Pojawił się w medialnym obiegu plan przewrotu. Pięciopunktowy. Nie wiem, czy prawdziwy czy wyssany z palca. Nie wiem też z czyjego. W sumie nieistotne. Wiem, że przemawia do wyobraźni i że jest absurdalny. Bazuje na absurdalnym założeniu, że fizyczne zajęcie budynku sejmu jest rownoważne zajęciu Państwa. Absurd. Gdyby tak było różne państwa co chwila zmieniałyby "właścicieli", wystarczyłoby tylko wynająć sprawnych terrorystów. Jednakże, w rzeczywitości Państwo to nie budynek rządowy. Serio. Czy jesli jakis głupek nawet z kumplami i uzbrojeniem wedrze się na Kreml albo do Bundestagu i nawet kogos tam ubije to Rosja zmieni się w Związek Radziecki lub Chiny, a Niemcy w NRD i tych drugich? Bez żartów. Mamy tez polskie doswiadczenie stanu wojennego. Jego wprowadzenie nie polegało głównie na przejęciu sejmu (w sumie nawet nie było takiej potrzeby). Przewrót to zupełnie inna skala przedsięwzięcia.
Projekt "przewrotu sejmowego", w moim przekonaniu jest na tyle nierealny, że można sie nim pobawić. No to pospekulujmy. Terroryści przejmują sejm. Co robi Kaczor? (trzymajmy się tej narracji, ale wiadomo że generalnie chodzi o sily dobrej zmiany, o prawą stronę). Jest kilka mozliwości:
1. Kaczor rozwala terrorystów (bez zbędnych ceregieli, z użyciem sił specjalnych, niekoniecznie z ukatrupianiem). To najbardziej prawdopodobny dalszy scenariusz. Kaczor zostaje okrzyknięty przez demokratów bandytą, drugi spawaczem itd. Czyli nic nowego. I życie płynie sobie dalej.
1a. Mamy "nakrecane wzmozenie", histerię po rozwaleniu terrorystow. Niebezpieczni dla otoczenia histerycy zostają zatrzymani. Zatrzymani stroją się w szatki bohaterskich "internowanych" (jest śmiesznie, dalsza kompromitacja "demokratów"), Kaczor zostaje okrzykniety bandytą, drugi spawaczem itd. Czyli nic nowego. A życie płynie sobie dalej.
2. Kaczor się poddaje (to mniej prawdopodobny scenariusz). Wybory. I Kaczor wraca z większą liczba szabel + więcej szabel mają środowiska radykalne. Po "demokratycznym" zawirowaniu mamy weryfikację i powrót do obecnej sytuacji ze znacznie większym przyzwoleniem społecznym na radykalne decyzje, wręcz na dyktaturę. Chcieliście mieć drodzy demokraci dyktatora - no to macie. Macie dyktatora posiadającego pełne błogosławienstwo społeczne :)
3. i najmniej prawdopodobny scenariusz: Kaczor się poddaje, przegrywa wybory (sfałszowane/zmanipulowane, bo inaczej się da), władze odzyskują "demokraci". I tu dopiero zaczyna się jazda bez trzymanki. Bardzo wątpliwe by życie płynęło sobie spokojnie dalej. Ludzi trafia szlag. Zaczynają sie naprawde masowe protesty i strajki (których obecnie od ponad roku tak bardzo nie mogą sie doczekać "demokraci" - bo nie ma ku nim powodów). "Demokraci" wprowadzają stan wojenny (trudno powiedzieć jak i na ile skuteczny), albo muszą odpuścić. Rewolta, albo kolejne wybory w jeszcze bardziej zradykalizowanej atmosferze zmiatają "demokratów". Jedną z pierwszych decyzji zwycięskich radykalistow jest internowanie (jesli nie eliminacja) wrogich "demokratów".
Podsumowujac, w którą stronę się nie obrócić dupa zawsze z tyłu, proszę zacnej "demokracji". Różnica tylko taka, ze może wczesniej zaboleć mniej albo pózniej, ale bardziej.
Te lużne spekulacje opierają się na stosunkowo nowej okolicznosci, z której "demokraci" chyba nie zdają sobie sprawy: otóż skończył sie monopol na przepływ informacji i dzieki temu widac jak fałszywa jest narracja "demokratyczna", zaś "fakty demokratyczne" są piorunem weryfikowane. Zwykli ludzie (ten suweren, pogardzany gdy tylko cos zrobi lub pomyśli nie po jedynie słusznej myśli "demokratów") co raz lepiej widzą i wiedzą, że interesy "demokratow" są najcześciej sprzeczne z ich interesami, że "wartości demokratyczne" (podobnie jak "elity demokratyczne") są wydmuszkami, frazesami, kitem. Podobnie jak nazywanie Kaczora faszysta, komunistą, dyktatorem itd tylko dlatego, ze stwarza szanse by wreszcie nie-było-tak-jak-było za nieboszczki demokracji.
-
