***
Spacer po lesie, nocny spacer po lesie, nocny spacer po mokrym lesie..
Patrzysz na las, patrzysz pod stopy i wybierasz miejsce dla stopy między umarłymi jesienią gałęziami, jednocześnie, jak koszykarz już w zasadzie widzisz leśny „parkiet” dolnymi partiami oczu, a góra jest zajęta lasem i tym, co robią twoje dłonie i łokcie i...partnerką.. dawno nikogo nie chroniłeś.. Wierzchem prawej dłoni dotykasz biodra Mary, a właściwie jej puchatego Polara, starając się nie tracić tego kołyszącego magicznie kontaktu...
Jesteś Misiu na spacerze, na naszym pierwszym, a zachowujesz się, jak myśliwy. Będziemy polować na śpiące wiewiórki? Luzik, proszę..zwiad był dobry przedwczoraj w łóżku – zachichotała dosyć nerwowo - stój do diabła! Czy mam jeszcze czegoś się od Ciebie – o Tobie dowiedzieć?
Chyba to nieuniknione – klapnąłem zrezygnowany na karpę po starym kasztanowcu –nie śpię już trzecią noc, nie śpię już od roku...
Dosyć bezceremonialnie oderwała moje przedramiona, którymi obejmowałem własny tors, usadowiła się „na łyżeczkę” wtulając głowę jak najbliżej mojego serca i mocno objęła mnie w pasie: No to opowiadaj, a ja słyszę ten puls, bum, bum..i jak zaczniesz łgać, to też usłyszę bum, bum, bum... powierciła się jeszcze chwilę i znieruchomiała w oczekiwaniu, jak śpiąca wiewiórka. Drzewa nad nami szumiały deszczem, no dobra...
Od czego tu...w zasadzie to mój świat kręci się od kilku ładnych lat wokół Katedry w Chartres...Kiedyś jechaliśmy całą bandą, w przepełnionym vanie do Deauville. Był lipiec '98, dzień przed finałem z Brazylią, a my uciekliśmy z przepełnionego kibicami Paryża nad morze, ale jakoś nas zniosło w stronę Chartres, z powodu korków, chyba?
I wiesz, był poranek... z płaskiej równiny wyłoniła się majestatyczna Góra z Katedrą na szczycie, oblepiona równie starymi budynkami Chartres...wow! Wiem, ze bluźnię, ale żadna laska nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak ten widok. Coś tam wiedziałem w temacie, bo przecież zawsze lubiłem zapach Historii, ale tu mogłem dotknąć i dotykałem... uch! Szybko wspinałem się w Jej stronę.. Czytałem ciut wcześniej „Poszukiwanie zaginionej Arki Przymierza”, takie trochę nawiedzone, pełne nadinterpretacji i manipulowania faktami opracowanie jednego Angola...Hanckoka, tak. Katedra i Zakon Templariuszy ma tam wręcz symboliczne znaczenie, dużo znalazłem potwierdzeń, ale i sporo gość ponaciągał faktów do swojej wydumanej hipotezy. Pomijam to, bo mnie jednak od razu zaczęły kręcić rzeźby, witraże, sama bryła budynku, Labirynt... do tego stopnia, ze przestałem się nad sobą wreszcie rozczulać i identyfikować w sobie milion traum, syndromów, kompleksów... przestałem szukać po powrocie do Paryża nazw moich psychicznych dolegliwości, a rozpocząłem poszukiwania pasji, dokładnie to szukałem chyba w sobie samym wiadomości, sygnału życia...
Bum, bum, bum – wyszeptała sennie i pogładziła mnie po policzku...
Ej, nie ściemniam...potem, już w czasach Internetu zaczęła się jazda, bo okazało się, ze Katedra odpłaca mi natchnieniem, Czytaczami, ale rok temu dostałem od życia kopa...rozstałem się z Lily. Przestałem normalnie funkcjonować, śpię raz na trzy noce... do tego doszła Wandea, po której „Święto 14 lipca” jest co najmniej dla mnie dyskusyjne...i teraz na szczęście pojawiłaś się Ty, to było jak piorun...
może dlatego zachowuję się dziwnie na naszym pierwszym spacerze...,
bo o tym wszystkim pisałem, piszę i będę pisał,
bo o tym trzeba pisać...
Tego już nie słyszała, zasnęła.
Delikatnie podniosłem się na równe nogi, cały czas mając ją śpiącą niby dziecko w moich ramionach, a gdzieś w górze katedry kasztanowców szumiały deszczem ze zrozumieniem.
Post scriptum

Pierwsza Nagroda w konkursie na najlepsze opowiadanie o Powstaniu Warszawskim organizowane przez salon24.pl za 2014 rok
Zapraszam na mój blog:
https://robertzjamajkisite.wordpress.com/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura