Jak mówi przysłowie "Każdy kij ma dwa końce".
Z jednej strony spuszczono psy ze smyczy, wataha dopadła wykreowaną przez nagonkę kość i kąsa ile sił. Uskrzydleni (choć do psów nie pasuje) i szczęśliwi będą tak szarpać i ogryzać chyba już do ciszy wyborczej.
Ale jest i drugi koniec. Śmiem twierdzić, że ten rozpaczliwy i pełen frustracji atak (po tak długim okresie wyczekiwania nerwy mogą puszczać), pokazuje jedno - 9.10.2011 roku będziemy wybierali pomiędzy wizją Polski proponowaną przez Prawo i Sprawiedliwość i prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a wizją Polski jaką mają nasi sąsiedzi.
Ja na Panią Merkel głosować nie zamierzam.
Inne tematy w dziale Polityka