Koronnym argumentem za odsunięciem PiS od władzy była rzekomo słabo prowadzona polityka zagraniczna. Jarosław Kaczyński i Anna Fotyga nie umieli podobno zjednać sobie zwolenników w Europie, konfliktowali Polskę z dużymi krajami europejskimi, a wobec USA wykazywali podejście wiernopoddańcze. Dyplomaci pracujący dla rządu PiS zostali nazwani dyplomatołkami przez byłego ministra spraw zagranicznych Bartoszewskiego. Przytłaczająca większość mediów poparła te opinię i chwaliła nowy rząd Tuska już kilka tygodni po wyborach.
Nieliczni trzeźwi obserwatorzy wskazywali na szereg kardynalnych błędów Platformy w polityce zagranicznej. Wyjazd do Moskwy i nieszczere uśmiechy polskiego Premiera, po którym w rosyjskiej prasie pojawił się słynny nagłówek: "nasz człowiek w Moskwie", uległość wobec Niemiec i rezygnacja z polityki historycznej, przy jednoczesnej cichej akceptacji na łamania praw Polaków zamieszkujących w Niemczech (zakaz używania języka polskiego w rozmowach z dziećmi) oraz sterowany przez Erikę Steinbach plan upamiętnienia przesiedlonych. Rząd Donalda Tuska pozbawił się jakichkolwiek atutów w rozmowach z mocarstwami ościennymi. Prestiż Polski, zamiast wzrosnąć, spadł, co potwierdzają dziś bezczelne groźby ambasadora rosyjskiego wobec naszego kraju oraz narastająca fala oszczerczych wobec Polski publikacji prasowych sugerujących udział Polaków w holokauście.
Na własnej skórze możemy doświadczyć czym jest polityka „brzydkiej panny" rekomendowana tak entuzjastycznie przez rzeczonego prof. Bartoszewskiego. Rząd PiS we współpracy z Prezydentem Kaczyńskim działał w sposób twardy, ale realistyczny. Poszukiwał sojuszy tam, gdzie jest to możliwe, a na szkodliwe działania wobec Polski reagował sprzeciwem. Dlatego dziś Prezydent jest w stanie zmobilizować grupę kilku prezydentów państw regionu i zabrać ich polskim samolotem do Gruzji. W tej samej sytuacji Donald Tusk mógłby skrzyknąć co najwyżej kilkunastu działaczy Platformy, kolegów od wieczornego kopania piłki. Wydarzenia w Gruzji pokazały kto, tak naprawdę, jest prawdziwym politykiem i mężem stanu, a kto, śmiesznym dzieciakiem, którego przerosły ambicje i zajmowane stanowisko.
Ostatnie reakcje Zachodu na atak Rosji na Gruzję pokazują dlaczego Kaczyńskim tak trudno było przebić się z polskimi postulatami w Europie. Rosja po prostu ma potężne wpływy zarówno w mediach, jak i sferach politycznych na Zachodzie - szczególnie w Niemczech i we Włoszech. Można dziś tylko gdybać ile antypisowskich artykułów w Corriere della Sera czy Sueddeutsche Zeitung było inspirowanych przez agentów rosyjskich lub wręcz pisanych za pieniądze FSB. Wiadomo jednak, że, po wkroczeniu wojsk rosyjskich na terytorium niepodległego państwa gruzińskiego, wiceminister spraw zagranicznych Niemiec oskarżył ofiarę tego ataku o łamanie prawa międzynarodowego. Co więcej, włoscy politycy wyłamali się ze wspólnego frontu natowskiego i nie zamierzają potępić Rosji. Dużym rozczarowaniem jest poza tym bardzo miękka postawa Wielkiej Brytanii. Jak widać tego typu kryzys pokazuje, że na naszych europejskich „przyjaciół" nie ma w ogóle co liczyć. Gra na Amerykę i mocne stawianie polskich interesów na arenie europejskiej jest zatem niedoskonałym, ale jedynym możliwym kierunkiem polskiej polityki zagranicznej.
