Lubie pisać optymistyczne notki.
Miesiąc temu napisałem jedną - o tu, taką ładną.
No to teraz pora na kolejną.
Otóż od miesięcy słyszę, że Polacy mieli okrutnie zbiednieć, zostać sponiewierani przez brak węgla, benzyny, głód, odcukrzenie, paragony, truskawki und czereśnie grozy. Jeszcze w lipcu ukazywały się medialne doniesienia iż masowo rezygnują z urlopów. Ba, jak podał portal Salon24, PiS to nawet turbopobożnego gamonia zmusił do rezygnacji z wakacyjnego odwiedzenia Matki Boskiej, co jak cholera zabolało Polaków!
Okazało się, że jednak stanęło się ciut inaczej, tak kurde optymistycznie..
Tłumy w górach, nad jeziorami, nad morzem, na rodosach, za granicą.
Biura turystyczne mają rekordowy przerób..
Nie tak miało być.. no jakże to tak?
co to za Niebojący się jutra ludzie szczęśliwi chwilą?!
co to kurde ma być?!
Odpowiedź znalazłem na dzisiejszym salonie. Otóż to jest bal na tonącym titanicu, ostatnie podrygi (ostryga potwierdzi) itp. Wobec cały czas nadchodzącego kryzysu, galopującej inflacji ludzie pozbywają się na gwałt ostatnich pieniędzy, ostatnich oszczędności, póki jeszcze mają one jakąkolwiek wartość. Wiedzą, że zaraz potem wszyscy umrą. Z biedy, głodu, zimna und ciemna, od fiskusa und wirusa (i rzecz jasna od śmiercionek - ale to już było wiadome wcześniej).
Takiego armagedona zgotował im PiS. Oni po prostu wiedzą, że The end is near i że tym razem jest już na pewno nieuchronny (Tusk potwierdził, że jesteśmy jak te ryby w Odrze). I dlatego Polacy tak carpediemują, tak szastają, łapczywie chapią te ostatnie chwile. To dlatego jest tak fajnie, optymistycznie. To dzięki naszemu kochanemu Prezesowi.
Pan Kaczor jest debeściak. i jego mafia też. Niech żyje P.i S.!
-