Pewnym echem odbiło się głównie w polskich mediach (osobna kwestia: czy aby nie dlatego, że nie dotyczy Polaków?) zdarzenie do którego doszło niedawno w pobliżu tzw. Bramy Śmierci byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau. Turysta z Niderlandów powiadomił Straż Muzealną o dwóch innych turystach „hajlujących” na tle jednej z wież wartowniczych. Nie bez odrobiny złośliwości można uznać za wiarygodną interpretację przyjętą przez „turystę z Niderlandów”. Albo tylko w oparciu o zaufanie do jego relacji, albo widząc jeszcze zachowanie młodych, jak się okazało Albańczyków, strażnicy zatrzymali ich, co skończyło się ostatecznie (zakładając wiarygodność relacji medialnych) postawieniem zarzutów „propagowania nazizmu”.
Nie wiem, czy w trakcie ewentualnego procesu oskarżyciel przedstawi jakieś dowody w postaci nagrań lub zdjęć, czy oprze zarzut jedynie na zeznaniach świadków. O wszystkim i tak rozstrzygnie sąd. Mając jednak na uwadze histerię towarzyszącą tego typu wydarzeniom oraz cynizm i obłudę środowisk liberalno-lewicowych zażarcie zwalczających wszelkie przejawy „hitleryzmu”, „faszyzmu” i „nazizmu”, proponuję oskarżonym następującą linię obrony. Powinni od pierwszej chwili twierdzić, że nie „propagowali nazizmu”, ale wyrazili swój sprzeciw wobec faszyzmu.
Uzasadnienie? Bardzo proste. Na tle symbolu „zbrodni faszystowskich” unieśli tryumfalnie w górę rękę naśladując gest znanej antyfaszystki Ilarii Salis. Zapomnieli jedynie (jeśli tak było), z emocji rzecz jasna, zacisnąć pięść. Chcieli w ten sposób uczcić zwycięstwo unijnej demokracji nad faszyzmem – Parlament Europejski obronił immunitet włoskiej europosłanki chroniąc ją przed faszystowskim (jej zdaniem) reżimem Viktora Orbana. Pani Salis, wraz z innymi członkami tzw. „gangu młotkowego”, sprzeciwiła się dzielnie węgierskim (i nie tylko) "faszystom". Sprzeciw był na tyle zdecydowany, że została oskarżona o współudział w pobiciu kilku osób, niektóre z nich zostały ciężko ranne.
Jeśli to wytłumaczenie nie pozwoli odeprzeć zarzutów, obrońcy będą mogli zaczerpnąć z zasobów tzw. sieci i przywołać wiele zdjęć pokazujących często bardzo znane postaci, które w różnych miejscach wykonują gest budzący uzasadnione skojarzenie z „hitlerowskim pozdrowieniem”. Z pewnych względów dobrym przykładem może być fotografia przedstawiająca „hajlującego” (przynajmniej tak można ją zinterpretować) komunisty Altiero Spinelliego. Ponieważ komunista jest z natury „antyfaszystą”, zatem przywołanie tego przykładu pozwoli obalić przypuszczenie jakoby uniesiona w górę ręka mogła być tylko symbolem faszyzmu. Przeciwnie, antyfaszyści również nie stronią od tej symboliki. Powołanie się na tę postać może mieć jeszcze dla (potencjalnie) oskarżonych ważny walor propagandowy. Manifest z Ventotene Altiero Spinelliego jest „biblią” europejskich federalistów, a jego postać można uznać za proroka wszystkich postępowych (a zatem antyfaszystowskich) środowisk. Czy to możliwe, by osoby powołujące się na takie autorytety mogły propagować faszyzm? Wykluczone.
Z początkowo niejasnych dla mnie powodów, na jednym z portali, komentujący to zdarzenie przypomnieli Świętą Inkwizycję. Po głębszym zastanowieniu doceniłem to skojarzenie. Inkwizycja robi za „czarnego luda” i „młot” na chrześcijaństwo (katolicyzm) zaciemniając grzechy protestantyzmu i ludobójstwo rewolucyjnej Francji. Współczesny „antyfaszyzm” całkowicie zaciemnia zarówno komunistyczne ludobójstwo jak i autorytarne zapędy współczesnej lewicy i liberałów gotowych zaakceptować każdą zbrodnie popełnioną w imię „idei postępu”. Zbrodnią jest bowiem, by przypomnieć inne wydarzenie, szczeniackie zachowanie (raczej pod wpływem alkoholu, a nie wyznawanej ideologii) też młodych mężczyzn, którzy na murze Cmentarza Żydowskiego w Oświęcimiu namalowali znaki przypominające swastykę. Czynem bohaterskim zaś, tłuczenie rurkami i młotkami osób przechodzących budapesztańską ulicą – wszak mogli wśród nich znajdować się faszyści popierający reżim Orbana.
Ale przywołane tu skojarzenie ma jeszcze drugie dno – czyż ta prostacko i propagandowo postrzegana Inkwizycja nie jest w istocie wzorcem, do którego, świadomie lub nie, nawiązują współczesne środowiska liberalno-lewicowe zwalczając wszystko co uznają za „herezję” – odstępstwo od wiary, że ludzkość musi zmierzać wytyczaną przez nie „ścieżką postępu”.
Minie kilka dni i tygodni. Opadnie propagandowy kurz emocjonalnego wzburzenia. Coś mi mówi, że nie doczekam się rzetelnej informacji o wynikach śledztwa i (ewentualnego) procesu. Czy Albańczycy są w istocie zwolennikami ideologii narodowo socjalistycznej lub faszystowskiej? Czy swoim zachowaniem (jeśli w istocie miało ono miejsce) w sposób w pełni świadomy dali wyraz tym sympatiom? A może z jakichś powodów nie zostali wpuszczeni na teren Muzeum (np. brak biletów) i sfrustrowani tym faktem, dali upust swoim emocjom w sposób najbardziej idiotyczny (może: jeden z najbardziej) jaki można sobie w tym miejscu wyobrazić? Czas pokaże.
Inne tematy w dziale Kultura