Retiarius Retiarius
1864
BLOG

Nie chwalmy „wycieku” przed poniedziałkiem … .

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 51

 

Czytanie powieści detektywistycznych sprawia, że człowiek przestaje wierzyć w prawdziwość jakichkolwiek informacji poza ostatecznie dowiedzionymi, niestety, z reguły dopiero w zakończeniu książki.

Sensowność takiego podejścia zdaje się potwierdzać chociażby ostatnie wydarzenie, czyli iście zabójcza „próba samobójcza” pułkownika Przybyła. Niektórzy, może pod wpływem emocji, a może pod presją czasu rozpisywali się o żołnierskim honorze. Ja wyraziłem wstępnie zaniepokojenie brakiem informacji o obrażeniach rannego, nad którym w kilka chwil po zdarzeniu pochylali się dziennikarze (czyt.: „spece od informacji” ).

Dlatego i dzisiaj  daleki jestem od euforii w związku z „wyciekiem” dotyczącym wiadomych nagrań. Wolę postawić kilka pytań. Bez wątpienia cząstkowe efekty pracy krakowskich ekspertów wyciekły nie ot tak sobie.  Kto i dlaczego  właśnie te materiały postanowił puścić w eter?  Oczywiście, by dalsza część tekstu miała sens, muszę odrzucić najbardziej czarny scenariusz – niepotwierdzenie przez prokuratorów wojskowych podczas poniedziałkowej konferencji,  podanych w „Rzepie” informacji. Zakładamy zatem prawdziwość „wycieku”.

W zasadzie wszystko zbliża sie ku normalności  - sypie się kłamliwa, propagandowa narracja. Do opinii publicznej dociera świadomość, że ogłaszanie raportu przez Komisję Millera przed zgromadzeniem wiarygodnego (?) materiału dowodowego to kpina ze zdrowego rozsądku i elementarnej przyzwoitości, by nie sięgać dalej. Ale, czy ewentualne kilkudniowe opóźnienie w ogłoszeniu wyników ekspertyzy, byłoby szkodliwe (jeśli tak to jak bardzo?) dla sprawy rzeczywistego zbadania przyczyn tragedii?  Chyba nie. Bez wątpienia zaś, jak już ktoś zauważył na jednym z portali, "wyciek" daje zwolennikom ustaleń Pani Anodiny i Pana Millera czas na przygotowanie kontrofensywy.

Zaś obrońcy prawa Polaków do ustalania prawdy o tym co wydarzyło się 10.04.2010 r., w sobotę i niedzielę „wystrzelają” amunicję i po poniedziałkowej konferencji prokuratorów wojskowych będą już tylko powtarzać opinie sprzed dwóch dni.  Wybuchowy materiał może stracić siłę rażenia, a i strzał nie musi być celny. A materia jest bardzo delikatna i wymaga precyzji.  Łatwo narazić się na zarzut wypowiadania się bez znajomości całego materiału. Łatwo i o rozsądne postulaty, ale chyba nie do końca precyzyjnie umotywowane – powołanie nowej Komisji i WŁAŚCIWE zbadanie tragedii smoleńskiej to coś oczywistego (w świetle dotychczasowego przebiegu „śledztwa”), a nowe ekspertyzy mogą być jedynie kolejnym i bardzo silnym  argumentem za podjęciem tych działań, a nie nagle pojawiającym ich uzasadnieniem.

Jest jeszcze jedno pytanie.  A co jeśli podczas konferencji dojdzie do jakiejś „niespodzianki”? Przypominam, „wyciekł” fragment ekspertyzy, nie całość. A nuż się okaże, że owszem, słowa przypisywane Generałowi Błasikowi wypowiadał Major Grzywna, ale ktoś trzeci powiedział coś czego wcześniej w ogóle nie odczytano? I co, jeśli będzie to doskonale współgrało z obowiązującą linią wyjaśniania przyczyn katastrofy? Kto wtedy ośmieli się podważyć efekty pracy specjalistów z Instytutu Ekspertyz Sądowych, zaledwie dwa dni wcześniej uznane za absolutnie wiarygodne? A jeśli nawet, jaką wartość będą miały takie zastrzeżenia? Żeby być dobrze zrozumianym – chcę mieszkać w państwie, którego instytucje działają w sposób właściwy: profesjonalnie, uczciwie, praworządnie. I chcę ufać  tym instytucjom. Ale obserwacja dwóch dekad „wolnej” Polski, chociażby ostatni wyrok sądu „w sprawie  wprowadzenia stanu wojennego”, podpowiada by nikomu nie wypisywać tu czeków In Blanco.      

Ale przyjmijmy, że nie dojdzie do żadnego zaskoczenia – załóżmy po prostu, że wyciekł fragment najbardziej nośny medialnie. To i tak nie łudźmy się. Nikt – może nieliczni blogerzy – nie będzie przepraszał.  Nie po to blisko dwa lata działa się na rzecz uwiarygodnienia określonej wizji katastrofy, by nagle oddać pole rywalom. Obrońcy honoru  rosyjskich kontrolerów doskonale wiedzą, że dla nich jest to sprawa być albo nie być. I nie liczyłbym na to, że komuś nerwy puszczą, że ruszy go sumienie … .

Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (51)

Inne tematy w dziale Polityka