Donald Tusk 43% + Lech Kaczyński 14% + Andrzej Olechowski 8% + Jolanta Szymanek-Deresz 5%. Tak wygląda najnowszy wyborczy sondaż prezydencki telewizji TVN. Gdy podsumujemy wyniki poszczególnych, przedstawionych w badaniu kandydatów, razem daje nam to 70%. A na kogo, w takim razie zagłosuje pozostała trzydziestoprocentowa część badanej populacji...?! Tego już niestety, w zaprezentowanym meteriale telewizyjnym nie wyjaśniono. Czyżby aż tylu respondentów nie posiadało jeszcze wyrobionych preferencji? Poza tym, w jednej informacji połączono prezentację sondażu z analizą aktualnych poczynań prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rzekomo już rozpoczętą przez niego kampanią wyborczą, a takich "informacyjnych zbitek" nie powinno się robić.
W latach osiemdziesiątych, Mariusza Waltera zachwalał sam ówczesny rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban i polecał go nawet szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi. W kontekście tak zwanej "czarnej propagandy" lepszej rekomendacji nie można sobie wyobrazić. Popularna telewizja TVN ma najwyraźniej poważny problem w zachowaniu neutralności, wobec rywalizacji prezydenta Kaczyńskiego z premierem Tuskiem. W przedstawianych przez nią programach uwidacznia się, bowiem już wyraźnie tendencyjność oraz brak obiektywizmu. Co gorsza - poszczególne materiały przygotowywane są w mało profesjonalny i nierzetelny sposób. Celuje w tym przede wszystkim, jedna z najrdziej znanych dziennikarek tej stacji - Katarzyna Kolenda-Zaleska. Widać to było ewidentnie, w relacji z momentu ogłaszania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, w sprawie rozstrzygnięcia tak zwanego sporu kompetencyjnego, gdzie w rażący sposób wypaczony został werdykt prawników konstytucjonalistów. Pozostałe informacje tej dziennikarki, na temat personalnej rywalizacji Tusk - Kaczyński też pozostawiają wiele do życzenia i są najczęściej zmanipulowane.
Na przykład - we wczorajszym głównym wydaniu Faktów, przedstawiono wyniki sondażu opinii publicznej, przeprowadzonego na zlecenie telewizji TVN z którego wynika, iż gdyby wybory prezydenckie odbyły się teraz, to na premiera Donalda Tuska zagłosowałoby 43 proc wyborców.; prezydent Lech Kaczyński otrzymałby poparcie społeczne na poziomie 14 punktów; Andrzej Olechowski 8; a Jolanta Szymanek-Deresz 5. Podsumowanie wszystkich tych rezultatów nie daje jednak 100 proc., a co gorsza nawet w najmniejszym stopniu się do tej liczby nie zbliża. Wszyscy kandydaci, rezem wzięci gromadzą zaledwie 3/4 poparcia badanej populacji. W zaprezentowanym materiale, w jakikolwiek sposób nie poinformowano - na kogo ma zamiar głosować pozostałe 30 proc. respondentów. Czy są to osoby niezdecydowane, czy też ich poparcie "rozproszyło" się pomiędzy inych pretendentów. W tym samym sondażu, nie uwzględniono liderki kilku poprzednich ankiet demoskopijnych - Jolanty Kwaśniewskiej - tłumacząc, iż kategorycznie oświadczyła, że nie będzie kandydować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, a jednocześnie z drugiej strony umieszczono Jolantę Szymanek-Deresz, która - jak na razie - nigdzie nie zadeklarowała, iż zamierza ubiegać się o urząd pierwszej osoby w Państwie. Jak na tak prestiżowy sondaż, jest to poważna metodologiczna niekonsekwencja i zły dobór przedmiotu badań.
Informacja o wynikach przeprowadzonej systemem telefonicznym ankiety prezydenckiej została połączona z analizą aktualnych poczynań prezydenta Lecha Kaczyńskiego i rzekomym rozpoczęciem przez niego kampanii wyborczej. Zasady rzetelnego dziennikarskiego warsztatu, w żadnym jednak stopniu nie tłumaczą tworzenia takich "informacyjnych zbitek". Jak się domyślam, aluzja ta została zrobiona tylko po to, aby już dziś wytworzyć społeczne przeświadczenie, iż urzędujący prezydent - choć bardzo się stara i "przebiera nogami", to w przyszłorocznych wyborach nie posada nawet najmniejszych szans na reelekcję. Głowa państwa, ukazywana jest w tym materiale w wyjątkowo niekorzystnym świetle - może nie tyle przez samą merytoryczną treść owego przekazu, co jego wizualne sugestie. Lecha Kaczyńskiego pokazuje się celowo, na tle o wiele wyższych od niego mężczyzn, aby ugruntować w odbiorcach stereotyp "małego człowieka". Kamery telewizyjne, prawie zawsze wybierają najbardziej niekorzystny dla prezydenta profil. Są to jednak manipulacje dość subtelne i dla przeciętnego widza mogą być niezauważalne.
Sam zaś sondaż jest nierealny, a przede wszystkim czysto życzeniowy. W rzeczywistości, bowiem notowania premiera Donalda Tuska znajdują się na znacznie niższym poziomie, a stopień poparcia dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest mocno niedoszacowany. Wiodącą rolę odgrywa tu najprawdopodobniej konformizm części repondentów, którzy w prowadzonych badaniach, w sposób fałszywy wskazują najczęściej kandydata, co do którego mają przeświadczenie, iż jest faworyzowany przez media, przy jednoczesnym ukrywaniu swoich sympatii do pretendentów niecieszących się dobrą prasą. Prezydent Kaczyński, posiada najprawdopodobniej dużą skalę tak zwanych "zamaskowanych zwolenników". Poza tym niesamowicie aktualne jest pytanie o preferencje polityczne pozostałych 30 proc. przebadanej w sondażu TVN populacji, co do których popularna telewizja nie pokusiła się nawet o jedno słowo wyjaśnienia. Wszystkie te czynniki sprawiją, iż sondażu tego nie da się traktować poważnie, a przyszłoroczne wybory prezydenckie są nadal wielką niewiadomą. Jedyne co można o nich powiedzieć, to tylko tyle, że na pewno nie zwycięży w nich premier Donald Tusk; właśnie między innymi dlatego, iż na rok przed ich kalendarzowym terminem jest zdecydowanym faworytem oraz liderem wszelkiego rodzaju badań opinii publicznej oraz sondaży.
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka