
Nie jestem fanem pisania notek codziennie, albo kilka razy dziennie,
lecz pod wpływem impulsu, bądź jakiegoś innego bodźca, a te jak wiadomo kapryśne są.
I tak, przed momentem przypomniał mi się pewien epizod z podmiejskiego pociągu relacji, och! Nieważne...Wsiadłem na dworcu St.Lazaire, było dosyć tłoczno, bo i pora ku temu sprzyjała – koniec dnia pracy i wszyscy, którzy mieszkają poza Paryżem ( w tym i ja) muszą przejść „Czyściec” codziennej wędrówki do domu.
W czasach obecnego kryzysu nawet najbardziej majętni obywatele zostawiają swoje wypasione fury pod dworcem miejscowości gdzie rezydują, a sami troszeczkę się pauperyzując z tymi, co fury maja lekko zajechane lub nie maja ich wcale, podróżują do stołecznej metropolii, a to do pracy, a to w biznesach, a to zwyczajnie na zakupy lub po prostu pospacerować, gdzie kto dobrze się czuje. I o ile w stronę Paryża wszyscy jada wypucowani, skupieni lub jeszcze nie całkiem obudzeni i w zasadzie nie zwracają na współpasażerów uwagi, to podroż powrotna...ohlala!!
Po pierwsze, to Zbiór „A”, jakim jest „farsz” pociągu w stronę Paryża jest równy Zbiorowi „B” (Paryż – dom) jedynie pod względem liczby osób, ale tak na wagę i objętość, to już działania na zbiorach siadają, a to z powodu być może owczego pędu robienia zakupów, przecen i tych paru whisky z kumplami, no!
W każdym razie gdybyśmy żyli w niespokojnych czasach zbójców na drogach, to na bank napadaliby pociągi jadące po godzinie 18,00 z Paryża :)
Nie powiem i ja odkąd się przeprowadziłem za Paryż dostałem jakiegoś zespołu kompleksów niższości, bo „u nasz” to zamykają wszystko wcześniej, co jest oczywista bzdura, bo nie zamykają, ale na pewno jest mniej butików z rożnymi bajerami i ogólnie nikt z kramarzy nie jest samobójcą, by pchać się „na prowincje” z biznesami, itd..
Inaczej wygląda również percepcja pasażerów, po prostu wszyscy trochę się rozglądają, zanim wlepia ślepia w „ajfony” i inne Galaxy w poszukiwaniu straconego czasu, lub dla jego zabicia, lecz po to nam Matka Natura dala całkiem sporo zmysłów, żebyśmy nawet nie patrząc mogli albo słuchem, albo węchem wykryć coś bardziej interesującego od gapienia się na SG salonu24.
Pewnego kończącego się dnia siedząc sprytnie przy otwieranym oknie pociągu pędzącego akurat w stronę St.Cloud i gapiąc się na SG ukochanego portalu moje zmysły: słuchu i węchu, wykryły i określiły osobników płci obojga siedzących nieopodal, jako Rodaków. Było ich troje (hehe) i choć to nieładnie, zacząłem ich podsłuchiwać, bo moje nozdrza owiał znajomy odorek „J&B”, a więc prawdopodobieństwo usłyszenia „szczerych rozmów Polaków” było duże, a nasza barwna nacja miewa nieprzebrane pokłady szczerości: od ujawniania szczegółów życia prywatnego, aż do opinii ogólnocywilizacyjnych daleko wybiegających poza najbardziej nawet rewolucyjne tezy krwawej Rewolucji Francuskiej. To, wstyd się przyznać, jest zawsze inspirujące, dlatego ze polskie, emigracyjne doświadczenia przeważnie są bardzo nieprzyziemne, choć bywa, ze niekiedy, gdy czuje opary taniego piwska i słyszę bełkotliwe rozmowy języku polskim nieliteralnym, z przewijającymi się frazami z terminologii budowlanej, przetykanymi znakiem przestankowym typu „kurwa mac”, to nie słucham, bo i tak nic się o budowlance nie nauczę :)
Lecz tym razem najpierw usłyszałem słuszne pretensje pani do jednego z panów, ze popsuł biznes, bo „był wczorajszy” i dlatego zapłacili "1500", na co pan szczerze i dosyć gromko przyznał się, ze „był pijany, jak Polak” i zaśmiał się gromko i ja parsknąłem z cicha, bo w niektórych słownikach „polak” (mala litera specjalnie, bo w tym przypadku nie jest to rzeczownik, no jak to będzie? -własny) oznacza dosłownie pijak i zastanawiałem się, czy genealogia tego opisowego rzeczownika nie ma korzeni, hen gdzieś w ułańskich czerepach? Mniejsza z tym..
Po chwili drugi z panów trochę pomarudził na tego pierwszego, ale potem z zadowoleniem i w celu upublicznienia wyciągnął finalizacje biznesu i w tym momencie, słysząc szelest papieru o papier podniosłem wzrok i osłupiałem, bo tuz obok mnie zobaczyłem rycinę Tadeusza Makowskiego, wow!
Widocznie moje uniesione brwi stanowiły dostateczny dowód mojego bezmiernego zdumienia i uznania, bo gość zagadał:
„Do you know this? „ - czym mnie wkurzył, bo muszę tu nadmienić, ze mój typ nordycki typ urody zawsze prowokuje innych do zaliczenia mnie w poczet szlachetnej rasy wikingów lub, rzadziej germanów, dlatego zareagowałem wtedy trochę nerwowo i scenicznym szeptem wysyczałem:
„Tak, Tadeusz Makowski, poznałem po czapeczkach” - ajajaj, żałuję tego do dziś ponieważ facet spłoszony schował rycinę i zmilczał, a jego towarzystwo zaczęło oglądać dłonie, trochę szkoda...
Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura