Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
2570
BLOG

Bogaty prezes "tych najbiedniejszych"

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 171

 

 

 

Los jakby uznał, ze każde przedsięwzięcie Jarosława Kaczyńskiego (wcześniej obu braci Kaczyńskich), którego celem jest wykopanie dołków pod przeciwnikami kończy się wpadnięciem w nie samego kopacza.

Nie inaczej jest z pokazówką Kaczyńskiego p.t. zakupy w sklepie, która miałaby być odwetem na Donaldzie Tusku za przegraną, słynną debatę w 2007 roku.

Wszystko, dosłownie wszystko, co robi Kaczyński jest nastawione wyłącznie na to, by ustawić siebie samego, jako równego prezydentowi Komorowskiemu i premierowi Tuskowi i jeśli tylko się da, spróbować ich umniejszyć.

To cel wszystkich działań Jarosława Kaczyńskiego.

Stąd to uporczywe domaganie się nazywania go panem premierem, albo przynajmniej panem prezesem – ale nigdy panem posłem, którym tylko w istocie jest.

Formy grzecznościowe przewidują używanie dożywotnio jedynie tytułu prezydenta. Kaczyński, dzięki Bogu prezydentem nie był, nie jest i nie będzie. Premierem jest nie dość, że byłym, to bardzo króciutko, niewiele ponad rok, na szczęście dla Polski, sprawującym swój urząd.

Prezesem nie jest dla nikogo poza członkami swojej partii.

Kłamstwem ewidentnym są próby kreowania go „przywódcą opozycji” – nie jest żadnym przywódcą opozycji, bo w polskim sejmie są aż trzy partie opozycyjne, a Kaczyński nie jest nawet szefem klubu parlamentarnego i żadna z pozostałych partii w nim swojego przywódcy nie upatruje – a nawet wręcz przeciwnie.

Jest więc sobie pan poseł Kaczyński w swojej megalomanii i niezwykłej bucie – człowiekiem, który nie może pogodzić się z faktami, z demokracją, a przede wszystkim nie przyjmuje do wiadomości tego, że Polacy go odrzucili i nie chcą go widzieć na żadnym ważnym dla Polski urzędzie, zależnym od powszechnego wyboru.

No to żeby zrobić wrażenie na szaraczkach naiwnych, od których zależy ostatnia z dostępnych mu funkcji publicznych – funkcja posła – nasz „pan premier, prezes” w otoczeniu tłumku składającego się z wybranych aktywistów partyjnych i obstawy, limuzynami imitującymi limuzyny rządowe, z szumem opon i warkotem silników, zajeżdża pod wiejskie remizy i małomiasteczkowe domy kultury - „patrzcie jaki jestem ważny, wiedzcie, że wszystko mogę”

Nie wiem wprawdzie, jakim prawem zamknięto ulicę dojazdową do sklepu na Ochocie, który jest odległy o osiem kilometrów od sklepu, który Kaczyński ma kilkadziesiąt kroków od swojego miejsca zamieszkania – ale faktem jest, że wrażenie ważności nadjeżdżającej „ważnej figury” zapewne w okolicy wywołano.

No i zajechał niewielki człowiek, i robiono te zakupy, i przepłacano…tylko po to by udowodnić, że wszystko podrożało za tego Tuska. A nawet podrożało o wiele „tusków”, jak wyrażał się pewien zadowolony z własnej głupoty, bezczelny ignorant, w okienku telewizyjnym.

Nie będę zawracać głowy, czy dzisiejsze 55 zł wydane przez Kaczyńskiego – to tak naprawdę zaledwie 33 zł czy 30 zł wydane w innych sklepach. I czy dawniej było to złotych 24 czy 28 w tych samych sklepach.

Tylko odnotuję powszechny śmiech i kpiny z Kaczyńskiego – nawet Jadwiga Staniszkis i Elżbieta Jakubiak nazwały komicznym i wyśmiały się z tego chorego pomysłu człowieka, który chwali się, że wychowywał się „ w miejscach lepszych niż podwórka” – a do dziś korzysta z nabytych kiedyś, w odległych czasach, przywilejów.

Wspomnę tylko mimochodem zabawny komentarz:

„Jola, niestety, znów przegrała - tym razem casting na noszącą siatki z zakupami za Prezesem”

Bo w istocie, pozbawiony naturalnej męskiej galanterii Kaczyński, mimo, że dokoła był tłum mężczyzn, wysługiwał się kobietą, która dźwigała jego „siaty” z zakupami – czyli Beatą Szydło, która z martwą twarzą i takimże głosem – potulnie godzi się na rolę aktualnego „ocieplacza” pana-premierowego-prezesowego wizerunku.

Jednak znacznie bardziej istotna jest sprawa owych słów:

 „Biedronka to jest jednak sklep dla tych najbiedniejszych!”

Przyjrzyjcie uważnie moi drodzy temu zdaniu.

Ileż w nim pogardy. Pogardy dla własnego elektoratu. On, „pan prezes, premier” przecież w takich sklepach nie bywa i bywać nie zamierza. Nawet własnych służących do takich sklepów nie wysyła. Nawet po karmę dla kota.

Użycie słowa „jednak” – jakby miało ono moc wyjaśnienia, że to sklepy PRZECIEŻ nie dla niego.

Użycie słowa „tych” – „tych najbiedniejszych” – tego „ciemnego luda, który TO kupi” – tych, których głosy zapewniają Kaczyńskiemu taką ilość pieniędzy, ICH pieniędzy, że nie musi Kaczyński kupować w Biedronce ani w innych dyskontach. On, panisko, żyjący z podatków płaconych przez bieda-emerytów, którzy MUSZĄ kupować w sklepach „dla TYCH najbiedniejszych”..

O obraźliwej antyreklamie dla „Biedronki” i innych dyskontów, która winna skończyć się pozwem zbiorowym w sądzie – też rozpisywać się nie będę.

Mam przed sobą otwarty blog Jarosława Kaczyńskiego.

Widzę w nim tupet Hofmana i kłamstwa…kłamstwa… kłamstwa…i zdanie powalające bezczelną absurdalnością bezbrzeżnej megalomani:

„Przez Donalda Tuska bardzo wielu Polaków zostało zmuszonych do kupowania w dyskontach, nie dlatego, że chcą, tylko dlatego, że muszą.”

A ponad tym wszystkim ta rozpaczliwa chęć dania w tyłek „temu Tuskowi” .

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (171)

Inne tematy w dziale Polityka