Jeśli ktoś mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości jaka jest jakość „fachowców" lub -używając języka prof. Bartoszewskiego - „dyplogeniuszy" z otoczenia Donalda Tuska, wywiad udzielony przez byłego wiceministra spraw zagranicznych Waszczykowskiego, udziela wszelkich odpowiedzi. Wytrawny dyplomata i kilkuletni negocjator umowy na instalację tarczy antyrakietowej w Polsce, zdaje sobie świetnie sprawę, jaka jest waga jego słów. To, co mówi, jest bardzo wiarygodne, bo wpisuje się logicznie w szereg zdarzeń znanych już opinii publicznej. Potwierdza, poza tym, opinie krążące w pewnych, zbliżonych do władzy, dobrze poinformowanych kręgach.
Donald Tusk zdecydował się zatrzymać podpisanie umowy z Amerykanami, aby opinia publiczna nie przypisała tego sukcesu prezydentowi Kaczyńskiemu. Jeśli ten fakt się potwierdzi, mamy tu do czynienia z faktyczną zdradą interesów Państwa Polskiego (Trybunał Stanu). Waszczykowski barwnie opisuje przebieg spotkania w kancelarii Tuska, kiedy przyboczni Premiera powoływali się na 53% Polaków, którzy, zgodnie z sondażami, nie chcą tarczy w Polsce. Użycie tego typu argumentów przez Arabskiego czy Nowaka, jeśli nawet spotkało się tylko z milczeniem Tuska, całkowicie go kompromituje, gdyż tarcza antyrakietowa jest inwestycją strategiczną i jest oczywiste, że opinia publiczna nie może występować jako ekspert w tego typu sprawie. Zresztą metody wpływania na wyniki sondaży są powszechnie znane i nie ma potrzeby nawet o nich wspominać. Jednak to jeszcze nie wszystko. Dostajemy całkiem mocne potwierdzenie, że Donald Tusk przejął władzę w Polsce nie dysponując nawet jednym ekspertem od bezpieczeństwa Państwa. Gdyby tak nie było niechybnie odwołałby związanego z PiS ministra już w listopadzie 2007. Stało się jednak inaczej. Minister Waszczykowski wspomina, że próbował wytłumaczyć Tuskowi zasady strategii obronnej USA, ale ten w całej rozmowie nawet nie odezwał się jednym słowem. Widać, że Premier jest po prostu dyletantem, człowiekiem pozbawionym elementarnych kwalifikacji do sprawowania najwyższych funkcji w Państwie. Swoje polityczne istnienie zawdzięcza tylko poparciu dziennikarzy.
Druga osobą, która przeżywa dziś trudne chwile jest Minister Sikorski. Uwielbiany przez media, noszący drogie garnitury, absolwent Oxfordu, zażądał od Donalda Rumsfelda dofinansowania polskiej armii kwotą 20 miliardów dolarów. Zgodnie z relacją Waszczykowskiego, Amerykanin go wyśmiał. Rozumiemy teraz dlaczego Jarosław Kaczyński odwołał Sikorskiego ze stanowiska Ministra Obrony Narodowej. Radek jest po prostu osobą niepoważną, której nikt z Amerykanów nie traktuje na serio. Sikorski, niejako z dziecinnej zemsty na obecnej administracji Busha, postanowił porozumieć się z demokratami. Waszczykowski mówi tutaj o informacjach od Daniela Frieda, byłego ambasadora USA w Polsce, osoby bardzo wiarygodnej. Tak więc, powszechnie krytykowane, „przesłuchanie" ministra przez Prezydenta było tylko reakcją na faktyczny sabotaż salonowego fircyka, któremu ktoś nadepnął na frak. Osobiście bardzo jestem ciekaw jaki był pełen przebieg rozmowy Kaczyński-Sikorski i która strona była w niej bardziej agresywna.
Tak więc, w sprawie tarczy antyrakietowej mamy całkowitą kompromitację Premiera Tuska, jego otoczenia i Ministra Spraw Zagranicznych. Prezydent wykazał tutaj dużą trzeźwość umysłu i podjął szybkie i zdecydowane działania. W tym całym zamieszaniu śmieszą komentarze dziennikarzy, którzy przed wyborami agitowali na rzecz Platformy Obywatelskiej, a kiedy teraz okazuje się, że „król jest nagi" próbują rozpaczliwie przypisać część winy prezydentowi Kaczyńskiemu. Z kolei szeregowy elektorat PO przeciera oczy ze zdumienia. Miało być tak pięknie, tak spokojnie i tak profesjonalnie. A teraz trzeba przełknąc gorycz porażki.
Jestem finansistą, który stara się nie zapominać o historii, psychologii, polityce i poezji...
"Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem, chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył, to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka