Może tak, może nie. Jako "car", może wszystko.
Wśród komentatorów zgoda panuje w jednej sprawie - wypowiedź ambasadora nie była "wypadkiem przy pracy". Powiedział to co miał powiedzieć. Dlaczego właśnie to i teraz? Tu określenie "prowokacja" też raczej łączy niż dzieli komentatorów zdarzenia. Jakiego zachowania zdawał się oczekiwać prowokujący? Większość uważa, że Rosjanie liczyli na raczej gwałtowną reakcję. Niektórzy wspominali nawet o możliwości nakazania Panu Andriejewowi by spakował walizki ... . Po co to wszystko? By w wyjątkowo trudnej sytuacji międzynarodowej osłabić pozycję Polski piętnując nas jako kraj rusofobiczny, a przez to niezdolny do prowadzenia racjonalnej polityki wschodniej?
Powiem szczerze, że te komentarze mi pochlebiają. Rosja widzi w nas poważnego gracza i dąży do ograniczenia naszych możliwości. Równie szczerze powiem, że nie bardzo chce mi się w to wierzyć. Po pierwsze, nie uważam byśmy byli aż tak silni; po drugie zaś nie sądzę by inni, potencjalni sojusznicy lub wrogowie, oceniali nas w oparciu o kryterium "rusofobii".
Można spojrzeć na sprawę mniej górnolotnie. Pan ambasador w wiadomym wywiadzie powiedział jak postrzega swoje zadanie - służenie interesom swojego kraju. Pan Rotfekd może zaklinać rzeczywistość mówiąc, że rolą ambasadora jest praca na rzecz poprawy relacji dwustronnych. A co jeśli druga strona uważa inaczej? Jakie interesy ma Rosja w Polsce? W zaistniałej sytuacji absolutne minimum to ograniczenie zakresu spodziewanych zmian, a maksimum to utrzymanie status quo. Ja wiem, że ambasador nie przeprosił. Ale przecież został "przeczołgany" przez samego dyrektora departamentu i prawie przyznał się do błędu. Nasza dyplomacja odniosła znaczący sukces, a i media "mętnego nurtu" nie musiały tłumaczyć się z traktowania po macoszemu wizyty Prezydenta RP w USA (ONZ?).
Świat składa się z drobiazgów. Małe też może cieszyć.
Pewnie jakiś niedosyt pozostał. Politycy PiS-u niestety nie wezwali do broni, a i Prezydent Andrzej Duda powiedział to co powiedział i nic ponadto.
Cierpliwość to cenna cnota. Jeszcze nie czas.
Inne tematy w dziale Polityka