Niedzielne popołudnie. Jedno z krakowskich muzeów. Bez pośpiechu i tłumu zwiedzających wędrujemy od sali do sali. Nagle zauważamy … pewną nerwowość wśród personelu. Po chwili podchodzi do nas pracownica muzeum i grzecznie informuje, że pozostało nam tylko 15 minut na dalsze „zwiedzanie”. Nie powiem żeby nam odjęło mowę, ale troszkę byliśmy zaskoczeni - była godzina 13.45.
Ale czego ja się czepiam – przecież „jest taka noc”, w środku której do Muzeum Narodowego we Wrocławiu wchodzi co 15 minut stuosobowa grupa zwiedzających. Czy to nie piękne? Otwarte muzea i karnie czekające w kolejkach (im dłuższa tym bardziej prestiżowa?) tłumy spragnionych kultury ludzi … .
Jestem za „zwiedzaniem” muzeów. I jestem przeciwny „akcji zwiedzania muzeów”. „Noc muzeów” skojarzyła mi się z informacją o wynikach badań socjologicznych dotyczących sposobu spędzania wolnego czasu przez mieszkańców Katowic – soboty i niedziele większość badanych spędza w … centrach handlowych. Innymi słowy - do 20.00 w „galerii” - a potem do muzeum … .
Obawiam się, że stadny charakter „Nocy Muzeów” sprowadza istotę „zwiedzania” do poziomu łażenia po „galeriach” handlowych. Bo wypada, bo inni idą, bo trzeba się pochwalić przed znajomymi – BYLIŚMY !!! Moim zdaniem, istotą kontaktu z kulturą jest świadomy (choć często nie wolny od czyjejś zachęty, sugestii, podpowiedzi) WYBÓR.
Jeśli już miałbym kibicować tej akcji (chodzenia do muzeów/centrów np. nauki „w ogóle”, nie ważne do jakich) to raczej w formie „Wyśpij się, a jutro idź do PRAWDZIWEJ GALERII, lub DO PRAWDZIWEGO CENTRUM”.
Inne tematy w dziale Kultura
