Robred Robred
2299
BLOG

New Wave Of British Heavy Metal (subiektywny przegląd)

Robred Robred Kultura Obserwuj notkę 1

 

Saxon - Denim And Leather (1981)

Dziwne jest, że Saxon nie zrobił tak wielkiej kariery jak Iron Maiden, a przecież wydawał świetne płyty choćby "Strong Arm Of The Law" czy "Wheels Of Steel", obie z 1980r.
Kolejna płyta "Denim And Leather" była ukoronowaniem ich najlepszego okresu i dla mnie jest ich najlepszą płytą.
Już początek płyty zachwyca, a jest nim jeden z najlepszych hitów zespołu "Princess of the Night", zarazem ostry, jak i niesamowicie melodyjny.
Bardzo udany album z równie dobrym zakończeniem, a jest nim utwór tytułowy, niemniej udany jak "Princess of the Night".
Ostro, melodyjnie i do przodu. Bardzo ciekawy zespół, bardzo ciekawa płyta. 

 

 

Angel Witch - Angel Witch (1980)

 

Słuchając albumu Angel Witch, nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego fani cięższej muzyki, a w szczególności fani NWOBHM tak cenią sobie tę płytę.
Przyznam szczerze, że dla mnie ta o sukcesie tej płyty zaważył jeden utwór tytułowy, będący nazwą grupy.
Nie przeczę, że mimo swoistego prymitywizmu ten wykrzyczany utwór może się podobać i nawet przeciętne możliwości wokalne lidera grupy, Kevina Heybourne'a nie rażą.
Pozostałe utwory to już jedna wielka nuda i naprawdę nie wiem, czym się fani heavy metalu wzniecają.
Przeciętna płyta i nie dziwi mnie, że ta kapela kariery nie zrobiła, niemniej jednak skoro jest wpisana do kanonu New Wave Of British Heavy Metal, to nie mogłem jej pominąć.

 

 

Diamond Head - Lightning To The Nations (1980)

W przeciwieństwie do płyty "Angel Witch" płytę "Lightning To The Nations" uważam za jedno z największych dokonań nurtu NWOBHM i nie tylko.
Ten debiut był moim zdaniem najmocniejszym wejściem, lepszym od Iron Maiden, a że później losy Diamond Head potoczyły się niezbyt udanie, to już inna historia.
Wystarczy przywołać takie klasycki ciężkiego grania jak "Helpless" czy "Am I Evil" i je posłuchać, żeby zrozumieć, że ta płyta to prawdziwy diament.
Na tej płycie znajduje się również 9-minutowa hipnotyczna kompozycja "Sucking My Love".
Nikt z szanownego grona z zespołów nurtu NWOBHM czegoś takiego nie umiał stworzyć i dotyczy to również luminarzy tego gatunku, Iron Maiden.
Kanon metalowej muzyki i nie dziwi, że członkowie Metalliki ich niezwykle poważali.

 

 

Raven - Wiped Out (1982)

Ostro, szybko i do przodu, bez specjalnych udziwnień. Dużo hałasu i krzyku. Niby nic wielkiego, ale płyta przyciąga swoją bezkompromisowością i energię. Wydaje się, że ta płyta  wykrystalizowowała styl Kruków.
Nierówna jest to płyta, są rzeczy lepsze ( „Faster Than the Speed of Light”, „Read All About It” , „Firepower”, „Star War” ) i gorsze ( „To the Limit - To the Top”, "Battlezone").Chwilę oddechu w tej metalowej młócce przynosi piękna akustyczna miniatura "20/21".
Bardzo ostra to płyta, nie ma przy niej oddechu, ani odpoczynku, a gdyby jeszcze wokalista John Gallagher pozbył się tego irytującego pisku przy prawie każdym utworze  byłoby znacznie ciekawiej, ale i tak jest nieźle.

 

  

Samson - Shock Tactics (1981)

 

Płyta "Shock Tactics" to ostatnia płyta na jakiej śpiewał niejaki Bruce Bruce czyli Bruce Dickinson.
Parę miesięcy po wydaniu tej płyty Bruce Dickinson przeszedł do Iron Maiden, z którym wkrótce potem nagrał epokową płytę "The Number Of The Beast".
Zanim to nastąpiła nagrana została omawiana płyta, notabene była ona nagrywana w tym samym studiu nagraniowym i tym samym czasie co płyta "Killers" Iron Maiden z Paulem Di'Anno.
To co można zarzucić grupie Samson i ich muzyce, to jakiś taki rozrzut stylistyczny i brak określonego kierunku.
Fajnie się słucha ich płyt, ale jednocześnie wyraźnie słychać, że kompozycyjnie te utwory są słabe.

 

Grim Reaper  - See You In Hell (1983)

Nie można zaprzeczyć, że mało kto umiał w tym czasie tak wydzierać się i krzyczeć jak Steve Grimmett, wokalista grupy. 
To na pewno najmocniejszy atut gupy, a i chyba jeden z najlepszych i najmocniejszych głosów metalu.
Na tym pochwały mogłyby się właściwie skończyć, bo utwory na tej płycie specjalnie nie zachwycają.
Są zbyt proste i zbyt sztampowe, ale dzięki Stevowi Grimmettowi muzyka na tej płycie nabiera fajnych barw.
Również i ten zespół przepadł w pomroce dziejów, być może zasłużenie.
Warto zwrócić uwagę na kończące płytę dwa utwory: piękną balladę "Show Must Go On" i agresywny "All Hell Let Loose", na którym możemy zapoznać się ze świetną gitarową solówką i opętańczym śmiechem Grimmetta.
Wiem, że ten album cieszy się uznaniem u fanów NWOBHM, ale ja jakoś nie mogę się do niego przekonać.
 

 

 Tygers Of Pan Tang - Spellbound (1981)

Do ścisłej czołówki nurtu NWOBHM  zaliczał się również zespół o fantazyjnej nazwie Tygers of Pan Tang.
Na pewno muzyka Tygrysów była łagodniejsza niż muzyka Kruków.  Trzeba przyznać, że członkowie zespołu zadbali i o komercyjne w dobrym tego słowa znaczeniu i o przekonujące riffy gitarowe.
Gdy zaś dodamy do tego obdarzonego dobrym głosem wokalistę Jona Deverilla, to już wiemy dlaczego ten zespół odnosił sukcesy.
Powiem tak, czułem i czuję sentyment do tego zespołu, aczkolwiek zdaję sobię sprawę z jego słabości, które doprowadziły w końcu do klęski.
Moim zdaniem, zespołowi temu brakowało określonego indywidualnego stylu i indywidualnego, swoistego tylko dla siebie image'u.
Na taki, a nie inny kształt płyty miał John Sykes, znakomity gitarzysta, który już za chwilę dołączy do Thin Lizzy, a następnie do Whitesnake.

 

 

 

Holocaust - Nightcomers (1981)

Holocaust to prostota grania, ale czasami lepiej grać prosto i do przodu niż silić na niewiadomo co.
Taki już jest zaczynający płytę  "Smokin Valves",  rock'n'rollowo przebojowy, nogi same chodzą.
Świetny wstęp do raczej przeciętnego dalszego ciągu.
Powtarzanie ogranych patentów może po pewnej chwili wywołać znużenie, choć muszę przyznać, że pociąga mnie pewna transowość tego materiału i że tak się wyrażę szczerość przekazu, cokolwiek by się kryło pod tą frazą.
Nie można powiedzieć, żeby grupa nie dawała czadu, dlatego mimo wątpliwości polecałbym tę płytę, choć więcej niż jednorazowe dawkowanie może zaszkodzić.

 

Demon - The Unexpected Guest (1982)

Bardzo przyzwoita płyta, być może jedna z lepszych z nurtu NWOBHM.
Nie jest to typowe brzmienie płyt tego nurtu, zbyt dobrze jest to zagrane i zaśpiewane, poza tym kompozycje zdecydowanie wybijają się ponad średnią, a gdy dodamy do tego charyzmatyczny głos Dave'a Hilla, nie możemy mieć wątpliwości, że zarówno zespół, jak i płyta niezasłużenie nie doczekał się należnego uznania.
Tak bywa czasami i tak zdarzyło się grupie Demon, nie wypłynęła na szersze wody.
Ja w każdym bądź razie polecam, zdycydowanie dobry materiał do posłuchania.

 

Sledgehammer - Blood On Their Hands (1983)

 

Niczym się ten zespół nie wykazał, wydał jedną przeciętną płytę i zniknął. Wspominam o nim z dwóch powodów: po pierwsze z powodu łagodnego, acz bardzo ładnego "Perfumed Garden", a po wtóre ze względu na nazwę. 
Już wkrótce SLEDGEHAMMER będzie się kojarzył fanom muzyki rockowej z megahitem Petera Gabriela z płyty "So".
Jak wam się uda zdobyć tę płytę, to mimo wszystko poświęćcie jej trochę czasu.
Ciekawostką jest, że była to chyba jedyna grupa przypisana może na wyrost do nurtu NWOBHM, która występowała jako trio (Mike Cooke - gitary, wokal, Gary Sherwin - bas, Ken Revell - perkusja).

 

Wildfire - Brute Force And Ignorance (1983)

Kolejny z zapomnianych zespołów z nurtu NWOBHM.
Bardzo zachowawcze i łagodne granie nawiązujące raczej do hard rocka z poprzedniej dekady niż do współczesnego im heavy metalu.
Płyta może niespecjalnie zachwyca, ale można jej bez żadnego wstrętu, a nawet z dużą dozą przyjemności wysłuchać.
Takie solidne rzemieślnictwo i średniactwo. Chciałbym, żeby te określenia nie traktować pejoratywnie.
To naprawdę całkiem interesująca płyta, a że nieco mało czadowa, no cóż.
Ciekawostką jest, iż na tym albumie śpiewa Paul Day - pierwszy wokalista Iron Maiden, w składzie zespołu w latach 1975-1976.
Po usunięciu z grupy śpiewał w zespole More, a wokalistą zespołu Wildfire był w latach 1983-1984.

 


Heritage - Remorse Code (1982)

 

Czy to jest NWOBHM? Słuchając początkującej płytę piosenki, notabene tytułowej, można mieć wątpliwości.
Te wrażenie nie opuszcza słuchacza, gdy słucha dalej tej płyty., zwłaszcza takich kawałków jak soulowo -popowy "Change Your Mood".
Słaba to płyta i nawet jeden ciekawy metalowy kawałek "Need You Today" wiosny nie czyni.
Zaiste słusznie, że nie znalazła ta grupa uznania, bo na nie nie zasługiwała.

 


 

Dark Star - Dark Star (1981)

Zespół jakich wiele, ale przyznam, że swoim zamiłowaniem do ładnych melodii trochę mnie ujęli.
Faktem jest, że ich muzyka jednym uchem wpada i drugim wypada, ale niektóre kawałki są wciągające jak choćby "Lady Of Mars",  "Kaptain America" czy taka nastrojowa ballada "The Musician", prawie jak z repertuaru Scorpions, a może nawet Jethro Tull. Zresztą chyba spokojniejsze klimaty lezą bardziej grupie, o czym świadczy kończący płytę "Green Peace".
Mimo mojego krytycznego spojrzenia na dorobek tej grupy, polecam do choćby jednorazowego przesłuchania. Tak do końca nie można Dark Star lekceważyć.

 

 

Avenger - Killer Elite (1985)

Szybko, agresywnie, melodyjnie, ale z wykopem tak zaczyna Avenger swoją drugą płytę mocnymi utworami takimi jak  „Revenge Attack” i „Run For Your Life”.
Fajny wokal Iana Davisona Swift, cięzko grająca sekcja rytmiczna: Mick Moore na basie i Gary Young na perkusji oraz nowy nieźle wymiatający gitarzysta Greg Reiter.
Wracając do płyty jest ona wielce zróżnicowana, dlatego fajnie się ją słucha.
Ciężkie, wolne i posępne kompozycje jak "Street on Steel" czy "(Fight for the) Right to Rock" stanowią fajny kontrapunkt dla ballady ”Yesterday's Hero” czy też najszybszego na płycie  energetyka "M.M. 85".
Warto przesłuchać tę płytę 
Być może za późno wyszła ta płyta, żeby zespół mógł odnieść sukces.
W momencie wydania płyty już minęła pierwsza fala NWOBHM i walor nowości przeminął.

 

 

Blitzkrieg - A Time of Changes (1985)

Nie bardzo rozumiem na czym polega legenda tego zespołu. Mnie ta płyta raczej rozczarowuje. Niby jest na niej czad, ale jakoś te kompozycje są mało wyraziste i mało interesujące, pewnie najprościej byłoby napisać, że wieje nudą i sztampowością, ale to byłaby to ocena zbyt surowa.
Przyznam, że mi się najbardziej podobał początek i zakończenie płyty: instrumentalny "Ragnarok" z ciekawymi efektami brzmieniowymi i konczący "Saviour" .

Nic zachwycającego, na pewno jest to płyta przeceniana w swoim znaczeniu, choć nie powiem, żeby nie było przyjemnie posłuchać i pokiwać się przy sztandarowym numerze "Blitzkrieg", tym, który znalazł się na liście coverów zespołu Metallica.

 

 

 

Elixir - The Son of Odin (1986)

NIe wiem czy tak do końca można ten album przypisać do NWOBHM. Trochę jakby za późno. 
Majestatyczne riffy gitar początkujące "The Star of Beshaan" i taka swoista epickość budzą dość łatwe skojarzenia z Iron Maiden i tak jest do końca.

Nie mogę powiedzieć, że jest to klon Iron Maiden, ale dużo z klimatu ich muzyki znajdziemy na tej płycie. Mi się to nawet podoba, choć nie jest to zbyt twórcze.

Jest jakaś miękkość w ich muzyce i dla jednych będzie to coś nie do przyjęcia, dla innych zaleta płyty. Warto posłuchać.

 

Fist - Back With A Vengeance (1982)

Bezpretensjonalny melodyjny heavy metal, oto co znajdziemy na tej płycie. Niewątpliwym atutem i najmocniejszym punktem jest śpiew niejakiego Glena Coatesa.
Ten koleś naprawdę umiał śpiewać.
Co do samej muzyki, no cóż jest całkiem niezła, ale czy może jakoś to złapać za serce.
Dla mnie to takie sobie, choć nie powiem, że co poniektóre kawałki są bardzo, bardzo do przodu np. "S.S. Giro" czy "Too Hot".

Można posłuchać tej płyty i choć nie jest to jakaś niezapomniania perła z przepastnej szafy NWOBHM, to nie zestarzała się tak bardzo jak niektóre inne pozycje z tego nurtu.

  

 

Jaguar - Power Games (1983)

Czy można grać szybko, mocno i agresywnie, a nie miękko i epicko jak to miały zazwyczaj w zwyczaju zespoły z nurtu NWOBHM, ano można i dowodem na to jest ta właśnie płyta.

Szybkie zmiany tempa, ostra muzyka, takie generalnie nieobcyngalanie się to właśnie cecha tej grupy i tej płyty.

Tytuł płyty zapowiada z czym będziemy mieli do czynienia i tak właśnie jest.

Bardzo dobra płyta, ostra i bezkompromisowa.  NIeugrzeczniona tak jak inne płyty z nurtu NWOBHM.

Doprawdy nie wiem dlaczego ta grupa przepadła, trudno to zrozumieć, bo muzyka jest naprawdę bardzo, bardzo dobra.

Gorąco polecam tę płytę. 

 

Legend - Legend (1981)

Kolejny zespół, który przepadł w pomroce dziejów i nie wiadomo za bardzo dlaczego, choć może dlatego, ze muzyka tego zespołu cechowała również swoista bezkompromisowość. 

Dodać należy, że niewątpliwie ciekawe kompozycje jakie zaprezentowała grupa na tym albumie nie miały i nie mają zadatków na melodyjne przeboje.

Moim zdaniem zawodzi nieco wokalista Mike Lezala, ale być może to kwestia gustu, bo zapewne innym słuchaczom może się ta jego maniera zbliżona nieco do maniery wokalisty Rush, Geddy Lee podobać.

Niewątpliwie bardzo ciekawa płyta, z którą nie można się nie zapoznać. 

 


Praying Mantis - Time Tells No Lies (1981)

 

Słuchając tej płyty można się nieco dziwić, dlaczego Praying Mantis uważa się za przedstawiciela nurtu NWOBHM.
Wynika to bardziej z czasu powstania zespołu niż z tego, iż ich muzyka miała jakieś styczne punkty z tym nurtem muzycznym.
Bardzo przebojowa to muzyka i bardzo melodyjna, ponadto członkowie zespołu mają świetne głosy, chórki w ich wykonaniu to prawdziwy cymes. Ciekawostką na tym albumie jest świetnie wykonany cover utworu The Kinks "All Day And All Of The Night".
Słuchając ten album ponownie, zastanawiałem się, dlaczego ten zespół przepadł w niebyt, chociaż nagrał ciekawą i niebanalną płytę.
Bezwzględnie trzeba się zapoznać z tą płytą, jest najzwyczajniej świetna.

 

 

 

Tank - This Means War (1983)


Album "This Means War" byłby niewątpliwie jednym z najlepszych płyt  spod znaku NWOBHM, gdyby wszystkie zawarte na nim utwory były tej klasy co otwierający płytę ponad 8 - minutowy „Just Like Something From Hell”.

Tak nie jest i poniekąd dlatego ten album nie zajął czołowego miejsca na piedestale albumów metalowych.
Trochę szkoda, że muzycy nie dopracowali wszystkich utworów i w niektórych jak choćby tytułowym wkrada się zbyt dużo banału.

Mnie osobiście ta płyta trochę męczy, więc tak w ostatecznym rozrachunku niespecjalnie ją polecam.

 

 


Tokyo Blade - Tokyo Blade (1983)

 Dla mnie ten zespół za bardzo przypomina Iron Maiden, żebym mógł go poważnie traktować. Można posłuchać, całkiem zgrabne to granie i całkiem niezłe śpiewanie, tylko zachodzi pytanie po co, skoro można sięgnąć po płyty Ironów i mieć oryginał, a nie podróbkę.

Chociaż niektóre solówki gitarowe jak choćby te z  "Sunrise in Tokyo" są naprawdę przedniej próby.

Dla takich chwil chyba jednak warto sięgnąć po tę płytę

Zabawny jest koniec płyty - króciutki country'owy "Blue Ridge Mountains of Virginia". Taki żarcik, który udowadnia, że grupa nie była zbyt nadęta i podchodziła z dystansem do swej działalności muzycznej.  Prawie Frank Zappa, jeżeli ktoś wie o co chodzi.  

 

White Spirit - White Spirit (1980)

 

Frapujące są historie zespołów muzycznych.
Dobre zespoły niejednokrotnie przepadają w pomroce dziejów, a całkiem przeciętne cieszą się powodzeniem fanów, nie wiadomo dlaczego.
Tak jest też w przypadku White Spirit.
Zespół ten nagrał przyzwoitą płytę debiutancką i przepadł, odszedł w nicość i zapomnienie.
Ciekawe, że aktualnie ten zespół kojarzy się głownie z tego, iż grał w nim Janick Gers. gitarzysta Iron Maiden. Podobna sytuacja wystąpiła z zespołem Samson, znanym obecnie głównie z tego, że jego wokalistą był Bruce Dickinson - głos Iron Maiden.
Bardzo przebojowo brzmią kompozycje na tym albumie, już początkujący  "Midnight Chaser" ma spory potencjał komercyjny, a potem jest jeszcze lepiej.
Pięknie brzmią klawisze (tak, tak, to zespół z klawiszami) w "Red Skies", który miał zadatek na duży hit, którym się nie stał.
Ciekawe, że zespół już niczego  więcej nie nagrał, a sam jak pisałem przepadł, zupełnie niezasłużenie, bo to naprawdę dobra płyta.

 

 

 

Witchfynde - Stagefright (1980)

Pojawili się w dobrym okresie, bo wtedy zaczęło się zainteresowanie mediów czyś takim jak NWOBHMW.
Generalnie przeważają na płycie takie wole i średnie tempa. Mało to jakoś metalowe , a w ogóle cała płyta jest taka bardzo niespójna.

Widać, że muzycy nie bardzo wiedzą co grać np. straszna popelina  "Doing the Right Thing" to właściwie ładna, popowa piosenka, której nie powstydziłby się Phil Collins, gdy śpiewał te swoje pop-kity.

Szkoda czasu na tę płytę, choć może nie. Stanowi ona ciekawy przykład takiego grania o niczym i skierowana do nikogo. Dla mnie porażka.

 

 


 Iron Maiden - The Number Of The Beast (1982)

Zwykło się mówić, że dopiero trzecia płyta jest właściwym sprawdzianem dla młodego obiecującego zespołu, bowiem zazwyczaj dwie pierwsze bazują na materiale powstałym długo przed debiutem płytowym, wskutek czego często jest on przemyślany i przetestowany. 
Materiał na trzecią płytę jest zaś pisany zazwyczaj w pośpiechu rozpędzającej się kariery i rosnących oczekiwań fanów. 
Ironsi, z nowym wokalistą Brucem Dickinsonem sprostali tym oczekiwaniom, a nawet je przewyższyli. 
Oczekiwano bowiem dobrej płyty, a wyszła wspaniała. 
Trzy zabójcze numery (tytułowy, "Run To The Hills” i “Hallowed Be Thy Name”), jak również nieustępujące im, a równie dobre „Children Of The Damned”, „The Prisoner”, ale zwłaszcza “22 Acacia Avenue” ( mój ulubiony).  Po 30 latach ten album nadal lśni. 
Nigdy później nie nagrali Ironsi tak dobrej płyty.

 

 

Witchfinder General - Death Penalty (1982)

Już okładka przyciąga uwagę, zaś co do samej muzyki to powiem tak nie jestem zbyt wielkim fanem Black Sabbath i dlatego próba odświeżenia formuły tego zespołu  przez Witchfinder General niezbyt mnie podnieca.
Dlatego też ta muzyka ani mnie ziębi, ani mnie grzeje. Nic specjalnego, można posłuchać, ale jakoś to granie nie wciąga.

 

Ethel The Frog  - Ethel The Frog (1980)

Początek może rodzić nawet jakieś nadzieje, "Eleanor Rigby" Beatlesów na początek, może to mało twórcze, ale takie przaśnie zabawne, ja to kupuje. Później jest nieco ostrzej, ale w taki sposób przyjemny i melodyjny.
Nic wielkiego, ale przyjemnie się tego słucha. Łagodna i miękka odmiana metalu, ale mnie to nie przeszkadza.  "Apple of Your Eye" powinien zostać przebojem, a dlaczego nim nie został, tego nie wiem, miękko rock'n'rollowy, bujający  "Staying On My Mind"raczej nie pasowały do tego co prezentowały inne zespoły z nurtu NWOBHM i być może dlatego ten zespół przepadł.
Raczej szkoda.
 

 

Satanic Rites - Which Way The Wind Blows (1985)

Zespół o tyle ciekawy, że śpiewem w nim zajmowała się kobieta Deborah Webster. Może nie ma wyszukanego głsou, ale nawet całkiem ciekawie to brzmi. Zespół gra rasowego rocka, no może nie tak bardzo ciężkiego, ale brzmi to co grają jak klasyczny NWOBHM.
Brzmienie zespołu dodatkowo łagodzi obecność klawiszy.
Włączając tę płytę spodziewałem się czegoś gorszego, a tu proszę całkiem przyjemna niespodzianka.
Naprawdę fajna metalowa łupanka, może bez większych ambicji, ale bez przesady.

 

 

Pagan Altar - Vol. 1 (1982)

 Tak jak poisałem powyżej nie jestem zbyt wielkim fanem Black Sabbath, dlatego wskrzeszanie idei muzycznych z lat 70-tych tego zespołu średnio mnie interesuje, gdyby jednak ktoś miał chrapkę na sabbathowską muzę, okultystyczne tekścidła i takie tam, to proszę bardzo Terry Jones i jego koledzy to mu zapewnią.

Żeby nie być tak całkiem na nie, wokalista i muzycy są sprawni, bardzo sprawni, niejednokrotnie brzmi to calkiem ciekawie, ale co z tego, po co mi te odgrzewane kotlety w sytuacji, gdy cżłowiek tak całkiem glodny nie jest.

Fakt potrafią od czasu do czasu przyłoić, ale potrafią też zagrać zgrabną miniaturę muzycznę - nomen omen o tytule "Acoustics", choć to mi się kojarzy ze Steve Howe i Yes.

Mimo wszystko nie skreślam tej płyty, bo naprawdę miło się jej słucha, a że odkrywczość zerowa no cóż.

 

 

 

Persian Risk - Rise Up (1986)

Zaczyna się płyta katastrofalnie od takiego nijakiego, zaamerykanizowanego soft - metalu w "Hold the Line" (to prawie jak Kansas czy jakiś inny shit), ale później jest lepiej, choć od razu zastrzegam żadnych killerów na tej płycie nie znajdziecie.

Bardzo przeciętna to płyta, nie wiem czy mi się chce wymieniać jej jaśniejsze strony.

Raczej beznadziejna to płyta i chyba szkoda na nią czasu.

 

 Hammer - Contract Withe Hell (1985)

Wiem, wiem, że to mało znany zespół, ale ta płyta jest naprawdę bardzo, ale to bardzo dobra. Wytrzymuje spokojnie poziomem z najlepszymi dokonaniami Iron Maiden.
Bez wątpienia największym atutem Hammer jest wokalista zepołu, Marty Wilkinson. Jeden z najlepszych głosów NWOBHM.
Gdy dodamy do tego sprawnie działającą sekcję rytmiczną (Graeme Hutchinson - bas, Marty Day - perkusja) oraz niebanalnie grających gitarzystów (Kenny Nicholson oraz Bob Henman) dziwi, że ta grupa nie odniosła sukcesu.
Naprawdę świetna to płyta, do której posłuchania gorąco zachęcam.

Wolf - Edge of the World (1984)

Na początku spodobała mi się okładka, może banał wyjące wilki do księżyca, ale obrazek calkiem fajny.
Mimo całkiem interesujących melodii słabo to jakoś wychodzi, na pewno ma to związek z mało charyzmatycznym wokalistą (Chris English) o przeciętnym głosie, jak i takim mało energetycznym graniem całego zespołu.

Brakuje tej muzyce solidnego kopa. Za łagodne to jakieś i bez charakteru
Ostatecznie nie polecam.

 

 

Incubus - To The Devil A Daughter   (1984)

 Mimo obiecującego tytułu to kolejna przeciętna płyta przeciętnego zespołu. Znowu brakuje tu żaru jest takie granie dla grania, noe przeczę czasem ładnego, ale cóż z tego (rym niezamierzony).

Szczytem wszystkiego są takie harcerskie zaśpiewy w "Life Beyond the Grave". Takie coś powinno być zakazane. Chała i kompromitacja.

Do zapomnienia.

 

 

Tyga Myra - Deliverance (1986)

Zaczyna się od łupanki z chórkiem i jakąs piekielną gadką. Dalej też jest mocno, szybko i do przodu, z sensem czy nie to już mniejsza z tym.

Mam mieszane uczucia co do tego zespołu i tej płyty. Nie można odmówić im energii, ale nie tylko o żywioł chodzi nawet w heavy metalu.

Mimo pewnych wątpliwości, polecam tę płytę. Można poćwiczyć przy niej headbanging, a to już dużo.

 

 

Hellanbach - Now Hear This (1983)

Początkowo gitara brzmi jak U2, ale to trochę zmyłka. Grupa gra surowo, miesięsiście, ale cóż tego skoro nie bardzo wiedzą co grać i jak śpiewać.

Niestety trzeba umieć komponować nawet w heavy metalu, a z tym kolesie z tego zespołu (Jimmy Brash - śpiew, Dave Patton - gitara, Kev Charlton - bas. Steve Walker - perkusja) mają problem.

Fakt, że muzycy umieją grać, tylko nie bardzo mają co, więc lecą naprzód, bez ładu i składu. Posłuchajcie choćby "Times Are Getting Harder" - oto przykład rozmijania całkiem dużych umiejętności muzycznych z brakiem pomysłów na kompozycję.

Gdyby to jeszcze był przykład odosobniony, ale tak nie jest.

Nie polecam.

 

Samurai - Sacred Blade (1984)

Nieżle chłopaki wymiatają, naprawdę mi się podoba i znów nie umiem powiedzzieć, dlaczego ten zespół przepadł, może dlatego, że zbyt późno zaczęli, nie utrafil w dobry moment jak Iron Maiden.

Mnie tam przypadli do gustu, a ich wokalista Len Willliams to prawdziwa klasa.

Potrafią ostro przygrzać jak w  "Fires of Hell" czy tak fajnie skandowanym "Attack ", zaś Len Willliams z łatwością przechodzi od łagodnego śpiewu do krzyku jak w "Rock Steady"

Bardzo fjna i pozytywna płyta. Warto ją mieć, warto ją posłuchać i to niejednokrotnie.


Chinawite - Run For Cover (1984)

 Czy można traktować poważnie zespół, który wydaję płytę z taką okładką, no chyba nie i słusznie, bo poziom tego zespołu jest zasmucający.

Są oni tacy ciency, że aż przyjemnie się tego słucha.  Beznadzieja.

Spartan Warrior - Steel n' Chains (1983)

Kolejny, który to już zespół, który przepadł w nicość, choć na to nie zasługiwał i gdzie tu sprawiedliwość na świecie.
Żeby było jasne, to nie był jakiś bardzo wybitny zespół, ale dziwne, że mimo skrystalizowanego stylu, dobrego woklaisty, kompetetntnego zespołu, niezłych kompozycji, szczerego i agresywnego brzmienia grupa ta nie spotkała się z szerszym zainteresowaniem.

Trochę szkoda.

 

 Satan - Court in the Act (1983)

 Świetnie się słucha tej płyty.   Zaczyna się od takiej krótkiej piekielnej instrumentalnej  introdukcji, a później to już szybka jazda bez trzymanki.
Łupanka, ale łupanka z sensem, a warto przy okazji zauważyć, że na tej płycie śpiewa Brina Ross (tak ten sam co daje swój głos w Blitzkrieg).

Mocna to płyta, która na pewno wyróżnia spośród innych albumów spod znaku NWOBHM.

Zdecydowanie polecam

 

Venom - Welcome To Hell (1981)

Trudno uwierzyć z perspektywy czasu, ze taki zespół jak Venom można było zaliczyć do nurtu NWOBHM, a jednak. 

Ciężka to płyta, oj ciężka. W zasadzie już na tej płycie panowie Cronos (bas i wokal), Mantas (gitary)  i Abaddon (bębny) zdefiniowali swój styl.

Jak to ładnie się mówi jeńców ta muzyka nie bierze i poczynając od otwierającego "Sons of Satan", przez tytułowy i kolejne narażamy się na jazdę bez trzymanki w pędzącym rollercasterze.

Przyjemna to jazda, nawet jak towarzyszą temu zaśpiewy o szatanie.

Bardzo dobra płyta.   Dobre zakończenie opowieści o płytach spod znaku NWOBHM.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Jak zapomniałem o jakiejś godnej uwadze płycie, to proszę o pzrypomnienie.

 

Robred
O mnie Robred

Uwaga!!! Pobrane elementy dotyczące street artu, o ile nie dotyczą Warszawy, nie pochodzą od autora strony Information is not knowledge Knowledge is not wisdom Wisdom is not truth Truth is not beauty Beauty is not love Love is not music Music is THE BEST FRANK ZAPPA (Packard Goose) INNI O MNIE "Sam się idź leczyć, gnido" Artemida - Moderna "Jesteś damskim bokserem, towarzyszu" Flamenco "Nieuk aspirujący do grona idiotów" Jakub46 "Jest pan zwykłym chamem" - Samotny Wilk ADH "Bo jesteś zwykłym debilem" - Asmodeus "Za chamskie słownictwo. Blok." - Stary "Pisząc jak bydlak, stajesz się bydlakiem!" Jacek Paweł Jarecki "Zostałeś zbanowany. Akceptuje tu tylko myślących po polsku." malibu "Wycinam zawsze wasze lewackie chamstwo i komentarze ad personam, a nigdy rzeczową duskusję" iustus "Ty i tobie podobni, to nieodrodne dzieci, a może już wnuki i prawnuki stalinowskich pachołków, którzy zatruli polską ziemię po 1945 roku i dalej zatruwają." piotruśpan "Po przeczytaniu uwag osobnikow typu Robred i Wywczas wiem, ze akurat w powyzszym cytacie pisze on prawde, rzeczywiscie ci ludzie nie glosuja ani na PO ani na PiS. Oni glosuja w swoim kraju na Jedna Rosje." melgibson "Zapracowałeś na bana. Czuj się zaszczycony, banuje wyjątkowych kretynów." chinaski "jesteś gnida, i tyle." t-rex "przypadek nieuleczalnego zdebilenia" Kurtyna "Prawdziwym wyzwaniem są dla mnie takie pokręcone indywidua, jak Ty, Robredzie" t-rex "ban za chamstwo" Świt "Trudno. Zasady. Za personalny atak. Blok." Stary "faktycznie, głupi jesteś" Laleczka "na suszarkę z autorem tekstu skoro mu wyprali mózg to niech wyschnie!" Jasiek45 "człowiek o inteligencji szeregowego milicjanta" gość "Mam taki zwyczaj, że jak ktoś nie rozumie dwa razy, to za trzecim razem dostaje lekcje dobrego wychowania i skierowanie do obory. Więc sio mi stąd...!" Gadowski "Wypierdalaj na Onet, szmaciarzu" Zielona Wyspa "Błagam! Usuń tego chwasta" Zielona Wyspa "Z chujami i zdrajcami nie rozmawiam. Spadaj" Zielona Wyspa "Właśnie tacy jak ty, bękarty żydokomuny, powinny komentować na Onecie lub WP. Tam jest wasze, i twoje miejsce. Właśnie na WP dają teraz popis Polskości takie szuje jak ty, pod wpisem o nowym Godle Rzeczpospolitej zaproponowanym przez polskich górali. Dołącz się do tych komentatorów. Tam wypowiadają się tacy "prawdziwi Polacy", jak ty." Zielona Wyspa Tekst i słowa piosenki Lou Reed - Last Great American Whale The Rip lyrics found at elyricsworld.com

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura