Tematu zdjęć ofiar katastrofy smoleńskiej nie sposób uniknąć. Jedno ważne zastrzeżenie, które może wpłynąć na ocenę moich rozważań – zdjęć nie widziałem i nie zamierzam ich oglądać.
Dlaczego? Zgadzam się z argumentacją, że są one (zakładając ich prawdziwość) ważnym materiałem dowodowym, ale nie mam ani wiedzy, ani środków by patrzeć na nie z takiego punktu widzenia. Tym powinny zająć się osoby kompetentne (także w wymiarze moralnym).
Dość jednorodne odczucia osób, które widziały zdjęcia, pozwalają mi wyrobić sobie opinie o charakterze zdjęć. I może też lęk przed doświadczeniem bólu i upokorzenia wsparł podświadomie decyzję o nieoglądaniu zdjęć. Z drugiej strony, może właśnie dlatego, że nie zostałem „porażony” tragizmem tych obrazów, trochę inaczej postrzegam motywy ich upowszechnienia.
Zgadzam się z opinią, że sprawca chciał nas upokorzyć, że chciał ponownie zamieszać w „polskim kotle” i pogłębić podziały. W kategoriach bieżącej polityki być może chciał także wpłynąć na zmianę nastrojów w kierunku niekorzystnym dla opozycyjnego PiS-u. Ale nie ulega wątpliwości, że sięgniecie po taki środek może dowodzić jednego – strachu. Nie wyzbywamy się cennych walorów ot, tak sobie.
Czego zatem boi się Putin? Oczywiście pytanie wynika z założenia, może nieuprawnionego, że za publikacją zdjęć stoją rosyjskie służby.
Kilka dni temu zamierzałem opublikować notkę „Polska, Europa i Świat po udowodnieniu zamachu z 10.04.2010 r.” Oto ona:
Nie ulega wątpliwości, że serwowana przez Tuska i Putina wersja katastrofy smoleńskiej nie przyjęła się. Nie ma znaczenia, że w sensie formalnym nadal obowiązuje. Co więcej, stopniowo coraz więcej osób pokonuje psychiczną barierę, o której mówił profesor Nowaczyk i dopuszcza udział osób trzecich jako potencjalnych sprawców katastrofy (czy, w tym kontekście: zamachu). I dzieje się tak nie z racji takiej czy innej oceny osoby i polityki Putina, lecz z powodu wniosków do jakich prowadzi zgromadzony materiał dowodowy.
Naturalną konsekwencją takiego stanu rzeczy, jest przyjęcie założenia, że w może nieodległym już czasie dowiedzione zostanie, że do tragedii pod Smoleńskiem doszło w wyniku zamachu. Co więcej, zapewne wskazany zostanie sprawca i raczej ślady poprowadzą na wschód.
Bez wątpienia będzie to nowa jakość z punktu widzenia stosunków międzynarodowych, w tym zwłaszcza z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej. Oczywiście zmiennych jest wiele – wynik wyborów prezydenckich w USA, rozwój sytuacji w Polsce, itd. Ale trend jest nieubłagany, a jego konsekwencje nieprzewidywalne.
I tego musi się bać Putin.
Inne tematy w dziale Polityka