rewident rewident
46
BLOG

Początek końca Rzeczpospolitej narkomanów

rewident rewident Polityka Obserwuj notkę 14

Pan Premier palił i się zaciągał. Krajowi dziennikarze chwalą szczerość i otwartość Donalda Tuska. Politolodzy (!!!) twierdzą, że tego typu wyznania zwiększą poparcie dla szefa rządu. Młodzież na forach internetowych również bierze w obronę swojego ulubieńca. Dziś możemy być pewni, że 49,5% głosów poparcia dla PO przetrwa jeszcze kilka prywatyzacji służby zdrowia i tysiące kilometrów niewybudowanych autostrad.

Gazeta Cezarego Michalskiego na swojej stronie internetowej grozi Ziobrze 3 latami więzienia za pożyczenie laptopa Patrycji Koteckiej. Podobno śledczy rozważają postawienie tak surowych zarzutów. Premier Pawlak gasi niepokoje Polaków pytających niecierpliwie o bezpieczeństwo energetyczne Rzeczpospolitej. Zdaniem ministra gospodarki mamy dziś nadwyżki mocy i nagłe zaćmienie Szczecina było tylko nic nie znaczącym incydentem. Szef klubu PO Chlebowski uznał lustracje za sprawę błahą i zbędną. Nie będzie otwarcia archiwów, bo Parlament ma podobno inne zajęcia. Jakie? Tego nikt nie wie.

To wszystko może przyprawić rozsądnie myślącego człowieka o rozstrój żołądka. Znikąd nadzieji. Polacy wciąż podrygują w rytm chocholego tańca jak zahipnotyzowani. Analiza zdarzeń mówi nam jednak, że sytuacja nie jest aż tak tragiczna. Uważny obserwator zauważy pierwsze światełko w tunelu.

Po pierwsze, uformowanie systemu dwupartyjnego byłoby dla Polski bardzo korzystne.  Nawet jeśli PiS przegra następne wybory z PO, w dłuższym okresie będzie możliwe przejęcie władzy przez trzeźwo myślących Polaków i rzeczywista reforma Państwa. Jeśli wciąż będzie istniała trzecia partia, przy obecnej ordynacji wyborczej, bardzo trudno będzie osiągnąć w jakichkolwiek wyborach większość 50% miejsc w Sejmie. Poza tym mniejsze partie są bardzo często rozgrywane przez rożne lobby i wpływowych przedstawicieli „elity" III RP. Wystarczy wspomnieć o Unii Wolności, która pokornie realizowała wszystkie postulaty michnikowszczyzny.

Po drugie, PO mogłoby zniszczyć PiS tylko poprzez zniesienie dotacji budżetowych dla partii politycznych. Dopóki 35 mln złotych trafia rocznie na konto partii Jarosława Kaczyńskiego, dopóty jest możliwy medialny kontratak PiS. Mało kto pamięta świetną kampanię telewizyjną z sierpnia 2007 roku, kiedy PiS poprawił w bardzo krótkim czasie swoje notowania o około 10%. Mamy tu do czynienia z pięta achillesową obecnego systemu lumpendemokracji. Po prostu, pieniądze otwierają drogę nawet do bardzo niechętnie nastawionych środków masowego przekazu.

Na szczęście PO nie jest w stanie zlikwidować owych dotacji, bo ulega własnej pazerności i chciwości koalicjantów z PSL i PZPR. Atakuje zatem PiS poprzez prokuraturę i media, jednak, w średnim okresie, będzie to tylko para puszczona w gwizdek. Ludzie, wbrew pozorom, oczekują konkretów od władzy i za kilka miesięcy powiedzą Tuskowi: „sprawdzam'. Przełomowym momentem może być zima 2009, kiedy zostaną uwolnione ceny energii, nasilą się procesy inflacyjne i spowolnienie gospodarki, a zrzucanie winy na PiS będzie już oczywistym absurdem nawet dla betonowego elektoratu PO. Nie należy liczyć tutaj na jakieś silne ruchy oddolne, bo głęboka apatia społeczna jest oczywistym faktem w Polsce. Spadek poparcia dla PO, w warunkach dwubiegunowego systemu partyjnego, zakończy się raczej absencją wyborczą obecnych zwolenników Donalda Tuska. A to samo w sobie może przynieść Polsce wiele korzyści.

