Nie oburzałbym się tak bardzo na opinie wygłoszone przez panią Natalię Siwiec podczas wykładu wygłoszonego na Uniwersytecie we Wrocławiu. Jeśli wierzyć recenzentom (nie byłem, nie słyszałem) filozofię polityczną pani Natalii streścić można w zdaniu "d ... a rządzi światem".
Uogólniając - to żądze i namiętności, a nie wartości decydują o ludzkich zachowaniach. Żądza władzy sprawowanej nie dla dobra wspólnego, ale dla zaspokojenia ambicji i egoistycznych celów. Za władzą idą pieniądze i uleganie namiętnościom ... koło się zamyka.
Druga połowa roku 1980 i rok 1981 to okres w którym, moim zdaniem, wielu Polaków żyło wartościami. Komunistyczna propaganda sprowadzała tamten czas do prymitywnego obrazu pustych sklepowych półek, których monotonie pogłębiał tylko widok butelek z octem. Ale choć nie było za każdym rogiem takiego czy innego marketu, czuć było coś o wiele cenniejszego - poczucie swobody, wolności. I z wolnością, sprawiedliwością i rządami prawa, a nie z półkami pełnymi towarów, identyfikowaliśmy wówczas Europę.
Do jakiej Europy aspirują dziś protestujący Ukraińcy. Myślę, że do takiej samej. Wyidealizowanej. My mamy już za sobą doświadczenie bycia członkiem Unii i może jeszcze krótki, ale intensywny kurs funkcjonowania we wspólnocie. Zbyt często wspólne okazują się być problemy i trudności, a indywidualizowane korzyści. A pod wspólnym "sztandarem" kotłują się zróżnicowane interesy i bezwzględna walka, w której dawny Zachód brutalnie wykorzystuje wszystkie słabości dawnych "demoludów".
Jest tak, bo wspólnota nie jest budowana na fundamencie wartości (vide konstytucja) lecz korzyści. I od czasów Ronalda Reagan' a i Margaret Thatcher nie było na Zachodzie polityka, który byłby już nie tyle że zdolny, ale choćby skłonny zmierzyć się z wyzwaniami epoki, a nie zajmować się (często nieudolnie) administrowaniem i rządzeniem "z dnia na dzień". Ale jeśli, przykładowo, pani kanclerz Merkel, sądzi, że jej polityka współpracy z Rosją kosztem Polski przyniesie Niemcom korzyści, to się myli, tak jak mylili się politycy opuszczający w dobrych humorach w roku 1938 Monachium.
Bez wątpienia, lepiej dla Ukrainy i dla Polski byłoby, gdyby nasz wschodni sąsiad znalazł się w Unii. Przykład Węgier pokazuje, że nawet mały, ale zdeterminowany i ukierunkowany na wartości naród jest w stanie pokazać alternatywę dla realizowanej dotychczas wizji wspólnoty. Można śmiać się z wizji, że to my Polacy, mieliśmy zmieniać Unię. Ale historia to nieustanna zmiana, najgorsze trendy mogą zostać odwrócone i kształt europejskiej polityki może ulec zmianie.
Ale do tego potrzeba by politycy zakorzenieni w wartościach naszej cywilizacji, zdołali uświadomić wyborcom, że bez wartości nie ma także korzyści.
I choć temu uświadomieniu nie sprzyja swoiste funkcjonowanie niektórych polskich Uniwersytetów, to przynajmniej pokazuje na jakim poziomie jesteśmy. Zawsze to jakaś korzyść.
Inne tematy w dziale Polityka