Partia wezwała, i niedawny Marszałek Województwa Małopolskiego, musiał zamienić niepozbawione splendoru stanowisko na mało wygodne poselskie ławy. Bodaj Cezar powiedział, że lepiej być pierwszym w Hiszpanii niż drugim w Rzymie. Pan Marek w klubie poselskim PO nie jest nawet trzecim, czwartym, czy piątym. Postanowił chyba zawalczyć o lepszą pozycję.
Żal było słuchać. W odróżnieniu jednak od kilku komentatorów uważam, że Pan poseł skierował "przypowieść" nie pod adresem prezesa Jarosława Kaczyńskiego, lecz swojego, byłego już politycznego sojusznika Jarosława Gowina. Co za tym przemawia?
Po pierwsze - w trakcie wypowiedzi odwracał się w stronę ław rządowych, gdzie siedział minister Gowin.
Po drugie - nie sądzę, by był na tyle (mimo wszystko) bezczelny, by do prezesa Kaczyńskiego zwracać się per "Jarek".
I po trzecie - mówił o ministrze sprawiedliwości, a taką funkcję w rządzie PO-PSL sprawował obecny koalicjant PiS-u.
Sprawa zapewne drobna, ale pokazuje, że nawet tak żenujących wystąpień należy słuchać bardziej uważnie.
Inne tematy w dziale Polityka