Retiarius Retiarius
120
BLOG

Niepokonany.

Retiarius Retiarius Polityka Obserwuj notkę 2

 

I wszystko jasne. Niektórzy sądzili, że tocząc kolejne wyborcze batalie premier Donald Tusk marzył o wracających z emigracji rodakach, o dobrze opłacanych i zadowolonych ze swojej pracy lekarzach, nauczycielach i policjantach, o nowych drogach, o tym by wszystkim „żyło się lepiej”.

Kiepsko dziś wyglądają ci, którzy uwierzyli Panu premierowi. Napięcie opadło i „duży miś” zostawiając za sobą „cały ten syf” zdobył się na chwilę szczerości – marzył tylko o jednym „by zejść ze sceny niepokonanym”.     

Mimowolnie uwiarygodnił też przypuszczenia, że 7 lat jego rządów było jednym wielkim odreagowywaniem dwóch klęsk wyborczych z roku 2005.

Premier Donald Tusk może czuć dumę i satysfakcję, może publicznie głosić samozadowolenie, może uśmiechać się do kamer i obiektywów, ściskać przyjazne dłonie i odbierać gratulacje i pochwały.

Czego nie może? Nie może zmienić prostego faktu, że jedyne jego zwycięstwa jakie będą w przyszłości pamiętane, a i to do czasu, to wygrane w meczach piłkarskich rozegranych z partyjnymi kolegami.

Co więcej. To jego polityczny rywal, człowiek po ludzku przegrany, zostanie w pamięci pokoleń jako niepokonany. I to jego marzenia, pochłonięte przez smoleńskie błoto, będą wyznaczały polską rację stanu.

Dlaczego? Bo polityk „niepokonany”, to nie ten który wygrał X razy wybory, w tym ostatnie przed swoim odejściem. Polityk „niepokonany” to ten, którego idee, działania i osiągnięcia zostaną w dobrej pamięci przyszłych pokoleń.

Ale nie jest tak, że premier Donald Tusk niczego po sobie nie zostawia. O nie. Lata prowadzonej przez PO polityki dzielenia społeczeństwa i dyskredytowania opozycji przyniosły owoce.

Pozwolę sobie zilustrować to przykładem. Komitet wyborczy jednego z polityków PO kandydującego w wyborach prezydenckich wydał gazetkę. Na ostatniej stronie autorzy zaprezentowali, w ich mniemaniu zapewne żartobliwą, galerię prezydencką – w znane dzieła sztuki malarskiej wkomponowali poszczególnych kandydatów. Znamienne jest przedstawienie kandydata PiS-u. Trudno powiedzieć dlaczego przedstawiono go w postaci Mona Lisy. I nie to jest istotne. Bardziej zastanawia dlaczego słynącej z tajemniczości postaci przydano dwa konkretne atrybuty: nóż oraz zdjęcie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, najbardziej nieudane jakie udało się znaleźć.

Popuśćmy wodze fantazji. Jestem sympatykiem PO lub osobą bez wykrystalizowanych przekonań. Patrzę na ów „satyryczny” rysunek. I co? Mam się bać, że ów „człowiek PiS-u” (taka specyficzna kategoria wprowadzona w debacie przez kandydata PO) zadźga mnie w ciemnej ulicy? A jakie uczucia wywołać ma raczej nieatrakcyjny obraz „bezzębnego” starszego człowieka? Raczej nie sympatie. I to wszystko ma miejsce w mieście tragicznie naznaczonym skutkami ideologii wyższości jednych ludzi nad drugimi. Czy którykolwiek ze współautorów tego rysunkowego „żartu” choć przez chwilę pomyślał, że może to być, najdelikatniej mówiąc,  niestosowne?

Czy marzenie by stać się „niepokonanym” aż tak bardzo zaślepia?

Retiarius
O mnie Retiarius

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka