Dla jasności i porządku – skoro owo paskudztwo nie zaspokaja niczyich pasji kolekcjonerskich, lecz zwyczajnie truje, to trzeba ustawowo zabronić sprzedaży owych specyfików. Mając to na uwadze doceniam oddolne i spontaniczne działania rodziców pikietujących sklepy z dopalaczami i żądających ich zamknięcia. Czymś innym są jednak działania instytucji państwowych.
W medialnej i administracyjnej akcji „wypalamy” dopalacze martwi mnie jedno. Łatwość, wręcz entuzjazm, z jaką godzimy się na stosowanie przez państwo administracyjnych metod zwalczania zjawiska uznanego (w istocie z dnia na dzień) za szkodliwe.
Mam świadomość, że za obrazoburcze można uznać przywoływanie w tym kontekście casusu Pana Kluski, dla poparcia tezy, że machina administracji państwowej zniszczy każdego kogo uzna za wroga. Nie zmienia to faktu, że skutecznie (wystarczy skuteczność w warstwie propagandowej – ukształtowanie określonego nastawienia i pozyskanie akceptacji określonych działań) przeprowadzona akcja „wypalamy” dopalacze, może zainspirować rządzących do zwalczania podobnymi metodami innych zjawisk lub instytucji, które uznane zostaną za szkodliwe.
Innymi słowy, dziś dopalacze, a co lub kto następny …?
Inne tematy w dziale Polityka