Po trzecie, poszturchiwany PSL może stracić cierpliwość. Nie byłbym zaskoczony, gdyby ludowcy już dziś planowali wyjście z koalicji w połowie kadencji. Taktyka Pawlaka jest dość prosta. Przystąpić do władzy, napełnić portfele, a następnie ulotnić się z gotówką zostawiając koalicjanta z trudnym brzemieniem władzy. W ten sposób PSL zakończył polityczny byt Leszka Millera i nic nie stoi na przeszkodzie, aby tak samo potraktował Tuska. Chłopi świetnie rozumieją, że pozostawanie w rządzi do 2011 roku oznacza anihilację PSL. Opowieści w zjednoczeniu partii czy wspólnych listach wyborczych, można dziś włożyć między bajki.

Co ciekawe, mało kto zauważa, że normalna partia ludowa, bez postkomunistycznych naleciałości, jest naturalnym partnerem dla PiS, a nie liberalno-lewicowej PO. To tylko strach przed lustracją i obrona III RP umożliwił zawiązanie obecnej koalicji. W dłuższym okresie elektorat PSL i - w konsekwencji - jej działacze, będą musieli poważnie rozważyć przedefiniowanie politycznych sojuszy. Jest jasne, że PiS może to wykorzystać do osłabienia obecnego układu władzy.

Po czwarte wreszcie, wszechwładza specjalistów od PR, jak słynny demagog Eryk Mistewicz, który publicznie twierdził, że o wszystkim w Polsce decyduje Unia Europejska i liczy się już tylko marketing polityczny - olbrzymi wpływ na rząd tego typu ludzi, zapędzi Tuska w kozi róg. Skecz z marihuaną jest posunięciem bardzo ryzykownym i szkodliwym. Ludzie w Polsce są raczej konserwatywni w wyborach i znaczna część elektoratu o poglądach prawicowych przyjęła rewelacje o młodzieńczych wybrykach Tuska z dużym niesmakiem. Pamiętajmy, że PO pozyskało wiele prawicowych  głosów dzięki chytrym sztuczkom marketingowym (ślub kościelny, spotkania z hierarchami). Eksponowanie kontrowersyjnych wątków obyczajowych wpłynie raczej na obniżenie notowań postkomunistów i odpływ części wyborców PO do PiS.

W tej sprawie spece od PR nie wykazali się specjalną inteligencją. Należy przypuszczać, że tego typu błędów będzie więcej, bo Donald Tusk po prostu nie jest w stanie realizować funkcji kierowniczych w państwie i musi, w sposób ciągły, podtrzymywać zasłonę dymną chroniącą jego osobę.

Z tych kilku powodów, nie należy dziś zbytnio ekscytować się wysokim poziomem degeneracji funkcjonariuszy medialnych w Polsce. Ich taktyka jest bardzo prymitywna i niczym nie zaskakuje. PiS zamurował prawą stronę sceny politycznej, a strategia radykalizacji retoryki w okresie powyborczym przyniosła rezultaty. 30% wyborców to jednostki świadome i uodpornione na bełkot TVN czy GW. Resztę trzeba sobie po prostu skaptować spotami wyborczymi i propagandą. Z każdym dniem postępującego blamażu rządu Tuska, będzie to zadanie coraz łatwiejsze. Nie załamujmy rąk. Prawdziwa rozgrywka nawet się jeszcze nie zaczęła.

rewident
O mnie rewident

Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji... "Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka