Upublicznienie części nagrań pokazujących wiadome zdarzenie z udziałem posła Wiplera skłania do pytania o autora publikacji.
Niektórzy obstawiają w tej roli samego posła. Czy słusznie? Zróbmy rachunek zysków i strat. Nagranie uwiarygadnia posła – jego informacja o tym że został pobity przez policjantów jest prawdziwa. Czy jednak którykolwiek z kandydujących chciałby być, na krótko przed wyborami, oglądany w tak niesprzyjających okolicznościach? Jakie reakcje i uczucia wzbudzi w ludziach (w tym w wyborcach) widok okładanego pałką i bezsilnie wierzgającego nogami posła? Litość, śmiech, solidarność, współczucie? W mojej ocenie straty wizerunkowe przeważą nad korzyściami płynącymi z ewentualnego potwierdzenia swojej prawdomówności. Chyba, że upublicznienie nagrania jest tylko wstępem do jakiejś bardzo przemyślanej kampanii wyborczej.
Co więcej. Zakładając, że za upublicznieniem nagrań stoi Pan poseł, rodzi się pytanie o ryzyko ewentualnego wykrycia „sprawcy” i tegoż konsekwencje. W państwie praworządnym materiał od dawna byłby publicznie znany. W POlsce, za jego „ujawnienie” grozi kara.
Inni stawiają na otoczenie Pana Janusza. I w tym przypadku można przyjąć powyższą argumentację. To co raczej nie pomoże członkowi partii, nie pomoże też samemu ugrupowaniu.
A co jeśli za publikacją stoją „czynniki oficjalne”? I tu można zrobić rachunek strat i zysków. Co zapiszemy na konto strat? Kolejną kompromitację i tak już zdyskredytowanego min. Sienkiewicza? Dalsze osłabienie pozycji (bo nie autorytetu) prokuratury? Podważenie zaufania do policji? Czy jednak w POlsce, można tu mówić (patrząc z punktu widzenia rządzących) o stratach?
Jeśli przyjąć, że Pani Kopacz buduje swój wizerunek na przeciwstawieniu swojej osoby poprzednikowi, to upubliczniony materiał daje pewne korzyści. Za Sienkiewicza było źle – ale o tym krótko i po cichu. Teraz, pod rządami nowej Pani minister będzie dobrze – to wyeksponować. Ubezwłasnowolnienie prokuratury – czysta korzyść w patologicznie rządzonym kraju. A policja? A niech sobie przed 11 Listopada ludziska popatrzą co może ich spotkać w razie bliskiego kontaktu z policjantami.
Oczywiście w „państwie teoretycznym” doszukiwanie się „sprawcy” na szczytach władzy może wzbudzić pusty śmiech – toż samo mogła zrobić choćby sprzątaczka pracująca w odpowiedniej instytucji. I wielu, wielu innych.
I na koniec: czy jakiś dziennikarz zada Pani premier proste pytanie – co zrobiła, jako Marszałek Sejmu, by wyjaśnić „sprawę posła Wiplera”?
Inne tematy w dziale Polityka