Zabawne jest to, że zwolennicy PiS i wyznawcy Jarosława Kaczyńskiego, narzekający na Polskę, widzący jej koniec, ciemność dokoła i upadek, zniszczenie i jedną wielka katastrofę – gdy przyjdzie im pisać o własnym życiu, tu, w tej POlszy, UBekistanie, czy jeszcze gorzej nazywanej Ojczyźnie – opisują sielankę, własny dobry byt, sukcesy zawodowe i rodzinne, przyjemności, jakich dostarcza im otoczenie i kręcący się wokół nich świat. Opowiadają o swoich pasjach, zainteresowaniach, pracy , którym na przeszkodzie w realizacji ic nie stoi. Przechwalają się własnym stanem posiadania, kształceniem dzieci i wnuków na przeróżnych uczelniach, a nawet opisują doskonałą opiekę w szpitalach, w których zdarza się im, lub ich bliskim przebywać.
Dychotomia tkwiąca w tych ludziach – to wynik jednej najoczywistszej oczywistości – KŁAMSTWA, jakim są karmieni przez pisowską propagandę i jakie uznali za narzędzie własnej walki politycznej ze wskazanym przez tę samą propagandę wrogiem.
Bredni o wychowaniu własnych dzieci w gotowości do przelania krwi za Ojczyznę a nawet oddania życia – jakimi tu durnie epatują - pomińmy miłosiernym milczeniem. Nie wyobrażam sobie rodzica czy dziadków, którym bodaj przez sekundę powstałaby w głowie myśl o konieczności poświęcenia ukochanego przez nich dziesięcio, pięcio, szesnasto -letniego życia w interesie wskazanym przez jakiegokolwiek, szalonego i bezwzględnego polityka.
To właśnie brak takiej perspektywy, dostatek lub przynajmniej przyzwoite warunki życia w wolnym świecie, pozwalają ludziom na nieświadome zupełnie wspieranie tego, co jest, często straszliwie schematyczne i oderwane od ich własnej rzeczywistości. To życie w pewnej bajce, iluzji, która daje im poczucie nobilitacji i dowartościowuje i w żaden, ale to żaden sposób nie przekłada się na ich codzienność. Jest występem, akcją, udziałem w… ale nie ich życiem.
Piszę o tej sytuacji w kontekście potrzeby odpowiedzenia na postawiony mi dzisiaj zarzut zagalopowania się w ocenie rzeczywistości. Zarzut powstał w związku z moim tekstem „Szacunek Igora Janke”.
Po pierwsze, na wstępie, należy wyjaśnić nieporozumienie.
Z faktu, że Komisja Andrzeja Czumy stwierdza, że nie zdołała zebrać dowodów potwierdzających, że rząd Kaczyńskiego z nim samym na czele, wywierali naciski na polskie instytucje państwowe – nie wynika wcale, że takich nacisków nie było. Wynika jedynie, że Komisja nie potrafi na podstawie zdobytych dowodów ich istnienia udowodnić. I o tym mówi ten projekt raportu.
Odwrotnie w Komisji pod przewodnictwem Ryszarda Kalisza – raport zawiera stwierdzenia, że zdobyte dowody pozwalają postawić wniosek o postawienie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa .Ziobry przed Trybunałem Stanu, a kilka innych osób przed prokuratorem.
Tak więc, mówiąc o raporcie komisji do spraw nacisków – należy stwierdzić, że Andrzej Czuma realizował politykę PO i Donalda Tuska, która nie jest polityką polegającą, na zasadzie : dajcie mi człowieka, paragraf się znajdzie.
Donald Tusk od początku prowadzi politykę antykonfrontacyjną, co nie oznacza unikania konfrontacji, jeśli napotyka na agresję drugiej strony.
Nie jest to jednak polityka szukania i gromadzenia haków na przeciwników politycznych. Za wszelka cenę. I tak należy rozumieć zarówno słowa samego Donalda Tuska, jak i raport Andrzeja Czumy. Tylko tak i aż tak.
Zatem nie ja się zagolopowałam, ale mój oponent pisząc, że raport oczyszcza PiS i Kaczyńskiego. W zdaniu poniżej przytoczonym prawdą natomiast jest, że raport Komisji pod przewodnictwem Andrzeja Czumy musi być uznany za obiektywny i wolny od politycznego zacietrzewienia.
„Z powodu przynależności politycznej posła Czumy, raport oczyszczający jego politycznych przeciwników „musi być uznany za obiektywny i wolny od politycznego zacietrzewienia.”
Nie bez powodu mój wpis zaczęłam od swoistej dychotomii w myśleniu zwolenników PiS i wyznawców Jarosława Kaczyńskiego i nie bez powodu posłużyłam się dość jaskrawym przykładem, że najgłośniej wrzeszczą i malują Polskę w czarnych barwach ci, którym przecież żyje się bogato i bardzo kolorowo – jak chociażby samemu Kaczyńskiemu i jego baronom pisowskim,
Charakterystyczna jest i całkowicie oderwana od rzeczywistości niechęć do przyznania, że swój standard życia, powodzenie, sukcesy - zawdzięczają nie rocznym rządom Kaczyńskiego i dwuletnim rządom PiS, ale całemu procesowi demokratyzowania się Polski i jej rozwojowi przez ostatnie dwadzieścia dwa lata, a w tym aż czterem latom rzadów koalicji PO- PSL, czyli konsekwentnej, twardej, ale i bardzo elastycznej polityce Donalda Tuska.
To tyle polemiki.
http://renata.rudecka-kalinowska.salon24.pl/330553,wyrazy-szacunku-igora-janke
http://gschab.salon24.pl/330597,wyrazy-szacunku-pani-rrk-chyba-sie-troche-zagalopowala
Na koniec sprawa, której nie sposób dzisiaj nie poruszyć i pytanie, jakie nasunęło mi się natychmiastowe, gdy usłyszałam o śmierci Andrzeja Leppera.
Nie wierzę w samobójstwo.
I zastanawiam się, jaki związek z kampanią wyborczą i wiedzą Andrzeja Leppera o różnych ludziach z polskiej polityki – ma ta śmierć. Bo, że ma, jestem o tym coraz bardziej przekonana.
Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska
Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/
"Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi".
/Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/
&
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka