Retiarius Retiarius
333
BLOG

Czy premier i minister myślą o polskim "Breiviku"?

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 1

Ogłoszony przez Pana Rafała Ziemkiewicza „Wielki Konkurs Smoleński” dobiegł końca. Los okazał się okrutny dla Norwegów, a przyjazny dla polityków PO – w okresie poprzedzającym upublicznienie wyników pracy komisji ministra Millera, media spokojnie mogły zajmować się tragedią ... w Oslo.  

Warto jednak skorzystać z pomysłu i ogłosić „Wielki Konkurs Wyborczy” – do jakich działań gotowi będą posunąć się politycy PO by utrzymać się przy władzy?
Pytanie moim zdaniem jest jak najbardziej zasadne. Obserwacja działań czołowych polityków PO w ostatnich latach, tak w roli opozycji jak rządzących, skłania do oceny, że podstawowym kryterium ich postępowania jest interes osobisty i partyjny. Dlaczego tak uważam? PO,  po przegranych w roku 2005 wyborach, odmówiła wzięcia odpowiedzialności za państwo i bezwzględnie zwalczała legalne władze RP. Strategia dezawuowania polityków PiS-u i ich wyborców oraz odmawianie im należnych w demokracji praw znalazła swój tragiczny finał w dwóch wydarzeniach: tragedii smoleńskiej oraz zabójstwie Pana Marka Rosiaka. Ostatnie wypowiedzi premiera Donalda Tuska i ministra Radosława Sikorskiego – w swej istocie zrównujące część Polaków (w domyśle opozycję) z mordercą z Oslo – dowodzą zamiaru kontynuowania tej metody politycznej rywalizacji.
Wypowiedziom tym warto poświęcić nieco uwagi. Przyjmijmy pewne założenia. Pierwsze: politycy PO nie wiedzą co mówią – jeśli tak, zajmują absolutnie nie odpowiadające ich przymiotom stanowiska i choćby dlatego należy oczekiwać ich dymisji. Drugie: politycy PO wiedzą co mówią. Jeśli tak, czy ich słowa znajdują potwierdzenie w polskiej rzeczywistości? Czy w Polsce może pojawić się „Breivik”? Czy alternatywą dla PO jest chaos i agresja? Odpowiedź na pierwsze pytanie musi być pozytywna, zaś na drugie negatywna – szaleńcy pokroju Breivika (w mniejszej skali – o ile stopniowanie ma tu sens – „odpowiednikiem” będzie zabójca Pana Marka Rosiaka) mogą pojawić się w każdym kraju, niezależnie od jego ustroju i panujących stosunków narodowościowych oraz aktualnej sytuacji politycznej. Czy to jednak upoważnia polityków do wizjonerstwa i przedstawiania tak daleko idących zagrożeń? A jeśli nawet, czy uprawnione jest utożsamianie zagrożenia z jedną siłą polityczną? I to w kraju w którym to dawny członek PO zamordował działacza opozycji? Wielu blogerów dosadnie pokazało w swoich tekstach poziom hipokryzji i cynizmu polityków PO – przed agresją ostrzegają ludzie nawołujący uprzednio do „wyżynania” oponentów politycznych i grożący opozycji „wyginięciem”. Bez wątpienia mają (drugie założenie) świadomość swoich słów i znają ich kontekst. Dlaczego zatem świadomie narażają się na dość łatwą, choć bardzo ograniczoną (mając na uwadze sytuację na rynku medialnym) krytykę?
Dla wielu Polaków nie ulega wątpliwości, że PO to partia ludzi zadufanych w sobie, niezdolnych do sprawnego i skutecznego rządzenia i coraz śmielej sięgających po „białoruskie” metody sprawowania władzy. Zapewne czołowi politycy tej partii mają tego świadomość – wagon kwiatów dla ministra Grabarczyka nie przysłoni nieudolności PO w modernizacji i rozbudowie infrastruktury transportowej. Nieustające straszenie „moherami” i „katolami” (na marginesie, określenie „chrześcijański fundamentalista” to propagandowy majstersztyk) nie zmieni faktu, że symbolami upadku elementarnych wartości w zachowaniach polityków pozostaną Panowie Janusz Palikot i Stefan Niesiołowski. Nawet najbardziej efektowne sukcesy w walce z tzw. „kibolami” (w jakiej demokracji zwalczanie legalnych stowarzyszeń – esencji społeczeństwa obywatelskiego – może stanowić powód do dumy???) nie przemienią, słabego i uległego w relacjach z zagranicą premiera Donalda Tuska w męża stanu.
Wróćmy do słów premiera i ministra. Czy były one tylko twórczym zaadoptowaniem standardowej procedury „straszenia PiS-em” do tragicznych wydarzeń z Oslo? A co jeśli politycy PO mają świadomość, że wygrana w jesiennych wyborach wcale nie jest pewna? W jaki sposób PO, postrzegana jako cyniczna i nieudolna w rządzeniu partia władzy, będzie mogła zmienić nastroje społeczne? Co musiałoby się wydarzyć by wyborcy zapomnieli wszystkie winy? Jaką „ofiarę” rządzący będą musieli złożyć by zagwarantować sobie wyborczy sukces? Jak daleko posuną się by zachować władzę? A może udzielą im wsparcia jakieś zewnętrzne ośrodki, zainteresowane w utrzymaniu w Polsce status quo? W kontekście tych pytań wypowiedzi premiera i ministra przestają być tylko rytualną krytyką opozycji. Można je odczytać jako przygotowywanie opinii publicznej na mogące nadejść wydarzenia.  
Nie chciałbym być w skórze polityków PO – strach spojrzeć w oczy kolegom z partii. Raz, dwa, trzy … „odpadasz ty”. By żyło się lepiej … pozostałym.
Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka