Kurier z Munster Kurier z Munster
76
BLOG

Alianci znów nas zdradzili!

Kurier z Munster Kurier z Munster Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

          Nieobecność jest w polityce czasami o wiele bardziej znacząca niż nawet najbardziej aktywny udział w pewnych wydarzeniach. W tym kontekście - absencja prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy lub innego wysokiego rangą urzędnika obecnej amerykańskiej administracji, podczas uroczystości rocznicowych z okazji wybuchu II wojny światowej  na Westerpaltte, jest jeszcze bardziej wymowna niż przyjazd do Polski premiera Władimira Putina, choć obydwa te fakty razem wzięte są wielkim sukcesem dyplomatycznym Rosji.

          Alianci zachowali się prawie tak samo, jak siedemdziesiąt lat temu... I wtedy i dziś Polska została osamotniona! W drugiej połowie lat trzydziestych XX wieku, konserwatywny rząd premiera Wielkiej Brytanii - Arthura Neville Chamberlaina, stosował wobec hitlerowskich Niemiec politykę tak zwanego   "appeasementu",   czyli w tłumaczeniu na język polski  "zaspokajania"   faszystowskiego dyktatora. Ta skrajnie defensywna strategia musiała zakończyć się katastrofą. Niestety analogiczna sytuacja ma miejsce również i teraz, tyle tylko, że w innych warunkach oraz na mniejszą skalę. Niebędąca, ani w Unii Europejskiej, ani w NATO Rosja   "ugrywa"  niejednokrotnie więcej niż Polska, a także inne kraje Europy środkowo-wschodniej. Taka jest po prostu brutalna prawda!
          Kraj nasz zbyt tanio sprzedał swoje strategiczne znaczenie na rzecz Stanów Zjednoczonych. A przecież nawet życie podpowiada: - iż nie szanuje się tego, kogo poparcie ma się i tak zagwarantowane jak w banku; kto zbyt nadgorliwie pośpiesza z różnego rodzaju uprzejmościami, a czasami się wręcz   "podlizuje".   Nie miejmy złudzeń - Ameryka i cały tak zwany zachód nie zaryzykują dobrych stosunków z Rosją dla Polski, nie wpiszą się w ferowaną często przez polskie rządy politykę   "antyrosyjskiej krucjaty".   Katyń i Miednoje nic dla państw transatlantyckich nie znaczą. Dla większości obywateli USA słowo Polska jest enigmatycznym pojęciem. W praktyce nawet nie potrafią wskazać jej miejsca na mapie... Oni patrzą na Europę inaczej - jako na jedną wielką i niepodzielną całość. Paradoksalnie, to dobre stosunki Polski z Rosją mogłyby zdopingować amerykę do większego popierania Polski, a przede wszystkim obrony naszych strategicznych interesów w świecie. Wówczas możeby prędzej zostały zniesione wizy, polskie zadłużenie zagraniczne uzyskało redukcję w o wiele większym wymiarze niż miało to miejsce w rzeczywistości, a pomoc wojskowa była bardziej wymierna niż obecnie.
           W polityce zagranicznej myślenie bezalternatywne jest niewybaczalne i prawie zawsze prowadzi do katastrofy. Taki sposób myślenia stał się właśnie przyczyną klęski wrześniowej w 1939 roku. I wtedy i dziś alianci nas zdradzili! Na Westerplatte znów jesteśmy sami! Realizowany w ciągu ostatnich dwudziestu lat, tak zwany kierunek transatlantycki, przynajmniej w dotychczasowym kształcie powoli się wyczerpuje. NATO doskonale spełniało swoje funkcje w warunkach dwubiegunowego systemu, a przede wszystkim gdy miało charakter organizacji względnie lokalnej, aktualnie jednak jego wymiar jest zbyt globalny, aby mogło nas w potrzebie obronić. 
          Nasza polityka zagraniczna wymaga poważnego przewartościowania. Powinniśmy zacząć od tworzenia własnej militarnej, jak również ekonomicznej siły. Musimy się nauczyć myśleć dalekosiężnie i wielowymiarowo, a przede wszystkim budować wiele złożonych, strategicznych sojuszy. Trzeba szukać równowagi pomiędzy wschodem, a zachodem. Wykorzystajmy swoje geopolityczne położenie! Stany Zjednoczone i cały tak zwany świat zachodni, zaczną nas szanować oraz doceniać dopiero wówczas, gdy będziemy mieli przynajmniej poprawne relacje z Rosją. Taki układ wymusiłby ze strony zachodu poważne ustępstwa. Gdyby na lini Warszawa - Moskwa   "nie iskrzyło",   a stosunki dyplomatyczne pomiędzy obydwoma państwami kształtowały się, co najmniej zadawalająco, to prezydent Barack Obama zameldowałby się na Westerplatte pierwszy. W polityce zagranicznej ważniejszy od słów, jakie padną w konkretnej sprawie jest język gestów. Czasami czyjaś nieobecność jest bardziej wymowna od nawet najbardziej aktywnego uczestnictwa w określonym wydarzeniu. Nie ważne, co na Westerplatte powiedział premier Putin - jego słowa (cokolwiekby nie oznaczały), w kontekście absencji odpowiednio wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskiej administracji i tak zawsze będą wielkim sukcesem dyplomatycznym Rosji.
          Polska jednak na zawsze pozostanie wolna i niepodległa! Nasze położenie geopolityczne jest z jednej strony wielkim historycznym przekleństwem, ale z drugiej jeszcze chyba większym dobrodziejstwem. Leżymy, bowiem pomiędzy dwiema ogromnymi potęgami, które nawet jeżeli się chwilowo zmówią przeciwko Polsce, to ostatecznie zawsze zwrócą przeciwko sobie. Trzeba tylko ten naturalny dar   "Niebios"  umieć odpowiednio wykorzystać. To jest właśnie najważniejsze zadanie polskiej dyplomacji.

 

Romano Manka-Wlodarczyk        

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura