Henry Threadgill – zapomniany mag jazzu
Rzadko wspominany, praktycznie nierecenzowany– oto los wielkiego artysty zapomnianego przez sympatyków i krytyków jazzu. Tak mi się wydawało do czasu dyskusji jaka przetoczyła się przez serwis Diapazonu, w trakcie, której okazało się, że ten muzyk jest ważny, a jego dorobek istotny z punktu widzenia przynajmniej kilku osób. Dlatego też postanowiłem w syntetycznym skrócie przybliżyć jego dyskografię, nie twierdzę, że pełną, bo to zajęłoby mi znacznie więcej czasu niż mógłbym poświęcić, ale niech będzie to służyło za taki mały portret przypominający dokonania tego muzyka.
Karierę Henry Threadgilla jak mało którego muzyka jazzowego można podzielić na kilka wyrazistych etapów i oto one.
Air (1971 – 1980)
W 1971 roku Threadgill wraz dwoma muzykami, basistą Fredem Hopkinsem i perkusistą Steve’em McCall’em zakłada zespół, Air. Kariera tego zespołu nabiera rozpędu dopiero po przeprowadzce zespołu do Nowego Jorku w 1975 roku. Od tego momentu grupa nagrywa kilkanaście płyt i zdobywa sławę jednego z najbardziej kreatywnych małych zespołów jazzowych.
Air „Air Song” (1975)
Niesamowity debiut. Już pierwszy utwór, który zgodnie z tytułem jest rzeczywiście tangiem. Threadgill na saksofonie tenorowym snuje powoli swoją opowieść, a towarzyszący mu muzycy nie pełnią tylko roli sekcji rytmicznej, ale również nadają nowe barwy tej opowieści. Świetny utwór, wspaniały początek historii Henry Threadgilla jako muzyka i kompozytora.
W drugim utworze, który jest najdłuższy zarówno pod względem tytułu, jak i czasu trwania, przynosi zmianę instrumentu u lidera, bowiem przesiada się on z tenoru na saksofon barytonowy, ale używa go w sposób jakby grał na tenorze. Wybiegając nieco w przyszłość, ciekawe, że zarówno ten, jak i pozostałe utwory na tej płycie wydają się być zupełnie improwizowane, gdy w końcówce kariery Threadgill zupełnie porzucił improwizację na rzecz absolutnej kompozycji. Wracając do „Great Body Of The Riddle” nie sprawia ten utwór wrażenia, że liderem jest Threadgill, bo wiele w takie, a nie inne brzmienie tej kompozycji wnosi wspaniale rozwichrzona perkusja McCalla. Prawdziwa perkusyjna uczta muzyczna. Swój udział zaznacza w takiej enigmatycznej solówce na basie Fred Hopkins.
„Dance Of The Beast” zaczyna się od zadziornej introdukcji granej przez sekcję rytmiczną, która ma coś w sobie z klimatu Art. Ensemble Of Chicago, ale to tylko takie pierwsze wrażenie. Threadgill tym razem na saksofonie altowym pojawia się dopiero około 3 minuty utworu i błyskawicznie podkręca tempo. Warto wsłuchać się w grę trzech muzyków, gdyż każdy gra jakby przeciwko sobie i każdy snuje jakby swoją opowieść, a mimo to muzyka sprawia wrażenie zupełnie przejrzystej. Znów Hopkins pokazuje swoją maestrię gry na basie.
Niezwykle udany ten taniec.
Po tych dwóch dość ostrych kawałkach, nadchodzi pora wyciszenia w utworze „Air Song”, gdzie Threadgill czaruje grą na flecie. Nie wiem dlaczego, ale jak słucham tego utworu, wracam myślą do gry Zamfira na fletni Pana w filmie Petera Weira „Piknik pod Wiszącą Skałą” i nie chodzi mi o podobieństwo, lecz ten sam niepokojący nastrój.
Reasumując, nieprawdopodobnie dojrzały i wspaniały debiut. Naprawdę urzekający.
- Untitled Tango [12:08]
- Great Body Of The Riddle Or Where Were The Dodge Boys When My Clay Started To Slide [13:29]
- Dance Of The Beast [11:03]
- Air Song [12:17]
All compositions - Henry Threadgill
Henry Threadgill - tenor sax-1, baritone sax-2, alto sax-3, flute-4
Fred Hopkins - bass
Steve McCall – drums
Air “Live Air” (1976)
To płyta zdecydowanie dla zdeklarowanych fanów Air, bowiem materiał nie dość, że pochodzi z dwóch różnych sesji, to jeszcze dodatkowo jakość dźwięku nie jest najwyższej próby, co nieco, a może nawet niż nieco psuje odbiór muzyki. Pierwsze dwa utwory pochodzą z sesji u Sama Riversa, dwa kolejne zostały nagrane na Uniwersytecie Michigan. To właśnie te dwa ogniste numery z Michigan tuszują nieco niezbyt ciekawy obraz pozostawiony przez dwa pierwsze utwory, co powoduje, że warto mimo wszystko zapoznać się z tą płytą. Pierwszy utwór „Eulogy For Charles Clarke” to jakby badanie przez Threadgilla możliwości fletu przy delikatnym akompaniamencie perkusji, dużo w tym ciszy i nie przeczę ma to swój urok, później męczy swoją perkusję McCall i w te jego próby włącza się powoli cały zespół. Dziwaczny to utwór, ale chyba nie do końca przemyślany. „Portait Of Leo Smith” (chyba chodzi o Wadadę Leo Smitha) jest nieco strawniejszy, ale chyba też nie do końca przemyślany. Pozostałe dwa są już popisem kolektywnej gry z której Air słynęło.
- Eulogy For Charles Clarke [10:37]
- Portrait Of Leo Smith [8:06]
- Keep Right On Playing Thru The Mirror Over The Water [15:30]
- Be Ever Out [5:40]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax, flute, percussion
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums, percussion
Air “Air Raid” (1976)
Podobnie jak w „Air Song”, tak i tym razem zespół raczy nas czteroma utworami, z tym, że pierwszy i trzeci są wyraźnie dłuższe od dwóch pozostałych. Koncepcja tria nie uległa zmianie, nadal mamy ten fascynujący dialog (trialog – słowo wymyślone przeze mnie) wrażliwych muzyków, w którym nie ma dyscypliny i de facto nie ma lidera. Każdy gra swoje, ale naprawdę układa się to w jedną zgrabną, choć może nieco zawikłaną całość. W pierwszym utworze tytułowym może zapoznać się z brzmieniem chinese musette, na której Threadgill rozpoczyna, ale później wykorzystuje już saksofon altowy, do swoich popisów. „Midnight Sun” to byłaby w zasadzie bardzo przyjemna ballada, gdyby tak tę kompozycję chcieli zagrać członkowie zespołu. Tak jej jednak nie zagrali i jeżeli jest ballada, to mocno oniryczna i nieco zblazowana. Bardzo fajny numer. I doszliśmy do trzeciego, najdłuższego utworu na płycie – „Realese”, w którym Threadgill gra na flecie i po raz pierwszy na instrumencie zwanym hubkaphone. Hubkaphone zaś to po prostu instrument perkusyjny zrobiony z kołpaków na koła samochodowe. Pierwszy raz, ale nie ostatni, Threadgill wykorzystał ten „instrument”. Inspirujący utwór, znów jakby w jakim sensie był echem poszukiwań Art. Ensemble Of Chicago. Ostatni utwór na płycie „Through A Keyhole Darkly” rozpoczyna Fred Hopkins grający arco na basie, ale już po chwili dołącza do niego Threadgill, tym razem na saksofonie tenorowym. Powolny to utwór, z jakąś taką tajemniczą i ponurą aurą, bez zbędnych wariactw, prawie, że brzmiący niezaskakująco i tradycyjnie, gdyby znowu nie to, że grający muzycy nie lubią to co łatwe i proste. Trzech muzyków, trzy indywidualności, ścierające się pomysły, z których rzeczywiście wychodzi jedna wartość dodana. Taki już jest ten zespół i taki będzie, więc nic dziwnego, że cieszył się taką estymą.
- Air Raid [11:55]
- Midnight Sun [7:05]
- Release [16:31]
- Through A Keyhole Darkly [7:20]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - chinese musette-1; alto sax-1,2; flute-3; hubkaphone-3; tenor sax-4
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums
Air “Air Time” (1977)
Ta płyta wyraźnie różni się od poprzedniczek, a choćby dlatego, że poprzednio wszystkie utwory były dziełem Threadgilla, gdy tym razem swój wkład wnieśli zarówno McCall, jak i Hopkins. Rozpoczynający płytę krótki, niespełna dwu i półminutowy „I'll Be Right Here Waiting...” autorstwa McCalla w zasadzie nic nie wnosi i jest taki zwyczajny, gdy weźmiemy pod uwagę, to co poprzednio grało trio. Prawdziwe airowskie granie zaczyna się dopiero na kolejnym utworze nazwanym bezpretensjonalnie „No. 2” i tam będziemy mieli do czynienia z tym do czego nas ten zespół zdążył przyzwyczaić do niesamowitych solówek McCalla oraz Hopkinsa, przeplatanych eksplozjami saksofonu Threadgilla. Bardzo energetyczny utwór, podnosi adrenalinę. Trzeci utwór „G.V.E.” Hopkinsa daje znowu możliwość zapoznania się z grą Threadgilla na hubkaphone, o którym była już mowa powyżej. „G.V.E.” to obsesyjny rytm, znowu jakby kłania się Art. Ensemble Of Chicago. Takiego Air jeszcze nie słuchaliśmy, to jakby muzyków natchnęła Afryka. Obsesyjny temat basu i ten enigmatyczne brzmienie fletu. Wspaniały utwór. „Substraction” to jakby dalsza część poprzedniego utworu i znowu Threadgill na flecie. Kolejny raz ręce składają się do oklasków, chociaż ta kompozycja jest o wiele bardziej stonowana niż rytmiczna poprzedniczka. „Keep Right on Playing Thru the Mirror Over the Water” zamyka płytę i tym razem jest to klasyczny, jeżeli można bu rzec Air z opętańczym trójgłosem saksofonu, basu i niesłychanie agresywnej perkusji. Takiej pasji jeszcze u McCalla nie słyszałem. Najostrzejsza kompozycja jaką dotąd Air nagrał. Kolejna bardzo dobra płyta.
- I'll Be Right Here Waiting... (McCall) [2:29]
- No. 2 (Threadgill) [11:46]
- G.V.E. (Hopkins) [6:59]
- Subtraction (Threadgill) [13:20]
- Keep Right on Playing Thru the Mirror Over the Water (Threadgill) [9:04]
Henry Threadgill - alto sax; tenor sax; flute; bass flute; hubkaphone
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums; percussion
Air “ Open Air Suite”(1978)
Pierwsza w dorobku Air płyta mająca charakter suity, którymi kolejnymi odsłonami są karty. Należy rozumieć, że Air proponuję nam tym razem grę w pokera, ale jak to w tej grze bywa nieco blefuje. Zabawne, że tym razem zespół nagrywając tę płytę, chyba nie miał zbyt dużo świeżych pomysłów (nie miał dobrych kart) i to wyraźnie słychać. Czuć w tej muzyce nieco nieładu i jakby takiej spójnej myśli, którym cechowały się poprzednie albumy. Jak na suitę to jakoś to wszystko brzmi niespójnie, ale dość narzekania, bo pomimo tych rzucających się w ucho pewnych niedoskonałości, nadal jest to Air, który czarował nas tą kolektywną muzyką, w której równocześnie każdy jest liderem i każdy akompaniatorem. Ciekawostką jest, że pierwotnie płyta miała składać się z pięciu utworów, ale jeden „Card Three: Trummps Room 201 Bed 3” na płytę się nie dostał, dlatego mamy taką niekonsekwencję w tytułach utworów.
- Card Two: The Jick or Mandrill's Cosmic Ass [7:25]
- Card Five: Open Air Suit [10:22]
- Card Four: Strait White Royal Flush... .78 [6:15]
- Card One: Cutten 2 Knuckles + 2 Widows + 2 Tricks /3 [15:30]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; tenor sax; baritone sax; flute
Fred Hopkins - bass; maracas; stick
Steve McCall - drums; percussion
Air “Live at Montreux 1978” (1978)
Występ Air w Montreaux nie zostało zwieńczone niestety dobrą płytą. Nie zarzucam jej niczego innego poza tym, że jest to poprawna i co za tym idzie przeciętna płyta. To co do tej pory było siłą Air czyli przejrzystość i klarowność improwizacji, jakby zupełnie się tu zagubiło czego świadectwem może być choćby pierwszy utwór „Let's All Go Down To The Footwash”, nieco bezładny i jakby dążący donikąd. Ot takie granie bez specjalnego pomysłu i kulminacji. Również kolejny utwór „Abra” też raczej świadczy o zagubieniu. Niezbyt ratuje ten obraz ostatni utwór „Suisse Air” (wspólna kompozycja muzyków), w której muzycy próbują odnaleźć ducha Afryki, którym nas raczyli na płycie „Air Time”, a Threadgill czaruje nas grą na hubkaphone. To jednak za mało, żeby uznać tę płytę za dobrą, chociaż ekstatyczna końcówka „Suisse Air” może się podobać.
- Let's All Go Down To The Footwash (Threadgill) [11:12]
- Abra (Threadgill) [12:50]
- Suisse Air (Threadgill, Hopkins, McCall) [15:07]
Henry Threadgill - alto sax; tenor sax; baritone sax; hubkaphone
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums; percussion
Henry Threadgill „X-75 Volume 1” (1979)
Płyta – eksperyment, który jakby miał świadczyć przy tytule znacznik „volume 1” miała mieć swój dalszy ciąg, ale część druga nigdy nie została nagrana i zrealizowana. Już sam skład zespołu może wywołać zaciekawienie, bo oprócz czterech muzyków grających na instrumentach dętych, występuje 4 basistów oraz wokalistka. Jeden z czterech utworów już znamy, jest to „Air Song” z pierwszej płyty Air, pozostałe zostały napisane na tę płytę. Powiem szczerze, że dziwna jest ta płyta i zawarta na niej muzyka, ale mimo tej dziwności może się podobać. „Sir Simpleton” z ciekawym śpiewem Aminy Claudine Myers, „Celebration” z taką bajkową aurą, „Air Song”, który jest jakby wypadem na teren współczesnej kameralistyki i który świadczy, że ambicje Threadgilla – kompozytora wykraczają poza obszar muzyki jazzowej i na koniec „Fe Fi Fo Fum”, najambitniejszy i chyba najlepszy utwór w tym zestawie, też penetrujący obszary daleko od jazzu. Płyt, jak wspomniałem eksperyment, będący ciekawostką, ale ukazujący Threadgilla od innej strony jak nie tylko ciekawego improwizatora jazzowego, ale również jako zdolnego kompozytora bez dodania przymiotnika „jazzowego”, bo trudno określić muzykę na tej płycie jako jazzową.
- Sir Simpleton [6:26]
- Celebration [13:21]
- Air Song [10:21]
- Fe Fi Fo Fum [13:00]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; bass flute; flute
Douglas Ewart - bass clarinet; piccolo; flute
Joseph Jarman - soprano sax; flute
Wallace McMillan - piccolo; alto flute; tenor sax
Amina Claudine Myers - vocal
Leonard Jones - bass
Brian Smith - piccolo bass; bass
Rufus Reid - bass
Fred Hopkins - bass
Air “ Air Lore” (1979)
Tym razem Air nie zaprezentowało swojego materiału, ale wzieło na swój warsztat standardy Scotta Joplina i Jelly Roll Mortona. I tu osobista refleksja. Gdy jakiś artysta bierze się za cudze kompozycje, to oczekuje od niego, że jakoś odmiennie spojrzy na oryginalny materiał i nada mu jakiś swój indywidualny rys, wniesie jakąś odmienną wartość, a czasami przeskoczy oryginał, chociaż jest to niezwykle rzadkie. To ostanie czasem się udaje, wystarczy podać przykłady z historii muzyki niezwiązanej z jazzem, żeby to sobie łatwiej wyobrazić. Takimi przykładami mogą być: Animals i „House Of The Rising Sun”, którego wykonanie przebija zarówno co z tym utworem zrobił Bob Dylan, ale również Nina Simone, Jimi Hendrix i „Along The Watchtower” w porównaniu z pierwotnym wykonaniem Boba Dylana, Joe Cocker i jego wykonanie mdłego beatlesowskiego kawałka „With A Little Help From My Friends”. Ale dość o tym, wracając do wykonania standardów przez Air, można mieć do nich szacunek, ale czy to czym wcześniej pisałem zostało spełnione, w to nieco śmiem wątpić. Niewątpliwie ta płyta wywarła na krytykach jazzowych pozytywne wrażenie, ale u mnie wzbudziła niedosyt. Nie tego po Air oczekiwałem. Niestety tą płytą znowu mnie zawiedli. Powiem szczerze, jeżeli chcę powrócić do starych czasów, to wolę sobie włączyć płytę Dona Byrona „Bug Music”.
- The Ragtime Dance (Scott Joplin, arranged by Threadgill, Hopkins & McCall) [9:20]
- Buddy Bolden's Blues (Jelly Roll Morton) [9:30]
- King Porter Stomp (Jelly Roll Morton) [3:52]
- Paille Street (Threadgill) [2:20]
- Weeping Willow Rag (Scott Joplin, arranged by Threadgill, Hopkins & McCall) [11:31]
Henry Threadgill - tenor sax; alto sax; flute
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums; percussion
Air “Air Mail” (1980)
Tym razem materiał został napisany przez wszystkich członków zespołu. Każdy napisał jeden utwór i wyszło to chyba Air na zdrowie, bowiem płyta jest naprawdę bardzo ciekawa i zaciera przynajmniej dla mnie te niezbyt pozytywne wrażenie po poprzedniej płycie „Air Lore”. Początek płyty to kompozycja McCalla „B.K.” – dynamiczny swingujący kawałek ze świetną partią fletu i pięknie brzmiącym basem. Oczywiście nie mogłoby się obyć w utworze perkusisty sola perkusyjnego. Jest i co prawda krótkie, ale znakomite. Dobre otwarcie. Po nim prezentuje się Hopkins ze swoim utworem „R.B.”. Sugerowałoby, że będzie to rhytm and blues, ale jest to wyciszona ballada z cudownie brzmiącym basem i dźwiękiem perkusjonaliów przypominających dokonania Art. Ensemble Of Chicago. Saksofon Threadgilla odzywa się dopiero w piątej minucie utworu, który trwa ponad osiem minut. Bardzo efektowne i ciekawe podejście do kompozycji. Kupuję to. Chyba w tym wszystkim najsłabsza jest kompozycja Threadgilla „C.T., J.L.”, a chyba dlatego, że jest za długa (ponad 18 minut). Tak wiele się w niej dzieje, że w pewnym momencie sam stwierdziłem, że jest to szkic utworu, a nie skończona forma. Może zresztą tak miało być, ale mnie to nie zachwyca. Trochę sobie narzekam, ale tak czy owak to bardzo dobra płyta.
- B.K. (McCall) [8:55]
- R.B. (Hopkins) [8:19]
- C.T., J.L. (Threadgill) [18:27]
Henry Threadgill - tenor sax; alto sax; flute; bass flute; hubkaphone
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - drums; bells
The Chicago trio Air was at a high point on this 1980 date, thanks in part to remarkable percussive foundations provided by the lateSteve McCall and his interaction with bassistFred Hopkins, plus the amazing solos and versatility of nominal leaderHenry Threadgill. Besides alto and tenor sax, flute, and bass flute,Threadgill plays his own unique instrument called the hubkaphone and makes it just as memorable a weapon as the other horns.
Air , Sextet, Sextett (1981 – 1986)
Henry Threadgill Sextet “When Was That?” (1982)
Pierwsza płyta sextetu (?) zachwyca już od wspaniałej, acz krótkiej ballady „Melin”.Promieniuje z niej taki nadzwyczajny, nieziemski spokój i ten kornet Olu Dary. Pięknow czystej postaci. Magicznie brzmi również następny utwór i nie mógłbym wspomnieć o pięknym selektywnym dźwięku. Dużo w tym utworze dzieje się pod powierzchnią, proszę posłuchać basu Hopkinsa i picollo basu Briana Smitha, to on robią z tego utworu prawdziwe dzieło, a nie dość banalna partia fletu na pierwszym planie. Wszystko się aż gotuje pod powierzchnią, ale nie wylatuje na zewnątrz. Znakomita rzecz. Maestria. Forma marszu to jak się później okaże specialite de la maison Threadgilla i taki jest właśnie Just B – wspaniały, choć ponury. Kolejny tytułowy utwór mógłby spokojnie zostać zaadaptowany jako muzyka do jakiejś burleski. Ach, co za energia i te echa Nowego Orleanu. Kolejna odsłona fascynacji Nowym Orleanem to końcowy numer „Soft Suicide At the Baths”. Znów palce lizać. Doskonała płyta, jedna z najlepszych jaką Threadgill nagrał.
- Melin [3:38]
- 10 to 1 [11:25]
- Just B [4:12]
- When Was That [10:19]
- Soft Suicide At the Baths [11:06]
[All compositions, Henry Threadgill]
Henry Threadgill – flute, bass flute, clarinet, alto sax, tenor sax
Craig Harris - trombone
Olu Dara - cornet
Fred Hopkins - bass
Brian Smith - piccolo bass
Pheeroan akLaff - drums
John Betsch - drums
Air “80 ° Below '82” (1982)
Ostatni album w oryginalnym składzie Threadgill – Hopkins – McCall. Po nagraniu tego albumu z grupą rozstaje się McCall, a jego miejsce zajmie Pheeroan akLaff. Od razu powiem, że płyta ta nie jest najwyższych lotów do których Air nas przyzwyczaił. Pierwszy utwór na płycie to „Chicago Breakdown” Jelly Roll Mortona, jakby wspomnienie z płyty „Air Lore”, ale moim zdaniem ciekawsze od opracowań standardów z tego albumu. Ciekawe, że zarówno ten pierwszy utwór, jak i pozostałe mają mniej tego improwizatorskiego pazura w porównaniu z poprzednimi płytami Air, ale są przystępniejsze od ich poprzednich dokonań. Czyżby było to świadectwo wypalenia się energii muzyków, którą się wzajemnie napędzali, być może tak jest, a być może zjadła ich nieco rutyna. Niemniej nadal potrafią zachwycać z tym, że bardziej wyczuwalne, kto jest tu szefem, a kto tylko sekcją rytmiczną. W „The Traveller” teoretycznie jest jak za najlepszych czasów, bo i ekstatyczne solo na saksofonie, nieco niemrawe na perkusji i chyba najlepsze z nich na basie, ale jednak to nie to samo co kiedyś. Tytułowy utwór oraz kończący płytę „Do Tell” to lekko zabarwione bluesem kawałki jazzowe, w których poza fragmentami ciekawej gry zespołowej, mamy do czynienia z solowymi popisami poszczególnych członków zespołu, niekiedy bardzo interesującymi zwłaszcza Hopkinsa na basie. Mimo wszystko całkiem niezła płyta, ale nie mająca tego ciężaru gatunkowego, co płyty Air z lat 70-tych.
- Chicago Breakdown (Jelly Roll Morton) [7:58]
- The Traveller (Threadgill) [9:28]
- 80 ° Below '82 (Threadgill) [8:02]
- Do Tell (Threadgill) [9:50]
Henry Threadgill - alto sax
Fred Hopkins - bass
Steve McCall - trap drums
Henry Threadgill Sextet “ Just The Facts And Pass The Bucket” (1983)
Tak jak na poprzednim albumie, tak i teraz Threadgillowi towarzyszą kompani z Air oraz kornecista Olu Dara i puzonista Craig Harris i to ten ostatni tak pięknie wyciąga dźwięki w rozpoczynającym płytę „Gateway”. Nie chciałbym powiedzieć, że ten marszowy utwór z taką piękną melodią zdominował puzonista, bo nie byłaby to prawda, ale zawsze w pamięci zostaje mi jego świetna partia. Kolejna kompozycja „Cover” jest jedną z pierwszych takich enigmatycznych „ballad” z fletem w roli głównej i kontrapunktującymi go instrumentami dętymi. „Black Blues”, już chociażby z tytułu zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z bluesem i w pewnym sensie tak jest, chociaż nie do końca. Sympatyczny to kawałek i taki trochę ironiczny. Tytułowy utwór to kolejny wspaniały orkiestrowy kawałek, a brzmi tak jaby muzycy grający go schodzili po schodach. Z kolei „Cremation” ewokuje jakąś taką jesienną aurą i melancholią. Świetna partia skrzypiec. Na ostatnim utworze „A Man Called Trinity Deliveran” zmiany nastroju i melodii są tak częste, że trudno je chociażby skrótowo opisać, bo czego tam nie ma i świetne bębny i znakomity kornet Olu Dary. Fantastyczny epilog.
- Gateway [9:05]
- Cover [7:06]
- Black Blues [4:27]
- Just the Facts and Pass the Bucket [4:20]
- Cremation [6:00]
- A Man Called Trinity Deliverance [8:33]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - flute; clarinet; alto sax; baritone sax
Olu Dara - cornet
Craig Harris - trombone
Diedre Murray - cello
Fred Hopkins - bass
Pheeroan akLaff - percussion
John Betsch - percussion
New Air “Live at Montreal International Jazz Festival” (1983)
- Sir Simpleton [11:02]
- Difda Dance [12:53]
- Roll On [4:56]
- Tragedy On A Thursday Afternoon [8:32]
- No. 1 [9:09]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute; baritone sax
Fred Hopkins - bass
Pheeroan akLaff - percussion
Henry Threadgill Sextet “Subject to Change” (1984/1985)
Cóż to za sextet, można znów zapytać, który w pewnym momencie przeradza się w oktet, a zawsze jest septetem. No cóż taka widocznie była wizja Threadgilla. Rozpoczynający płytę „Just Trinity the Man” zachwyca taką piękną melodią, która kojarzy mi się ze starą muzyką filmową. Ten utwór mógłby nadawać się do ścieżki do filmu „Królowa Krystyna” z Gretą Garbo. Jakbym miał go określić jednym przymiotnikiem, to utwór ten jest taki „fanfarowy”. Kolejna kompozycja „Homeostasis” kontynuuje w pewnym sensie linię poprzedniego utworu, ale ma w sobie coś lekko z marsza nowoorleańskiego, no i do tego ta niespodziewana melorecytacja perkusisty wśród zgiełku jaki tworzą instrumenty dęte. „Higher Places” to znowu temat jakby wymarzony do filmu ze świetną partią fletu, taki ospały i melancholijny. Tytułowy utwór znowu jest bardziej dynamiczny i znów pobrzmiewają fanfary, a także znów coś jest z klimatu Nowego Orleanu. Z kolei „This” brzmi jak zdeformowany marsz weselny, zaś w kończącym płytę „A Piece Of Software” Amina Claudine Myers śpiewa tekst napisany przez Cassandrę Wilson wśród przeplatających się partii instrumentów dętych. Podsumowując, bardzo udana to płyta, świadcząca jak najlepiej o Threadgillu jako kompozytorze na większe składy instrumentalne. Bardzo orkiestrowa to płyta, co mnie osobiście się podoba.
- Just Trinity the Man [7:01]
- Homeostasis (words by Emilio Cruz) [4:32]
- Higher Places [7:34]
- Subject to Change [10:53]
- This [5:29]
- A Piece Of Software (lyrics by Cassandra Wilson) [5:29]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - flute; clarinet; alto sax; tenor sax
Pheeroan akLaff - percussion; recitation-2
John Betsch - percussion
Rasul Siddik - trumpet
Ray Anderson - trombone
Fred Hopkins - bass
Diedre Murray - cello
Amina Claudine Myers - vocal-6
Henry Threadgill Sextett “You Know the Number” (1986)
Ten album kontynuuje wątki, które już słyszeliśmy na poprzednich albumach, może jedynie z tym wyjątkiem, że niektóre utwory mają taki taneczny charakter o posmaku latynoskim jak np. „Bermuda Blues” lub „To Be Announced”. Naprawdę wydaje się , że można przy tym potańczyć, zaskakujące jak na Threadgilla, nieprawdaż? „Silver and Gold, Baby Silver and Gold” to kolejna odmiana tych smutnych i gorzkich ballad, które również znamy z płyt poprzednich. „Theme From Thomas Cole”, a zwłaszcza „Good Times” pobrzmiewają jak zupełnie taneczne numery w jakiejś tancbudzie, tyle nich nonszalancji, ale też niezwykłego czaru i uroku i te niby nowoorleańskie unisona, naprawdę świetna zabawa. Muszę dodać, że kawał dobrej roboty na tej płycie zrobił trębacz Rasul Siddik oraz dwaj perkusiści, akLaff i Nicholson. Znowu znakomita płyta i trzeba przyznać, że stosunkowo jak na Threadgilla łatwa w odbiorze, co jest jej dodatkową zaletą.
- Bermuda Blues [9:26]
- Silver and Gold, Baby Silver and Gold [5:45]
- Theme From Thomas Cole [6:39]
- Good Times [6:33]
- To Be Announced [6:27]
- Those Who Eat Cookies [6:16]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - bass flute; alto sax; tenor sax
Rasul Siddik - trumpet
Frank Lacy - trombone
Diedre Murray - cello
Fred Hopkins - bass
Pheeroan akLaff - percussion
Reggie Nicholson - percussion
New Air “Air Show No. 1” (1987)
To już łabędzi śpiew tego wspaniałego zespołu ze znamiennym udziałem wtedy początkującej, a obecnie wielce sławnej wokalistki, Cassandry Wilson. W czasie nagrywania tej płyty Threadgill już był wypełniony koncepcjami innej muzyki, ale nie można powiedzieć, żeby się nie przyłożył do nagrywania „Air Show No. 1”. Sądząc po tytule płyty, miał nastąpić ciąg dalszy, którego jednak nigdy już nie poznaliśmy. Cassandra Wilson pojawia się w trzech utworach i co by nie powiedzieć nadała im swoje silne piętno, oscylujące w kierunku bluesa. Jej trochę matowy głos świetnie współbrzmi z fletem i banjo Theadgilla w ascetycznym „Don't Drink That Corner My Life Is In The Bush”. Taka sama asceza muzyczna panuje w zwiewnym „Apricots on Their Wings”, gdzie towarzyszy Cassandrze Wilson Threadgill na na saksofonie altowym. Natomiast w kończącym „Side Step” Cassandra Wilson popisuje się nieczęsto u niej spotykanym scatem. Bardzo ciekawy utwór, świetne zakończenie tego etapu historii, jakim było Air. Pominąłem w omówieniu pozostałe trzy utwory wyłącznie instrumentalne, gdyż w jakimś sensie są one tylko rozbudowanymi interludiami do kompozycji zespołu wraz z wokalistką i nie wnoszą wiele nowego do tego co już wiemy o Air. Z pewnością warto mieć tę płytę nie tylko ze względu na wartość sentymentalną, ale ze względu na ciekawą muzykę, no i obecność młodej Cassandy Wilson.
- Achtud El Buod (Children's Song) [6:.28]
- Don't Drink That Corner My Life Is In The Bush (lyrics by Wilson) [9:13]
- Air Show [5:20]
- Apricots on Their Wings [6:03]
- Salute to the Enema Bandit [7:20]
- Side Step [7:06]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; tenor sax; flute; eastern banjo
Cassandra Wilson - vocal
Fred Hopkins - bass
Pheeroan akLaff - percussion
Henry Threadgill “Easily Slip Into Another World” (1987)
Tym razem również nie mamy do czynienia rzeczywiście z septetem, natomiast nowością jest nie cały repertuar jest autorstwa Threadgilla, bowiem początkujący lekko funkujący „I Can't Wait Till I Get Home” napisał Olu Dara, który co ciekawe na tym albumie nie występuje. Kolejny utwór „Black Hands Bejewelled” to po prostu zainspirowany Nowym Orleanem prawdziwy hit tej płyty. Ach jakaż piękna melodia i te call and responce sekcji dętej – prawdziwy majstersztyk. Chociażby dla tego utworu warto mieć tę płytę, a dalej też jest nieźle. „Spotted Dick is Pudding” ma bardziej marszowy charakter i w nim też pobrzmiewają nowoorleańskie inspiracje. Kolejna znakomita kompozycja. Z kolei „Let Me Look Down Your Throat or Say Ah” z pięknie brzmiącą wiolonczelą przenosi nas jakby w lata dwudzieste w klimat kina niemego, a może mi się tak to tylko kojarzy. W balladzie „My Rock” usłyszymy piękny i subtelny śpiew Aishy Putli, zaś dwa kończące płytę utwory „Hall” i „Award The Squadtett” przeniosą nas świat nieskrępowanego, ekstatycznego free jazzu, swoiście rozumianego przez Threadgilla. Ekscytująca płyta.
- I Can't Wait Till I Get Home (Olu Dara) [4:04]
- Black Hands Bejewelled (Threadgill) [7:03]
- Spotted Dick is Pudding (Threadgill) [8:51]
- Let Me Look Down Your Throat or Say Ah (Threadgill) [7:11]
- My Rock (Threadgill) [8:09]
- Hall (Threadgill) [4:02]
- Award the Squadtett (Threadgill) [6:59]
Henry Threadgill - alto sax; tenor sax; clarinet
Rasul Siddick - trumpet
Frank Lacy - trombone; french horn; flugelhorn
Diedre Murray - cello
Fred Hopkins - bass
Pheeroan akLaff - drums
Reggie Nicholson - drums
Aisha Putli - vocal-5
Henry Threadgill Sextett “Rag, Bush and All” (1988)
W zasadzie ten sextet to septet, ale cóż nie wnikajmy w to. Płyta zaczyna się dynamicznym „Off The Rag”, w którym poza grającymi unisono instrumentami dętymi w pewnej chwili zaskakujące solo wykonuje na skrzypcach Diedre Murray. Ach jak pysznie i prawie dancingowo brzmią partie instrumentów dętych. Po prostu świetne, a później trąbka Danielsa sama wzlatuje w towarzystwie podwójnej perkusji i basu starego znajomego z epoki Air, Freda Hopkinsa. Prawdziwy odlot. W tym utworze dzieje się jeszcze więcej, ale odkryjcie to sami, naprawdę warto. „The Devil Is On The Loose and Dancin' with a Monkey” zachwyca takim frywolnym klimatem, prawdziwy diabeł tańczący z małpą. Tytuł zresztą świetnie oddaje to co się dzieje w tym utworze.„Gift”zaczyna się delikatnymi dzwoneczkami i innymi perkusjonaliami (znowu jakby echa Art. Ensemble Of Chicago), by po chwili przejść do majestatycznego, prawie pogrzebowego marszu. Ostatni na płycie „Sweet Holy Rag” zaczyna się od klasycznej partii skrzypiec, ale po chwili rozpętuje się perkusyjne piekło, które zostaje podchwycone przez sekcję instrumentów dętych. Nerwowy, poszarpany rytm, piękne sola na trąbce i perkusji – oto czego możemy spodziewać się w tym utworze, który godnie zamyka ten wspaniały album.
- Off the Rag [12:40]
- The Devil Is On The Loose and Dancin' with a Monkey [6:44]
- Gift [5:44]
- Sweet Holy Rag [13:20]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; bass flute
Ted Daniels - trumpet; flugelhorn
Bill Lowe - bass trombone
Diedre Murray - cello
Fred Hopkins - bass
Newman Baker - drums; percussion
Reggie Nicholson - drums; percussion
Very Very Circus (1990 – 1995)
Henry Threadgill / Very Very Circus “Spirit of Nuff...Nuff” (1990)
Początek lat dziewięćdziesiątych to początek nowych koncepcji muzycznych Threadgilla i zamknięcie rozdziału jakim był jego sextet. Sama koncepcja muzyki może nie zmieniła się tak bardzo, chociaż nowoorleańskich inspiracji jakby jest mniej, by powiedzieć, że w zasadzie ich już nie ma. Nowy zespół Very Very Circus to skład naprawdę eksperymentalny, bo jak inaczej nie nazwać skład z dwoma elektrycznymi gitarami i dwoma tubami, które jak rozumiem mają zastąpić bas, a dodatkowo saksofon, puzon, no i oczywiście perkusja. Płytę zaczyna taki latynosko brzmiący utwór „Hope A Hope”, który jeszcze swobodnie mógłby zmieścić się w repertuarze sextetu, ale już kolejne utwory jak „Unrealistic Love”, „Drivin' You Slow and Crazy” czy „Bee Dee Aff” z brudno brzmiącymi gitarowymi riffami to już raczej początek czegoś nowego. Jeszcze w balladowym „First Church Of This” flet nieco uspokaja atmosferę, ale powrotu do przeszłości już nie ma. Dwa kończące płytę utwory charakteryzują się takim bałaganiarsko, cyrkowym, trudnym do opisania klimatem. Prawdziwa wyzwolona forma, wszystko może się zdarzyć. Wydaje mi się, że już na tej płycie zaczyna przeważać kompozycja nad improwizacją, ale mogę się mylić.
- Hope A Hope A [7:40]
- Unrealistic Love [10:39]
- Drivin' You Slow and Crazy [10:29]
- Bee Dee Aff [9:28]
- First Church Of This [8:04]
- Exacto [5:02]
- In The Ring [6:48]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute
Curtis Fowlkes - trombone
Brandon Ross - electric guitar
Masujaa - electric guitar
Marcus Rojas - tuba
Edwin Rodriguez - tuba
Gene Lake - drums
Henry Threadgill / Very Very Circus “Live at Koncepts” (1991)
Very Very Circus w odsłonie czysto koncertowej. Już od otwierającego płytę „Next” widać jak w nowej koncepcji muzycznej Threadgilla odgrywają gitary, to znów podwojone. To na nich i saksofonie Threadgilla oraz interakcji pomiędzy tymi instrumentami opiera się cała nowa muzyka. Pozostałe instrumenty podwojone tuby oraz perkusja spełnia rolę tylko albo aż sekcji rytmicznej, dającej tylko bazę do solowych popisów saksofonu, który kontrapunktują gitary. Trzeba przyznać, że całkiem inna to muzyka niż ta z lat 80-tych, czy lepsza to już mam wątpliwości, że prostsza to na pewno, czy bardziej komunikatywna, no to już kwestia gustu. Po dwóch szybkich i ekspresyjnych utworach jest i chwila wyciszenia w takim mrocznym, swoistym dla Threadgilla utworze „I Love You With An Asterick”, w którym lider sięga po flet. Ach jak ten Threadgill potrafi wyczarować taką niepokojącą, abstrakcyjną aurę. Podoba mi się to. Dalszym krokiem w kierunku takiej przedziwnej melancholii jest kompozycja „Someplace”. Żeby jednak słuchacz nie przysnął ukojony tymi melancholijnymi dźwiękami zespół serwuje taki nerwowy, ekstatyczny „Dangerously Slippy”, by po chwili znowu zanurzyć się w zadumie w majestatycznym utworze „King Kong”. Koncert kończy taki charakterystyczny dla Threadgilla marszowy kawałek „Breach Of Protocol”. Oklaski, owacja, gwizdy i koniec tego naprawdę niezłego albumu.
- Next [9:04]
- Snakes Don't Do Suicide [7:39]
- I Love You With An Asterick [5:40]
- Someplace [7:30]
- Dangerously Slippy [6:51]
- King Kong [6:09]
- Breach Of Protocol [8:50]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute; baritone flute
Mark Taylor - french horn
Brandon Ross - electric and acoustic guitar
Masujaa - electric and acoustic guitar
Edwin Rodriguez - tuba
Marcus Rojas - tuba
Larry Bright - drums; percussion
Henry Threadgill - Song Out of My Trees (1993)
Co prawda płyta ta nie jest podpisana jako Very Very Circus, ale trudno mieć wątpliwości słuchając muzyki, że mamy do czynienia z dalszym ciągiem koncepcji tego zespołu, chociaż jeszcze bardziej rozbudowanego niż poprzednio, co widać po składzie zespołu. Ciekawe, że Threadgill po raz pierwszy nie gra na swojej płycie we wszystkich utworach. Wyraźnie przeważył w nim kompozytor nad wykonawcą. Otwierający płytę „Gateway” znamy już z płyty sextetu „Just The Facts And Pass The Bucket” sprzed 10 lat, ale brzmi on zupełnie inaczej, chociaż nadal ma w sobie coś z marsza. Drugi utwór na płycie „Over The River Club” to już Threadgilll jakiego wcześnie nie znaliśmy, bo to utwór na fortepian (znakomita Myra Melford) i gitary. Niespodzianka to duża, bo nigdy przedtem nie uświadczymy na płycie Threadgilla żadnego fortepianu. Przyznam, że brzmi to ciekawie, ten fortepian i gitary, ale może nie jestem obiektywny z uwagi na Myrę Melford, którą niezwykle cenię. Kolejny zaskakujący utwór to „Grief” z saksofonem prowadzącym dialog z akordeonem i harpsichordem, z wiolonczelami w tle, dodatkiem do których są zaśpiewy Aminy Claudine Myers. Następny utwór „Crea” jest kolejnym na którym nie występuje Threadgill, to co słyszymy to trąbka Teda Daniela i akustyczne gitary, trącące hiszpańskim klimatem. Niezła paranoja, prawda, nawet jak na Threadgilla. Żeby dać ochłonąć do końca słuchaczowi Threadgill serwuje na koniec niezwykły utwór tytułowy, w którym na tle wspaniale brzmiących organów Myers snuje swoje opowieści Threadgill na saksofonie i Ed Cherry na gitarze. Zaskakująca i dziwaczna płyta, co tym bardziej zachęca do uważnego przesłuchania.
- Gateway [9:24]
- Over the River Club [9:24]
- Grief [10:11]
- Crea [8:47]
- Song Out Of My Trees [8:15]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax-1,3,5
Ted Daniel - trumpet-1,4
Brandon Ross - guitar-1; alto guitar-4
Jerome Richardson acoustic bass guitar-1; bass guitar-2,4
James Emery - soprano guitar-2,4
Ed Cherry - guitar-2,4,5
Myra Melford - piano-2
Tony Cedras - accordion-3
Amina Claudine Myers - harpsicord-3; organ-5
Diedre Murray, Michelle Kinney - cello-3
Gene Lake - drums-1
Reggie Nicholson - drums-5
Henry Threadgill / Very Very Circus “Too Much Sugar for a Dime” (1993)
Gdybyśmy sądzili po poprzedniej płycie, że Threadgill nie jest nas w niczym zadziwić, to byśmy byli w błędzie, ponieważ i na tej płycie naszykował dla nas masę niespodzianek. Pierwszy utwór „Little Pocket Size Demons”, co prawda niezwykle ostry i agresywny, mieści się jeszcze w koncepcji Very Very Circus, który znamy z płyt poprzednich, ale już „In Touch”, w którym następuje zmasowany atak różnych przedziwnych instrumentów, przerywany egzotycznym, natchnionym śpiewem to już zupełnie coś innego od tego co do tej pory słyszeliśmy. Piękne to i oniryczne. Klasyczny circusowy numer „Paper Toilet”, który następuje po „In Touch” wydaje się więc zejściem na grunt, który już znamy. Nie trwa to jednak długo, bo Threadgill znowu serwuje nam dziwaczny koktajl różnych egzotycznych instrumentów perkusyjnych, współbrzmiących ze skrzypcami i ludowymi zaśpiewami. Kompletny odlot. Płytę zamyka taki slapstickowy, wesoły numer „Try Some Ammonia”. Naprawdę świetna melodia. Tak niewątpliwie ten album może przyprawić słuchacza o zawrót głowy. Ciekawostką może być to, że został wydany przez epizodyczną wytwórnię Billa Laswella – Axiom Records.
- Little Pocket Size Demons [10:49]
- In Touch [8:49]
- Paper Toilet [5:39]
- Better Wrapped / Better Unrapped [13:05]
- Too Much Sugar [2:58]
- Try Some Ammonia [12:23]
All compositions, Henry Threadgill
Very Very Circus:
Henry Threadgill - alto sax
Mark Taylor - french horn
Brandon Ross - electric guitar; acoustic guitar-5
Masujaa - electric guitar
Edwin Rodriguez - tuba
Marcus Rojas - tuba
Gene Lake - drums-1,2,3,4,6
Dorian L. Parreott II - tuba-2,4, 6
Larry Bright - drums-2,4, cymbals-5
Leroy Jenkins - violin-2,4
Jason Hwang - violin-2,4
Simon Shaheen - violin and oud-2,4
Johnny Rudas - culo e puya and fulia-2,4
Miguel Urvina - culo e puya and fulia-2,4
Mossa Bildner - vocals-2
Arenae - vocals-2
Miguel Urvina - culo e puya-5
Henry Threadgill / Very Very Circus Plus “Carry the Day” (1994)
Jeżeli ktoś myślał, że Henry Threadgill wyczerpał już się w swoich zwariowanych pomysłach, to się na tej płycie zawiedzie. Otwierający „Come Carry The Day” z rytmicznymi zaśpiewami i perkusyjnym atakiem, przez który ledwo przebija się saksofon lidera nie pozostawia złudzeń słuchaczowi, że będzie miał do czynienia z czymś odjechanym niż oklepanym. Krótki „Growing A Big Banana” daje chwilę wytchnienia dzięki spokojnemu dialogowi fletu i waltorni. Bardzo sympatyczny utwór, ale już następny „Vivjanrondirski” jest kontynuacją, co prawda spokojniejszą „Come Carry The Day”, choć w końcówce szaleństwo narasta. Po tym wszystkim „Between Orchids Lillies Blind Eyes And Crickets” brzmi zupełnie klasycznie, a przecież gra na nim Very Very Circus czyli dwie tuby, dwie gitary, saksofon, waltornia i perkusja. No cóż tak już jest, że jak doprowadzimy coś do ekstremum, to nawet tak niezwykły skład i jego muzyka przestają nas dziwić, co nie zmienia faktu, że utwór jest znakomity. Myślicie, że wracamy do normalności, nic bardziej mylącego, bo czy normalnie może brzmieć utwór „Hyla Crucifer... Silence Of”, w którym przewodnią rolę gra akordeon i pipa (taka chińska lutnia), a gdy dołożymy do tego wokal. Naprawdę fajne. Album kończy grupowa freejazzowa improwizacja „Jenkins Boys Again, Wish Somebody Die, It's Hot”. Płyta trwa tylko trzydzieści parę minut, ale ja po jej słuchaniu jestem zmęczony pozytywnie. Godna polecenia.
- Come Carry The Day [6:06]
- Growing A Big Banana [3:26]
- Vivjanrondirski [5:55]
- Between Orchids Lillies Blind Eyes And Crickets [7:45]
- Hyla Crucifer... Silence Of [6:09]
- Jenkins Boys Again, Wish Somebody Die, It's Hot [7:39]
All compositions, Henry Threadgill
Very Very Circus
Henry Threadgill - alto sax, baritone flute, flute
Mark Taylor - french horn
Brandon Ross - electric and soprano guitars
Masujaa - electric guitar
Edwin Rodriguez - tuba
Marcus Rojas - tuba
Gene Lake - drums
Plus
Wu Man - pipa-1,3,5
Tony Cedras - accordian-1,3,5
Jason Hwang - violin-1,3,5
Johnny Rudas - percussion and vocals-1,3,5
Miguel Urbina - percussion and vocals-1,3,5
Sentienla Toy - vocals-3, 5
Mossa Bildner - vocals-5
Henry Threadgill “Makin' a Move” (1995)
Tym razem pierwszy utwór „Noisy Flowers” nie zaskakuje, bo przecież grę pianistki Myry Melford w otoczeniu gitar już słyszeliśmy na albumie „Song Out Of My Trees”. Bardziej już zaskakuje utwór drugi „Like It Feels”, który chyba po raz pierwszy ukazuje tak bliski związek muzyki Threadgilla z rockiem i bynajmniej nie chodzi tu tylko o masywne rockowe brzmienie perkusji i gitar. Tak chyba wygląda rock w wykonaniu Threadgilla i jego zespołu. Zapewniam jest czego posłuchać, naprawdę ostry czad. Kolejny utwór „Official Silence” jest też nieoczekiwanie wyprawą na terytorium rocka, no może jazz-rocka, co prawda jest to wersja soft w porównaniu z poprzednim utworem. Nie ulegajmy jednak złudzeniom, że Threadgill nas jeszcze czymś nie zaskoczy i rzeczywiście tak jest, bo utwór nr 4 „Refined Poverty” to muzyka na saksofon i trzy wiolonczele. Czy to jeszcze jest jazz, chyba już nie, ale słucha się tego z przyjemnością. „Make Hot And Give” po tym niespotykanym przerywniku jest jak powrót na dobrze znane terytorium mieszanki jazzu i rocka. Można zadać sobie pytanie, co jeszcze Threadgil wymyśli. Nie wiecie – oto proszę – trzy gitary i trzy wiolonczele. Można uznać to nieco za wydumane, ale nie można odmówić wyobraźni i chęci eksperymentowania Threadgillowi. Kolejna ciekawa płyta, której tytuł będzie wykorzystany jako nazwa nowej formacji Threadgilla.
- Noisy Flowers [6:42]
- Like It Feels [11:16]
- Official Silence [8:54]
- Refined Poverty [9:04]
- Make Hot And Give [7:56]
- The Mockinbird Sin [12:13]
- Dirty in the Right Places [8:10]
All compositions, Henry Threadgill
Very Very Circus:
Henry Threadgill - alto sax-2,3,4,5,7
Mark Taylor - french horn-2,3,5,7
Brandon Ross - electric guitar-2,3,5,7, nylon string soprano guitar-1,6
Ed Cherry - electric guitar-2,3,5,7, steel string acoustic guitar-1,6
Edwin Rodriguez, Marcus Rojas - tuba-2,3,5,7
Pheeroan akLaff - drums-2,3,5,7
Myra Melford - piano-1
James Emery - steel string soprano guitar-1,6
Ayodele Aubert - classical guitar-1,6
Michelle Kinney - cello-4,6
Diedre Murray - cello-4,6
Akura Tourre - cello-4,6
Make A Move (1996 – 2001)
Henry Threadgill & Make a Move “Where's Your Cup?” (1996)
Już pierwszy utwór może przyprawić słuchacza o dreszcze, na przemian z mocniejszymi uderzeniami serca.
Leniwy początek grany na akordeonie przez Tony Cedrasa, a później stopniowe wejście wszystkich instrumentów i piękna melodia z taką nierozładowaną do końca agresją może spodobać się nawet tym słuchaczom, którzy traktują Threadgilla jako muzyka zbyt awangardowego.
Trudno jest napisać coś sensownego o tej płycie, gdyż wygląda na to, że jest ona w 100 % komponowana i miejsca na improwizację w nich nie ma.
Zabawne, że te kompozycje są tak szalone, że można je nazwać komponowanymi improwizacjami lub jak kto woli improwizowanymi kompozycjami.
Żadna to jednak nowość, bo raczej improwizowanie zarzucił już Threadgill wiele lat temu po zamknięciu rozdziałów Air i Sextet.
Przyznam, że do tej płyty czuję niezmierny sentyment, bo to ona odkryła przede mną piękno muzyki Threadgilla. Od nie właśnie zaczynałem słuchanie tego artysty.
Ona otworzyła mi oczy, a raczej uszy, że można grać zupełnie inaczej niż inni i to mnie właśnie do muzyki Threadgilla przyciągnęło.
Wracając do płyty, Make A Move to zupełnie coś innego niż Very Very Circus, tak jak wspomniany zespół był czymś innym niż Sextet.
Skład jest prawie że tradycyjny, a jedynym wyłomem jest harmonium i akordeon Cedrasa, którego niestety już na następnym albumie nie znajdziemy.
Pierwszy melodyjny utwór „100 Year Old Game” okazuje się tylko zmyłką i jeżeli ktoś sądził, że Threadgill popłynie w kierunku mainstreamu to się pomylił.
Następne utwory są ciężkie i twarde, ale mają one wszystkie w sobie taką swoistą dla Threadgilla nutę melancholii i smutku. Wystarczy choćby posłuchać utworu tytułowego i nie powoduje to tylko, chociaż też, użycie przez lidera fletu.
Zawsze zastanawiałem się, czy muzyka na tym i następnych albumach jest regresem w stosunku do dokonań Threadgilla z czasów cyrkowych i sekstetowych i doszedłem do wniosku, że być może tak, ale jak przyjemnie się jej słucha. Może nie jest ona już tak odkrywcza jak kiedyś, ale kudy do jej oryginalności wielu obecnym jazzowym tuzom.
Polecam gorąco tę płytę, sądzę, że dostarczy Wam muzycznych wzruszeń.
- 100 Year Old Game [10:54]
- Laughing Club [5:00]
- Where's Your Cup? [11:14]
- And This [13:40]
- Feels Like It [6:39]
- The Flew [9:50]
- Go To Far [8:56]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute
Brandon Ross - electric and classical guitar
Tony Cedras - accordian; harmonium
Stomu Takeishi - 5-string fretless bass
J.T. Lewis - drums
Flute Force Four “Flutistry” (1997)
Nie będę się sadził na opisywanie tej płyty, gdyż nie jest to muzyka jazzowa i sądzę, że są ludzie na Diapazonie, którzy mogliby ją właściwie zrecenzować. Mogę tylko zwrócić uwagę na skład rzadko raczej spotykany – czterech muzyków grających na flecie. Mnie się podobało, ale zastrzegam, że ze względu na osobę Threadgilla mogę być nieobiektywny.
- T.B.A (Threadgill) [5:39]
- Intersection (Newton) [6:53]
- Luap Nosebor (Threadgill) [9:04]
- Hymn to Wright Reverend (Newton) [6:45]
- Paseo Del Mar (Newton) [5:56]
- Figwig (Newton / Threadgill) [9:56]
Pedro Eustache - flute; alto flute; bass flute; piccolo
Melecio Magdaluyo - flute; alto flute
James Newton - flute; alto flute; bass flute
Henry Threadgill - flute; bass flute
Henry Threadgill & Make a Move “Everybodys Mouth's a Book” (2001)
Po dość długiej przewie Threadgill powrócił ze swoim zespołem Make A Move, ale czy powrócił z tarczą czy na tarczy. Tu już jak wiem odczucia są mieszane. Z tego co pamiętam, to Paweł Baranowski na Diapazonie, w krótkiej notce zupełnie zjechał tę płytę, a samego Threadgilla odesłał do pobierania nauki gry na flecie do Iana Andersona z Jethro Tull. Ja już taki surowy bym nie był i jeżeli miałbym coś zarzucić tej płycie to nie to co zarzucił jej Paweł Baranowski czyli nieciekawe sola i brak dynamiki, co raczej zarzuciłbym jej powtarzalność motywów, które już słyszeliśmy na poprzedniej płycie „Where's Your Cup?”. Wadą tej płyty jest dla mnie również brak Tony Cedrasa. Cóż wolałbym tego artystę i jego harmonium i akordeon niż marimbę i wibrafon Bryana Carrotta, ale to chyba kwestia gustu. Reasumując, „Everybodys Mouth's a Book” to płyta solidna, ale nie wybitna.
- Platinum Inside Straight [7:10]
- Don't Turn Around [7:32]
- Biggest Crumb [4:42]
- Burnt Til Recognition [7:35]
- Where Coconuts Fall [6:32]
- Pink Water Pink Airplane [3:42]
- Shake It Off [5:07]
- What To Do, What To Do [8:08]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute
Bryan Carrott – vibraphone; marimba
Brandon Ross – electric and acoustic guitar
Stomu Takeishi - electrical bass and acoustic bass guitar
Dafnis Prieto – trap drums
Zooid (2001 - )
Henry Threadgill's Zooid “Up Popped The Two Lips” (2001)
Wydana w tym samym roku płyta „Up Popped The Two Lips” jest jak do tej pory ostatnią płytą wielkiego mistrza. Znamienna jest ona nie tylko z tego powodu, albowiem jest ona od wielu, wielu lat pierwszą akustyczną płytą Threadgilla, a dodatkowo wydana pod nowym szyldem – enigmatyczną nazwą Zooid. Czytałem kiedyś recenzję tej płyty napisaną przez Andrzeja Nowaka i utkwiło mi w głowie takie jedno jego zdanie, które najlepiej obrazują tę muzykę „Niebywała wszakże jest absolutna jednorodność, by nie rzec "threadgillowatość" tej muzyki, pozorna - hermetyczność tych dźwięków”. Nic dodać nic ująć, taki już jest Threadgill, tak swoisty i tak autonomiczny, że trudno go pod jakiś nurt w jazzie lub osobowość muzyczną podpiąć. Sam jest wielką osobowością, milczącą obecnie, ale nie zmienia to faktu, że jego dorobek jest naprawdę wielki.
- Tickled Pink [6:54]
- Dark Black [5:26]
- Look [4:54]
- Around My Goose [8:00]
- Calm Down [5:35]
- Did You See That [7:43]
- Do The Needful [6:53]
All compositions, Henry Threadgill
Henry Threadgill - alto sax; flute
Liberty Ellman - acoustic guitar
Tarik Benbrahim - oud
José Davila - tuba
Dana Leong - cello
Dafnis Prieto – drums
Henry Threadgill Zooid- This Brings Us To, Vol. 1 (Pi Recordings, 2009)
Oj, zawiódł mnie Henry Threadgill. Osiem lat milczenia i płyta, która trwa niespełna 40 minut. Tak się nie robi swoim fanom, chociaż obiecujące jest to, że w tytule pojawia się wiadomość, iż jest to część pierwsza, więc może wkrótce pojawi się część druga, trzecia i następne.
Poza tymi wątpliwościami, muszę przyznać, chociaż od razu odżegnuję się od jakiegokolwiek obiektywizmu, jako że jestem zatwardziałym fanem muzyki Henry Threadgilla, iż płyta jest znakomita, choć niełatwa w odbiorze.
Zaczyna się dźwiękami fletu i gitary, a później muzyka kameralna pełną gębą.
Melancholia i jakiś taki podskórny niepokój.
Kolejny utwór „To Undertake My Corners Open” na pierwszy plan wysuwa się świetne solo puzonu, a dalej to kapitalne współbrzmienie gitary i fletu.
Zresztą opisywanie dalszych utworów nie ma większego sensu, posmakujcie tej muzyki sami.
Bazuje ona w przeważającej mierze na fantastycznym dialogu saksofonu bądź fletu z akustyczną gitarą, dla których świetny podkład dają pozostałe instrumenty.
Nie jest ta muzyka zresztą zbyt odległa od klimatów, które już znaliśmy z poprzedniej płyty Zooid „Up Popped The Two Lips” sprzed 8 lat, pomimo nieco innych instrumentów zaangażowanych w bieżący projekt.
Wygląda zatem, że czas jakby zatrzymał się dla Henry Threadgilla, ale nie jest to żaden zarzut, bo nadal jego niezwykła muzyka porusza do głębi.
Ciekawy jestem jak inni przyjmą nowe dokonanie Threadgilla, bo ja ze swej strony nie mógłbym tej płyty nie polecić, choć nadal żałuję, że trwa ona tak krótko.
1.White Wednesday Off the Wall 4:57
2. To Undertake My Corners Open 8:41
3. Chairmaster 7:44
4. After Some Time 5:36
5. Sap 8:43
6. Mirror Mirror the Verb 3:20
Henry Threadgill - alto saxophone, flute
Liberty Ellman - acoustic guitar
Jose Davila - trombone, tuba
Stomu Takeishi - acoustic bass guitar
Elliot Humberto Kavee - drums.
Uwaga!!! Pobrane elementy dotyczące street artu, o ile nie dotyczą Warszawy, nie pochodzą od autora strony
Information is not knowledge
Knowledge is not wisdom
Wisdom is not truth
Truth is not beauty
Beauty is not love
Love is not music
Music is THE BEST
FRANK ZAPPA (Packard Goose)
INNI O MNIE
"Sam się idź leczyć, gnido" Artemida - Moderna
"Jesteś damskim bokserem, towarzyszu" Flamenco
"Nieuk aspirujący do grona idiotów" Jakub46
"Jest pan zwykłym chamem" - Samotny Wilk ADH
"Bo jesteś zwykłym debilem" - Asmodeus
"Za chamskie słownictwo. Blok." - Stary
"Pisząc jak bydlak, stajesz się bydlakiem!" Jacek Paweł Jarecki
"Zostałeś zbanowany. Akceptuje tu tylko myślących po polsku." malibu
"Wycinam zawsze wasze lewackie chamstwo i komentarze ad personam, a nigdy rzeczową duskusję" iustus
"Ty i tobie podobni, to nieodrodne dzieci, a może już wnuki i prawnuki stalinowskich pachołków, którzy zatruli polską ziemię po 1945 roku i dalej zatruwają." piotruśpan
"Po przeczytaniu uwag osobnikow typu Robred i Wywczas wiem, ze akurat w powyzszym cytacie pisze on prawde, rzeczywiscie ci ludzie nie glosuja ani na PO ani na PiS. Oni glosuja w swoim kraju na Jedna Rosje." melgibson
"Zapracowałeś na bana. Czuj się zaszczycony, banuje wyjątkowych kretynów." chinaski
"jesteś gnida, i tyle." t-rex
"przypadek nieuleczalnego zdebilenia" Kurtyna
"Prawdziwym wyzwaniem są dla mnie takie pokręcone indywidua, jak Ty, Robredzie" t-rex
"ban za chamstwo" Świt
"Trudno. Zasady. Za personalny atak. Blok." Stary
"faktycznie, głupi jesteś" Laleczka
"na suszarkę z autorem tekstu skoro mu wyprali mózg to niech wyschnie!" Jasiek45
"człowiek o inteligencji szeregowego milicjanta" gość
"Mam taki zwyczaj, że jak ktoś nie rozumie dwa razy, to za trzecim razem dostaje lekcje dobrego wychowania i skierowanie do obory. Więc sio mi stąd...!" Gadowski
"Wypierdalaj na Onet, szmaciarzu" Zielona Wyspa
"Błagam! Usuń tego chwasta" Zielona Wyspa
"Z chujami i zdrajcami nie rozmawiam. Spadaj" Zielona Wyspa
"Właśnie tacy jak ty, bękarty żydokomuny, powinny komentować na Onecie lub WP. Tam jest wasze, i twoje miejsce. Właśnie na WP dają teraz popis Polskości takie szuje jak ty, pod wpisem o nowym Godle Rzeczpospolitej zaproponowanym przez polskich górali. Dołącz się do tych komentatorów. Tam wypowiadają się tacy "prawdziwi Polacy", jak ty." Zielona Wyspa
Tekst i słowa piosenki Lou Reed - Last Great American Whale
The Rip lyrics found at elyricsworld.com
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura