Ponieważ Polacy mają zasilać armię hydraulików na zachodzie i głosować na lewicę, od dziecka wpaja im się mniej lub bardziej nachalnie, że pochodzą z niewiele wartego narodu, który przez tysiąc lat swojego istnienia potrafił jedynie pić, machać szabelką, uprawiać prywatę i ginąć w bezsensownych powstaniach. Kopernik był Niemcem, Curie - Skłodowska i Chopin Francuzami, Mickiewicz Litwinem, a ty polaczku potrafisz jeno wódę chlać, bądź więc wdzięczny, że oświecony zachód raczył przyjąć cię do swojej Unii. Dzięki temu masz szansę chlać więcej, wieczorami w ramach relaksu po pracy na zmywaku.
W poczet przypadkowo zamieszkujących tereny Rzeczypospolitej obcokrajowców wypada również zaliczyć żydowskiego lekarza Ludwika Flecka ( 1896 - 1961 ). Z zawodu mikrobiolog, poświęcił się filozofii nauki, dając podstawy edynburskiej szkole mocnego programu socjologii wiedzy , która nota bene doskonale wyjaśnia dlaczego homoseksualizm przestał być chorobą. Zainspirował również innego ważnego filozofa nauki, autora "Struktury rewolucji naukowych" Thomasa Khuna. Na temat Flecka powstała taka oto anegdotka : podobno, gdy w roku 1941 trafił do lwowskiego getta, został zapytany przez dowodzącego nim SS mana, czy jest w stanie stworzyć lekarstwo na tyfus dla niemieckich żołnierzy. Odparł, że bardzo w to wątpi, ponieważ musiałby prowadzić badania na Żydach, a ci jak wiadomo są czymś całkiem innym od Aryjczyków. Życie uratował mu Rudolf Weigel.
Zasługą Flecka w dziedzinie filozofii nauki było zwrócenie uwagi na wpływ społeczności badaczy danego problemu na kształt paradygmatu naukowego. Dotychczas filozofowie koncentrowali się na możliwościach ludzkiego aparatu poznawczego, oraz konstruowali ich zdaniem najlepsze metody naukowego postępowania. Fleck odkrył, że równie wielkie znaczenie ma sama psychika naukowca i jej kształtowaniu się poświęcił swoje badania.
Dla zobrazowania jego teorii wyobraźmy sobie naukowca przeprowadzającego w laboratorium eksperyment Boyle’a. „Stojący wśród licznych, dziwnie wyglądających przedmiotów eksperymentator stopniowo dolewa rtęci do otwartego ramienia szklanej rurki w kształcie litery U, której drugi koniec jest zamknięty. W miarę podnoszenia się poziomu rtęci w otwartym ramieniu maleje objętość powietrza uwięzionego w ramieniu zamkniętym. Poprośmy laika o opisanie tej sceny, a może opowie nam o tym, że szklana rura miała średnicę około 1 centymetra, a na jej powierzchni lśniły tęczowe odblaski, zbiorniczek z rtęcią trzymany przez eksperymentatora był pomalowany na niebiesko, było duszno, przez okno po lewej wpadał promień słońca, a zza ściany dochodziły dźwięki piosenki Beatlesów A Day In Life. Mógłby opowiadać jeszcze bardzo długo, a i tak poirytowany fizyk przerwałby wreszcie tę relację mówiąc, że ów człowiek w ogóle nie nadmienił – zapewne też nie dostrzegł – faktu będącego przedmiotem badań, a mianowicie tego, iż objętość gazu maleje wraz ze wzrostem ciśnienia.”[1]
Mamy tu do czynienia z faktem opisanym przez dwa podmioty dysponujące identycznym zestawem aparatury poznawczej. Jednak wnioski, do których dochodzą one na podstawie obserwacji badania przeprowadzanego przez eksperymentatora są diametralnie różne. Laik podaje jedynie opis przeprowadzanego badania, koncentrując się na rzeczach nieistotnych z punktu widzenia naukowca obserwującego swojego kolegę przy pracy. Zarówno laik, jak i fizyk, analizując ten sam fakt, opisali dwie różne sytuacje. Pierwszy był świadkiem pracy wykonywanej przez mężczyznę w posiadającym pewne cechy pomieszczeniu, drugi widział przeprowadzany właśnie eksperyment Boyle’a. Teoria Flecka próbuje udzielić odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się rozbieżność zdań w tego typu sytuacji. Dlaczego dwie osoby, będąc świadkami tego samego zdarzenia, opisują je inaczej i wyciągają odmienne wnioski ? Pomocna w udzieleniu odpowiedzi na to pytanie okazuje się być socjologia. Kluczowym pojęciem w teorii filozofa jest kolektyw myślowy będący wspólnotą ludzi związanych wymianą myśli lub wzajemnym oddziaływaniem intelektualnym. Zdaniem Flecka naukowiec nie zajmuje się przedmiotem swoich badań w izolacji od świata ,zamknięty w wieży z kości słoniowej niczym renesansowy myśliciel, lecz jest nierozerwalnie związany z jakimś kolektywem myślowym, który odciska na nim swoje piętno. Jako członek danego kolektywu, naukowiec może znaleźć się w jego ezoterycznym ( węższym ) lub egzoterycznym ( szerszym ) kręgu. Zwraca uwagę użyte przez Flecka nazewnictwo. Słowo „ezoteryczny” kojarzy się z magią i tajemnicą, oraz niewielką grupą ludzi, którym tę tajemnicę powierzono. Autor „Psychologii poznania naukowego” określa tym mianem wąskie grono naukowców zajmujących się daną dziedziną wiedzy, skupione na rozwiązywaniu jej zasadniczych problemów. Ludzie ci prowadzą badania, których wyniki publikowane są w specjalistycznych pismach. Nie zajmują się kształceniem przyszłych naukowców, nie piszą również przydatnych do kształcenia podręczników. Ezoteryczny krąg naukowców tworzy daną gałąź nauki i ją rozwija, a wyniki swojej pracy przekazuje kręgowi egzoterycznemu. W fizyce np. byliby to ludzie pokroju Einsteina, zamknięci w laboratoriach i przeprowadzający badania, na podstawie których inni naukowcy – już z kręgu egzoterycznego – pisaliby podręczniki i kształcili na uniwersytetach adeptów swojej nauki. Dodatkową właściwością kolektywów myślowych jest możliwość wzajemnego przenikania się, przy czym to przenikanie nie odbywa się wyłącznie w sferze nauk przyrodniczych. Naukowcy znajdują się z reguły tylko w jednym kręgu ezoterycznym, natomiast mogą być członkami wielu kręgów egzoterycznych, czy to religijnych, czy z dziedziny nauk humanistycznych. Idee wytworzone w tych kręgach mają wpływ na ich sposób myślenia i , zdaniem Flecka, często odciskają swoje piętno w psychice naukowca, co wpływa na sposób przeprowadzania i wyniki podejmowanych przez niego badań. Każdy kolektyw myślowy tworzy typowy tylko dla niego system przekonań, który Fleck określa mianem stylu myślowego. Definiuje to pojęcie jako „ukierunkowane postrzeganie wraz z odpowiednią obróbką myślową i rzeczową tego, co postrzegane.”[2] Styl myślowy charakteryzują „wspólne cechy problemów, którymi kolektyw jest zainteresowany; sądów, które uważa za oczywiste; metod, których używa jako środków poznawczych. Towarzyszy mu ewentualnie techniczny i literacki styl systemu naukowego.”[3]
Teorię Flecka można z powodzeniem przenieść ze świata nauki w świat kultury. Oto mamy Żiżka, frankfurtczyków, Cohn - Bandytę, Gramsci'ego i paru innych lewicowych intelektualistów, którzy tworzą zaklęty krąg ezoteryczny. Oni kształtują idee i poglądy, które potem są powielane i rozpowszechniane przez krąg egzoteryczny - dziennikarzy urabiających umysły obywateli. Taki ukształtowany umysł, cechujący się konkretnym stylem myślowym, nakłada na empiryczne fakty siatkę swoich przekonań i w ten sposób je interpretuje. Stąd rozbieżność zdań już na elementarnym poziomie dyskusji. Weźmy sobie np taką aborcję. Naiwnością jest sądzić, że wytresowany przez Wiodący Tytuł Prasowy i feminazistki człowiek, który uparcie widzi w czymś co znajduje się pod sercem kobiety zaledwie zlepek tkanek w zasadzie niczym nie różniący się od kawałka boczku, dojdzie do konsensusu z inaczej wytresowanym człowiekiem, takim dla którego ów zlepek tanek to już żywa istota. Potem dwaj przedstawiciele odmiennych stylów myślowych spotykają się w "Warto rozmawiać" i wychodzi z tego pozbawiona merytorycznych argumentów pyskówka. Nie jest ona jednak wynikiem złej woli rozmówców. Wywołuje ją niemożność porozumienia. Obaj rozmówcy żyją bowiem w zupełnie odmiennych światach. Dla każdego z nich te same pojęcia mają różny sens. Czym innym jest człowiek, czym innym sprawiedliwość, czym innym gospodarka. W tej sytuacji porozumienie jest niemożliwe.
Tymczasem cały, chcący uchodzić za cywilizowany, świat składa hołdy systemowi społeczno - politycznemu, którego sensem istnienia jest właśnie dyskusja. Przecież dlatego właśnie demokracja jest najlepsza, że pozwala wyrazić swoje zdanie ludziom o odmiennych poglądach i te poglądy godzi quasi religijnym rytuałem powszechnego głosowania. Problem w tym, że podpierając się teorią Flecka, odmienne światopoglądy są nie do pogodzenia. Oczywiście można mówić , że stosując dobrą argumentację, przekona się przeciwnika do swoich poglądów. Ale odpowiedz sobie sam Czytelniku , czy doświadczyłeś tego na własnej skórze ? Czy udało Ci się przekonać kogoś do swojego zdania, zmienić jego światopogląd tak diametralnie, że przeszedł do Twojego obozu politycznego ? A może jemu się to udało ? Czy wyobrażasz sobie jak po żarliwej dyskusji Korwina Mikke z Ikononowczem jeden zostaje socjalistą i chwali Chaveza lub drugi uznaje wyższość wolnego rynku nad gospodarką sterowaną ? Ja nie, i Ty z pewnością również.
Nowa Lewica doskonale zdaje sobie spawę z tego, że demokracja i liberalizm to mit użyteczny przy robieniu w konia maluczkich, którzy zawsze pójdą za tym, kto usprawiedliwi ich postępowanie. Pij, ćpaj, cudzołóż, zabijaj - jesteś przecież wolny i masz prawo do wyrażania swojego zdania, oraz w konsekwencji swojej postawy życiowej ! A z drugiej strony mamy coś takiego jak "poprawność polityczna" , "seksizm", "climat change denyer" , "homofobia" , "faszyzm", "holocaust denyer" i parę innych jeszcze medialnych knebli, pomocnych w zamykaniu ust politycznym przeciwnikom. Lewica doskonale wie, że pogodzenie różnych światopoglądów jest niemożliwe, dlatego wyznaczyła przestrzeń wolności wylko i wyłącznie dla swoich. Tym innym zamyka usta i wykopuje na margines.
W związku z tym, co napisałem wyżej, podziwiam takich ludzi jak Castaneda, który traktuje swój blog jako pewien rodzaj misjonarskiej działalności za cel stawiającej "nawrócenie" lewaków. Trzymam za nich kciuki, choć mam świadomość, że ich walka o normalność jest walką z wiatrakami.
Wacław Potocki - SOFISTA : Przyjechał syn do ojca, długo bywszy w szkole, / I obaczy we środę trzy jaja na stole. / Chcąc rodzicom pokazać, że ma olej w głowie: / "Nie trzy tu, ale pięć jaj, panie ojcze" - powie. / "Nowej wnosisz nauki - rzecze ojciec - modę, / Jakoż to?" Aż sofista: "Zaraz się wywiodę, / Kto ma trzy, ten ma i dwie, według mowy mojej, / Kto trzy i dwie, ten ma pięć, tak się to ostoi." / A tu gdy po wszystkie trzy jaja ojciec sięgnie: / "Ja trzy, ty zjedz tamte dwie, coć się w głowie [lęgnie."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka