Jedną z najmocniejszych stron rosyjskiego rządu jest entuzjastyczne wykorzystanie najnowszych medialnych technologii. Premier wysyła zdjęcia topless szybciej niż aktualizowana jest strona Białego Domu. Prezydent wyznaczył oficjalną linię tworząc własną stronę, a ambasador Rosji przy NATO Dimitrij Rogozin założył sobie ostatnio anglojęzyczne i rosyjskie konto na Twitterze.
To szczególnie zabawne, gdy weźmiemy pod uwagę, że funkcja Rogozina to zasadniczo rosyjska wersja Johna Boltona sprzed powstania NATO - wiecznym przeciwnikiem, postacią drażniącą, przeciwieństwem instytucji wysłanym po to, by oficjalnie tę instytucję krytykować. Istnieją poważne plusy zatrudniania takich niedyplomatycznych dyplomatów - mają oni odwagę powiedzieć to, co wszyscy skrycie tylko myślą, a poza tym nie ma go w ten sposób na wewnętrznej scenie rosyjskiej, na której znany był z ksenofobicznych i rasistowskich tendencji.
Oto kilka przykładów tego, co Rogozin pisał ostatnio na Twitterze:
Dla mnie jest to kolejny dowód, że Rosja ma rację, a NATO nie.
NATO wolało nie zauważyć raportu Komisji Europejskiej o konflikcie na Kaukazie.
Zastanawiam się jaka będzie Europa za 15 lat?
Ostatnio odkryłem, że nowy Sekretarz Generalny NATO pisze na Twitterze. Stwierdziłem, że nie będę gorszy:)