Odkąd wyjechałem z kraju nadwiślańskiego i odkąd zmieniłem rezydencję podatkową, do budżetu innych państw poprzez różne podatki trafiła równowartość ponad 21 000 zł, oraz wyliczyłem, że jeżeli wszystko będzie szło w sposób jaki zaplanowałem, to do końca roku najprawdopodobniej trafi kolejne ok. 13 500 zł (+/- 2000 zł).
Łącznie daje to niemal 35 000 zł wpływów budżetowych. Licząc miarą taką jak w PL, teoretycznie wyszłoby więcej podatków (abstrahując od tego, że nie miałbym takich możliwości rozwoju i, i tak nie zarobiłbym tyle), ale w krajach po których się obijam jest niższy VAT niż w państwie Tuska, a także nieporównywalnie większa kwota wolna od podatku. Nie mówiąc już o takich rzeczach jak to, że mogę liczyć na faktyczne wsparcie państwowe tam gdzie mieszkam, gdyby potknęła mi się noga, albo jak urodzi mi się dziecko itd.
Ojejku, kaska nie trafiła do Rostowskiego? Nie mam z tego powodu jakichkolwiek wyrzutów. Przeciwnie. Jestem rad, że nie dam z siebie zedrzeć, żeby PO-wcy moim kosztem mogli spełniać swoje zachcianki. Jednocześnie pozwalam sobie przekazać pewne kwoty na różne polskie organizacje pożytku publicznego.
Inne tematy w dziale Gospodarka