Zawsze precyzyjny Pan Ludwik Dorn zasięgnął opinii fachowców i przeanalizował możliwe warianty "samobójczej" próby Pana pułkownika. To skłoniło mnie do rozwinięcia mojego wczesniejszego pytania (notatka z dnia zdarzenia) - dlaczego nie podano w mediach w miarę dokładnej informacji o charakterze obrażeń pułkownika? Przecież nad rannym pochylali się ... dziennikarze!
Temat "dziennikarze a sprawa pułkownika Przybyła" podjęto w kontekście rozważań o etyce dziennikarskiej - upraszczając, jak w tytule notki "Ratować czy filmować". Nie jest to chyba jedne możliwe postawienie sprawy - w końcu, nawet ratowanie kogoś, wymaga ustalenia źródeł zagrożenia, w tym przypadku - charakteru obrażeń.
A może było i tak, że stosunkowo spokojna reakcja zebranych w pomieszczeniu osób wynikała ze świadomości, że obrażenia Pana pułkownika nie są śmiertelne, a nawet nie tak tragiczne, jakich można było się spodziewać po usłyszeniu strzału. Pamiętają Państwo ten eksperyment - prosimy badanego o otwarcie pudełka, w którym jest groźne zwierze, a po chwili z pudełka wyskakuje pacynka na sprężynie. Napięcie i ulga.
Upraszczając - czekam na relacje dziennikarzy, którzy, po usłyszeniu strzału, weszli do pokoju i zastali w nim rannego pułkownika.
Inne tematy w dziale Polityka