Kurier z Munster Kurier z Munster
617
BLOG

Lewa wódka zalewa prowincję!

Kurier z Munster Kurier z Munster Gospodarka Obserwuj notkę 89

          Państwo traci na tym miliardy złotych. Z tytułu wprowadzania na rynek podrabianego alkoholu, zyski czerpią jedynie zorganizowane grupy przestępcze i właściciele sklepów. Do budżetu tymczasem nie trafia nawet złotówka. Cały biznes kontroluje mafia.

 

 

          Do "Kowalskiego" od czasu do czasu zagląda miejscowa policja. Chłopaki są przecież zwykłymi ludźmi i też chcą się napić. Wszak – „funkcjonariusz nie wielbłąd wody nie pije”. "Kowalski" tymczasem zaprosi na zaplecze, poleje za darmo i nikomu nie doniesie, że piją na służbie. A jak interes dobrze pójdzie, to i dodatkowo jakaś „działka” dla funkcjonariuszy też się znajdzie – za nic nie robienie w temacie rozprowadzania „lewej” wódki. Tak ten mechanizm działa na dole, na tak zwanej prowincji, w Polsce powiatowej.

 

 

 

          To jest rozbój w biały dzień! Jawna kpina z instytucji Państwa. Wszyscy doskonale wiedzą, iż na półkach najróżniejszych sklepów znajduje się tak zwana „lewa” wódka. Podrabiany alkohol „gryzie” w podniebienie… Społeczeństwo płaci i się truje. Nikt jednak niczego z tym nie robi. Organizacje konsumenckie nie zauważają problemu, a policja nie reaguje. Funkcjonariusze niejednokrotnie sami czerpią zyski z tego interesu, kooperując z grupami przestępczymi. Instytucje Państwa zachowują się tak, jakby cały proceder był im na rękę. Obok budżetu przechodzą tymczasem miliardy złotych.

          Najgorsza sytuacja jest na prowincji. W tysiącach zapomnianych, wiejskich sklepów „lewa” wódką przetacza się całymi skrzynkami. Zabrakłoby TIR- ów, aby cały ten proceder wymownie zilustrować. Społeczeństwo pije, bo nie ma innego wyboru. Nie chodzi tu o różnicę w cenie, gdyż cena jest taka sama, jak w przypadku legalnego alkoholu. Na handlu podrabianą wódką zarabiają, bowiem tylko przestępcy oraz sklepikarze. Zwykli ludzie nic z tego nie mają. Muszą jednak kupować ten niebezpieczny towar, gdyż spotkanie niepodrabianej wódki na półkach, graniczy wręcz z cudem. Potem pozostaje już tylko uporczywy, dokuczający kac...

          Cała operacja jest dziecinnie prosta. Przysłowiowy "Kowalski" prowadzi niewielki sklep, gdzieś na wsi, albo w innej małej miejscowości. Kupowanie alkoholu oficjalnie w hurtowni mu się za bardzo nie kalkuluje, ponieważ tam alkohol jest za drogi, a poza tym osiąganymi zyskami trzeba by było podzielić się z Państwem. Lepiej więc kupić alkohol „na lewo”. Do sklepikarza "Kowalskiego" przyjeżdża „dresiarz Nowakowski" (nazwisko użyte całkowicie przypadkowo dla zilustrowania mechanizmu). Co tydzień przywozi mu kilka skrzynek podrabianej wódki. W praktyce dystrybucja tego towaru odbywa się na wielką skalą, jednak każdorazowo rozwozi się go do poszczególnych sklepów raczej w małych ilościach, aby nie wzbudzić zbyt wielkich podejrzeń. Podrabiany alkohol jest o połowę tańszy od legalnego. Rachunek ekonomiczny jest więc całkowicie prosty.

          "Kowalski" musi jednak swój interes jeszcze jakoś zalegalizować. Nikt, bowiem nie uwierzy mu, że nie sprzedał ani jednej butelki wódki. Lewy alkohol „idzie”, bowiem poza oficjalnym obiegiem i nie jest ewidencjonowany. Dlatego, aby się wszystko zgadzało, to parę skrzynek trzeba kupić również oficjalnie w pobliskiej hurtowni. Coś przecież musi zostać nabite na kasę fiskalną. Dziennie "Kowalski" potrafi sprzedać (dajmy na to), na przykład trzydzieści butelek podrabianej wódki. W papierach twierdzi jednak, że sprzedał tylko trzy. Wszystko zależy od wielkości sklepu oraz liczby klientów. Wszak, równie dobrze dziennie można sprzedać – nie trzydzieści butelek, lecz trzysta.

          Na prowincji jest społeczna bieda. Ludzi najczęściej nie stać, aby codziennie kupować popularną „połówkę”, czyli butelkę wódki. Tu jednak "Kowalski" idzie swoim klientom na rękę. Alkohol można kupować na tak zwane „pięćdziesiątki” oraz „setki”. Do tego można jeszcze za darmo poczytać gazetę, którą się później spowrotem odkłada na półkę. W rzeczywistości sklep "Kowalskiego" działa więc  niczym prawdziwa restauracja, czytelnia, a czasami nawet kasyno do gry. Jak ktoś chce pograć trochę z „jednorękim bandytą”, to jakiś automat też się znajdzie. Przy okazji uda się "wyprać" trochę "brudnej kasy”.

          Do Kowalskiego od czasu do czasu zagląda miejscowa policja. Chłopaki są przecież zwykłymi ludźmi i też chcą się napić. Wszak – „funkcjonariusz nie wielbłąd wody nie pije”. "Kowalski" tymczasem zaprosi na zaplecze, poleje za darmo i nikomu nie doniesie, że piją na służbie. A jak interes dobrze pójdzie, to i dodatkowo jakaś „działka” dla funkcjonariuszy też się znajdzie – za nic nie robienie w temacie rozprowadzania „lewej” wódki. Tak ten mechanizm działa na dole, na tak zwanej prowincji, w Polsce powiatowej.

          Ktoś w tym kraju robi wszystko, aby dobrze żyło się przede wszystkim przestępcom. Budżet Państwa jest okradany na grube miliardy, traci potencjalnie ogromne wpływy, a rząd tymczasem projektuje gigantyczną „dziurę budżetową”. To skandal, iż brakuje pieniędzy dla nauczycieli, pielęgniarek, urzędników, a przyzwala się na intratne interesy alkoholowej mafii, narażając kasę państwową na nieprawdopodobne wręcz straty finansowe. A wystarczyłoby przecież tylko przeprowadzić wielką akcję kontrolną w sklepach, wziąć pod lupę wszystkich sklepikarzy oraz zaostrzyć kary. Wtedy mafia nie mogłaby w biały dzień handlować „lewym” alkoholem, bo żaden sklepikarz nie chciałby przyjąć podrabianej wódki, obawiając się konsekwencji karnych. Aby zlikwidować mafię oprócz łapania i wsadzania do więzienia gangsterów trzeba przede wszystkim uderzyć w jej rynek oraz interesy. Gdyby Państwo polskie mogło w postaci podatków, marży, a także udzielania koncesji czerpać zyski z handlu alkoholem, w takich rozmiarach, w jakich ma on w rzeczywistości miejsce, to Polska byłyby najbogatszym krajem w Europie. Niestety, w obecnej sytuacji do budżetu Państwa trafiają z tego tytułu tylko przysłowiowe "ochłapy"!

 

 

 

Romano Manka-Wlodarczyk                        

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Gospodarka