Autor notki „Winni Powstania, Winni Smoleńska … „ zachęca do dyskusji, ćwiczeń logicznych i używania rozumu. Skorzystajmy z zaproszenia.
Autor krytycznie oceniając decyzję o rozpoczęciu Powstania sprowadza ją do zrywu wedle zasady „poszli nasi w bój bez broni”. Czym zatem – myślmy logicznie - wytłumaczyć tak długi okres trwania walk? Tu Autor może odpowiedzieć – heroizmem walczących powstańców. Z czegóż brał się ów heroizm – chyba nie ze świadomości, że jest się „prowadzonym przez dowódców na pewną klęskę”? Może zatem i tu Autor myli się, przeciwstawiając dowódców powstania ich podkomendnym?
Dalej Autor proponuje takie oto zestawienie: 96 do 200 000. I zwraca uwagę na fakt, że krytykując winnych śmierci 96 osób i rozbicia samolotu, nie sposób nie krytykować winnych śmierci 200 000 ludzi i zagłady stolicy „dużego europejskiego kraju”. Ba, jest jeden problem. Kto ponosi winę za śmierć walczących z bronią w ręku powstańców oraz ludności cywilnej? Kto zrównał z ziemią Warszawę? W jednym z komentarzy pod tekstem ktoś słusznie wezwał Autora by „zakwestionował … całą wojnę obronną”. Zadziwiające jak łatwo, zwolennicy (rzekomi) racjonalizmu i zdrowego rozsądku w spojrzeniu na naszą historię, ulegają emocjom i kierowani nimi (lub zwykłą niewiedzą) fałszują narodową przeszłość. W istocie to oni nawołują do samobiczowania i rozdrapywania ran - wszak to myśmy winni!.
Jeśli jednak przyjąć, jak chce Autor, współodpowiedzialność przywódców Polski Podziemnej za śmierć 200 000 ludzi, to czy można zrównać to, jak czyni Autor, z odpowiedzialnością za likwidację polskich elit? Pierwsze nadużycie Autora to uznanie wszystkich polskich ofiar związanych z Powstaniem Warszawskim za przedstawicieli elity. Idąc tym tropem można powiedzieć, że każda polska ofiara II wojny światowej to przedstawiciel elity. Jeśli jednak wprowadzić tu pewne zróżnicowanie (pomińmy kwestię precyzyjnego ustalenia ile z 200 000 ofiar zaliczymy do elity) to i tak Autor nie ma racji. Elementarna znajomość historii Polski w latach 1939-1989 (a poniekąd i później – ofiary afery „FOZZ-u”) da odpowiedź na pytanie o los polskich elit. Na koniec poruszę jeszcze jedną kwestię – Autor skupia się tylko na ofiarach i to tylko Powstania (pomija pozostałe ofiary wojny i ofiary wojennych oraz powojennych represji komunistów) – a nie bierze pod uwagę procesu kształtowania się „elity” w czasach PRL-u. Nie tylko fizyczna eliminacja przyniosła tak katastrofalne następstwa, ale także wypaczone reguły awansowania do „elity”. Efekty widzimy sami … .
Inne tematy w dziale Polityka