścia zdumiewa swoim spokojem, żelazną twardością wspólnoty, dojrzałością obywatelską, demonstracyjnie okazywaną jednością i ogromną godnością.
Czy potraficie sobie wyobrazić podobną sytuację w Polsce? Nawet na małą, lokalną skalę?
Na skalę powodzi?
Na skalę katastrofy samolotu?
Czy rozumiecie, na czym polega czyhanie, na kryzys finansowy, na epidemię świńskiej czy ptasiej grypy, na zapaść jak w Irlandii czy Grecji, na katastrofę, na coś, cokolwiek, co da się wykorzystać PRZECIWKO?
Czy potraficie na bazie zderzenia faktów i tam, w Japonii, i tu, w Polsce, dokonać we własnych sumieniach rzetelnej oceny ludzkich postaw i moralności polityków? Ich jakości i przydatności do pełnienia najwyższych funkcji w państwie?
Sprawa druga – błaha i w sumie mało ważna. Ale dowodząca, że tak, jak można z uporem niszczyć własne państwo, szkodzić własnej Ojczyźnie – tak równie łatwo i bezczelnie można zniszczyć cudzy wysiłek i cudzą pracę.
I co charakterystyczne – w obu przypadkach mówimy o zwolennikach tej samej formacji – o PiS, jego członkach i zwolennikach.
Salon 24 jest wydany na łup, na kpinę, na igraszkę jednego spamera. Który kpiąc z administracji, logując się tu pod kilkuset nickami umieszcza swój spam, stosuje karalny w Polsce stalking, uniemożliwiając dyskusję i zarówno mnie, jak i czytelnikom swobodne korzystanie z mojego bloga..Mojego, bo dzieje się tak właściwie tylko na moim blogu.
Rozumiem, że ślepa nienawiść wobec mnie, jaką kieruje się ktoś niezbyt zrównoważony – jednych nieco martwi, innych pozostawia obojętnymi a środowisko pisowskie, ale przyznaję uczciwie: nie całe - cieszy.
Tyle, że dopóki rzecz dotyczy jednego bloga lub nawet kilku blogów – właściwie nic się nie dzieje. Administracja usprawiedliwiając się, że nie ma skutecznych sposobów trwałej obrony przed spamem leniwie go usuwa. .Spamer pod nowymi nickami zamieszcza go ponownie i zabawa w paraliżowanie bloga trwa.
Trwa.
Ale może przestać trwać.
Może doprowadzić do sparaliżowania setek blogów i całego Salonu 24.
Nie trudno wyobrazić sobie setki potencjalnych spamerow, którym nie zależy na nickach, logujących się identycznie jak ten JEDEN, doskonale znany spamer, wciąż na nowo, którzy swój spam umieszczą na blogu Igora Janke, Jarosława Kaczyńskiego, Ściosa, FYMA, i tych wszystkich blogerów, których administracja z taką pieczołowitością promuje na stronie głównej salonu 24. Spam starannie spreparowany, o dużej „wadze” zebrany w setki sztuk – dokładnie tak, jak to robi spacer na moim blogu.
I co wtedy?
Obie sprawy pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego.
Ale to tylko pozór – bo tak naprawdę obie sprawy mówią dokładnie o tym samym.
O ataku.
Ataku bezprawnym, podłym i brutalnym - ataku kierowanym nienawiścią i o możliwościach obrony przed nim.
I tak, jak administracja Salonu 24 bezradnie rozkłada ręce wobec notorycznego naruszania praw jednych użytkowników przez innych użytkowników, niechcący przyczyniając się do rozzuchwalenia łamiącego prawo i bezradnie przygląda się wybrykom – a jej działania ograniczone są do likwidacji zbyt daleko idących skutków, bez możliwości dania poczucia bezpieczeństwa i realizacji zawartych w regulaminie gwarancji swobodnego korzystania z blogów swoim uzytkownikom – tak nasze państwo postępuje identycznie. Tolerując wybryki agresywnej mniejszości, odbiera większości obywateli ich prawo do poczucia bezpieczeństwa i spokoju, do zadowolenia z dokonanych wyborów, do nieoglądania przykładów notorycznego łamania prawa, kpiny z większości Polaków, lżenia ich patriotyzmu, ich woli, ich poglądów.
Tolerancja wobec zła zawsze kończy się źle.
Cieszmy się, że nie jesteśmy Japonią. Że ominęło nas gigantyczne nieszczęście.
I martwmy się, że nie jesteśmy Japonią. Że nie potrafimy wykształcić w części społeczeństwa solidarności w uczciwości i godności i pozwalamy nas samych wydawać na łup populistycznych, rzeczywistych, nie wirtualnych, spamerów.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka