Dawno temu, w wyborach prezydenckich w Polsce kandydowali, wśród wielu innych, panowie Kwaśniewski i Olechowski. W tym czasie spędzaliśmy wakacje ze znajomymi i ich rodzicami. Rodzice, dawni członkowie PZPR, sympatyzowali z panem Kwaśniewskim. Pamiętam ich niekłamaną radość gdy w mediach pojawiły się informacje o agenturalnej przeszłości pana Olechowskiego. Byli przekonani, że oznacza to kres marzeń kontrkandydata i gwarantuje sukces ich idolowi. Nie mogłem wyjść ze zdumienia. Jakiej umysłowości potrzeba by to wszystko połączyć i poukładać bez jednego zgrzytu i niedopasowania?
Popierać komunistycznego aparatczyka, który swoją władzę i pozycję zawdzięczał także Służbie Bezpieczeństwa, a równocześnie za dyskredytującą dla jego rywala, uważać współpracę z SB. Istna kwadratura koła.
Bez wątpienia podobny poziom logiki osiągnął w swoim programie pan Sekielski. Prezentując się jako zwolennik dekomunizacji i lustracji, powinien w sposób apologetyczny przedstawić zarówno premiera Jarosława Kaczyńskiego jak i posła Antoniego Macierewicza. Zadziwia też bardzo spokojny przebieg rozmowy z panem Lesiakiem, tak silnie kontrastujący z przesłuchaniem posła Piotrowicza.
Ale szkoda zajmować się logiką "wielkiego moralisty" - tak mi się kojarzył wczoraj pan Sekielski. Skupmy się na wnioskach jakie można wysnuć z jego programu.
Pierwszy, natury ogólnej:
a) należy zgodzić się co do tego, że dekomunizacja i lustracja to nadal istotne problemy, które muszą zostać rozwiązane.
Z niego wypływają kolejne, natury szczegółowej:
a) w tej konkretnej sprawie należy oczekiwać na szybkie stanowisko IPN-u dotyczące dokumentów prezentowanych w programie. Liczę też na gruntowne przebadanie przez historyków wywołanego tematu,
b) oczekuję na powołanie Komisji Sejmowej, która sporządzi listę wszystkich członków PZPR piastujących w Polsce po roku 1989 z wyboru lub z mianowania określone (do ustalenia) funkcje we władzach, sądownictwie, prokuraturze, i ... (do ustalenia),
c) oczekuję, że środowisko dziennikarskie uzna za potrzebne opublikowanie listy dziennikarzy, którzy należeli do PZPR i którzy podjęli pracę w reżimowych mediach po wprowadzeniu stanu wojennego, a którzy pracowali w zawodzie po rok 1989.
Klimatu dla zrealizowania tych postulatów na razie nie widać. Ale po zmianie władzy - jak najbardziej.
Choć istnieje ryzyko, że może tamtej stronie - program budził silne skojarzenia z propagandą stanu wojennego - chodzi o sprowokowanie oponenta. Próby wywoływania wojenek na tle obyczajowym i smoleńskim przestały być skuteczne (choć tu mamy dwa w jednym). Może postanowiono odgrzebać zapomniane już problemy - i za jakiś czas obejrzymy program o przygotowywanych przez zwolenników PiS-u listach proskrypcyjnych i znakowaniu domów działaczy PO.
I pomyśleć, że u zarania przemian, pani Jolanta Kwaśniewska oburzała się na dziennikarzy nazywających jej męża i jego partyjnych kolegów "komunistami". To "socjaldemokraci" - oponowała. Jacy z nich socjaldemokraci! Tacy jak z pana Sekielskiego lustrator i dekomunizator.
Inne tematy w dziale Polityka