Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
2710
BLOG

Cenność obywatela

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 119

 

Dzięki Ci Panie Boże, ze trzymasz z dala od władzy ludzi pokroju Czesława Bieleckiego i mam nadzieję, że nadal będziesz chronić nas przed uzurpującymi sobie prawo już nie tylko do podziałów na naród Polaków i naród Kolaborantów ( skoro naród – to chyba należy pisać dużą literą) – ale na kasty obywateli, cenne i cenności pozbawione.

Oto dzisiaj z ust tego złotoustego wodolejcy pisowskiego popłynęły słowa o tym, że w Polsce  najcenniejsi obywatele zginęli w katastrofie smoleńskiej, co oznacza, ze inni obywatele Polski, którzy giną w innych katastrofach, a także ci, ktorzy  nie giną i żyja - są mniej cenni. Ta „mniejsza cenność” pozostałych obywateli zawiera w sobie cały szereg potencjalnych stopni, klas i podziałów, na jakie nasz niechciany przez Warszawiaków, niedoszły prezydent Warszawy a niegdyś również niechciany przez Polaków, niedoszły prezydent państwa, chciałby nas poszufladkować.

Wpisuje się to oczywiście w rojenia Jarosława Kaczyńskiego o prawie do nazywania się Polakiem, wyłączania całych grup regionalnych z narodowości polskiej, snucia dywagacji (w czym zresztą mu nikt nie przeszkadza) o państwie totalitarnym, w jakim przyszło żyć prześladowanym prawdziwym Polakom spod znaku PiS..

Można spuścić miłosierną zasłonę na te faszyzujące brednie samego Kaczyńskiego, wszak sam się z nich wycofuje, by za chwilę ponownie do nich wracać, dowodząc, że za własnym natłokiem myśli niespójnych nie nadąża.

Można uznać, że perspektywa dobrze płatnego miejsca w Europarlamencie jest warta dla Bieleckiego każdej wypowiedzianej przez niego głupoty. A nawet im większa głupota – to jakby szanse wzrastają, wraz z potencjalnie łatwiejszą percepcją słów Bieleckiego przez „panaprezesapremiera” Kaczyńskiego.

Perspektywa ta wydaje się uaktywniać Bieleckiego, skrzętnie wspomaganego przez agresywnie pisowskiego dziennikarza, wynalezionego kiedyś przez Adama Lipińskiego, Bogdana Rymanowskiego – szczególnie, że zanosi się na sporo wakatów na pisowskich listach wyborczych, wiodących ku miłej perspektywie tysięcy euro, za trzy lata, kiedy to z PiS zniknie Zbigniew Ziobro i jego ludzie. Zresztą wakatów będzie więcej: Migalski, Kamiński, Kowal, kto wie, czy nie jeszcze więcej. Na przykład Jacek Kurski.

Porzućmy więc Czesława Bieleckiego i jego mrocznie kojarzącą się, sprzeczną z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, rasistowską, wartościującą bezprawnie, wycenę naszej obywatelskiej cenności – bo oto wspomniany Jacek Kurski walczy o życie – o życie polityczne, rzecz jasna.

Niesubordynacja Zbigniewa Ziobro i jego skandaliczny wybryk w Parlamencie Europejskim – dowodzi, że walka w PiS o przejęcie partii weszła w rozstrzygającą fazę..

Jeśli moja znajomość realiów politycznych podpowiadała mi, o czym pisałam już kilka lat temu, że musi dojść do konfliktu Kaczyńskiego z Ziobrą i że konflikt ten będzie śmiertelny dla jednej ze stron -  to zakładałam też, że wzajemne trzymanie się obu antagonistów za gardła uzbieranymi w czasie swoich rządów hakami – przyniesie jednak przegraną Ziobrze.

Dywagując nad sytuacją w PiS po przegranych jesienią tego roku wyborach – stawiałam tezę, że nowym prezesem PiS zostanie Paweł Kowal a ton partii nada obecne środowisko PJN, okrojone wszakże z części swoich aktywistów, którzy do nawet odnowionego PiS już wrócić nie mogą.

I wszystko wskazuje, że tak właśnie się dzieje.

Mamy trzy ośrodki walczące o władzę w PiS - Pawła Kowala, który zaczajony w PJN ma najbardziej komfortową sytuację – bo pozornie walczyć nie musi, czekając na wykrwawienie się pozostałych przeciwników. Kowal ma czas, ma trzy lata swojego europosłowania. Oczywiście nie jest zainteresowany dobrym wynikiem PiS.

Mamy Jacka Kurskiego, który posługuje się twarzą i popularnością Ziobry. Obaj są zainteresowani wymuszeniem rezygnacji Kaczyńskiego i doprowadzeniem do możliwie najgorszego wyniku PiS, który tę rezygnację może przyspieszyć. Obaj także mają czas – zabezpieczeni funkcjami w PE. Ale…oni mają świadomość, że jeśli nie uda im się teraz – to za trzy lata znikną z list pisowskich i z polityki w ogóle.

Trzecim ośrodkiem jest oczywiście sam Jarosław Kaczyński, który najwyraźniej miota się miedzy wolą odgrywania wodza wiodącego prawdziwych Polaków do zwycięstwa wyborczego – a paraliżującym strachem rodzącym chęć przycupnięcia w lawach sejmowych dokładnie w tej samej roli, jaką pełni obecnie: za nic nieodpowiadającej, wrzaskliwej opozycji.

Tak więc paradoksalnie wszystkie ośrodki chcą przegranej PiS – ale tylko Kaczyński na przegraną pozwolić sobie nie może.

No i są propagandyści, ostatnio podkreślający swoją niezależność – jak wozacy trzymający bat w rękach, gotowi zaciąć konie, gdy tylko na furce siądą ci, co przeżyją tę obecną walkę.

A gdzieś tam z tyłu, schowany w swoim gabinecie siedzi człowiek, który przygląda się tej ustawionej przez siebie grze, gotów w każdej chwili poprzestawiać swoje żywe pionki.

Ciekawe kto dla niego jest cennym, cenniejszym i najcenniejszym z obywateli?

 

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (119)

Inne tematy w dziale Polityka