Joanna Szczepkowska powinna dzisiaj wystąpić w telewizji i powiedzieć: – Proszę Państwa 29 grudnia 1989 roku rozpoczął się w Polsce postkomunizm. Formalnie… W praktyce, bowiem postkomunizm rozpoczął się przynajmniej rok wcześniej w „Magdalence”. Z kolei dzień przed 29 grudnia 1989 roku rozpoczął się w Polsce kapitalizm. Również tylko formalnie, gdyż prawdziwie wolnorynkowych, ustanawiających zdrową konkurencję mechanizmów nigdy nad Wisłą nie wprowadzono. Plan Balcerowicza umożliwił tylko transfer dawnej nomenklatury z polityki do gospodarki.
Dokładnie dwadzieścia lat temu tak zwany Sejm kontraktowy przyjął ustawę przywracającą Państwu polskiemu tradycyjną nazwę Rzeczpospolita Polska i godło państwowe, w postaci orła w koronie. 447 posłów opowiedziało się za, 11 wstrzymało się od głosu, 1 zagłosował przeciw, a 1 był chyba nieobecny. Od tego momentu symbolicznie uznaje się koniec PRL-u i początek III Rzeczpospolitej. W rzeczywistości jednak powstało Państwo nie demokratyczne, lecz postkomunistyczne, bowiem dawne nomenklaturowe struktury „przepoczwarzyły się”, przegrupowały i w innych emanacjach z powodzeniem odnalazły w nowej formule ustrojowej. Pozostała też dawna postkomunistyczna świadomość społeczna.
Żeby było ciekawiej, to ironia losu tak jakoś to wszystko nieszczęśliwie zrządziła, iż projekt ustawy, proklamujący powstanie Rzeczpospolitej zgłosił Klub Poselski Stronnictwa Demokratycznego, a więc ugrupowania satelickiego wobec PZPR o peerelowskim, nomenklaturowym rodowodzie. Ówczesnej „solidarnościowej” elicie najwyraźniej zabrakło wyobraźni, aby taką legislacyjną inicjatywę, przy zachowaniu statusu autorskiego przeprowadzić. Fakt ten wiele mówi o świadomości politycznej oraz aspiracjach ludzi tak zwanego obozu reform.
W warstwie aksjologiczno-moralnej nigdy z PRL-em nie zerwano. Wręcz przeciwnie występuje tu pewna ideologiczna ciągłość… Nie rozliczono postkomunistycznych zbrodni. Generał Wojciech Jaruzelski mimo upływu prawie trzydziestu lat od wprowadzenia stanu wojennego, a przede wszystkim pojawienia się nowych przygniatających jego linię obrony dowodów, nadal stroi się w "mundurek" narodowego bohatera, spektakularnie wygrywając kolejne prestiżowe ankiety, odbywających się w czołowych telewizyjnych programach plebiscytów audiotele. Nie przeprowadzono lustracji, ani dekomunizacji. Dawne ubeckie archiwa stały się upiorami rzeczywistości i w dalszym ciągu straszą, dając asumpt do różnego rodzaju politycznych prowokacji, a niegdysiejsi komunistyczni funkcjonariusze zajęli kluczowe pozycje w najważniejszych instytucjach nowego, niby wolnego Państwa.
Ustrojowo III Rzeczpospolita nie jest krajem w pełni demokratycznym. Szwankuje, bowiem najbardziej fundamentalna cecha autentycznej demokracji, czyli społeczna partycypacja. A jak głosił Jan Paweł II – bez społecznej partycypacji prawdziwej demokracji być nie może. Społeczeństwo polskie jest bierne. Słabo angażuje się w życie publiczne, przez co prawie wcale nie funkcjonuje społeczna kontrola. Skala oddolnych inicjatyw jest bardzo mała. Przedsiębiorczość zaś stała się domeną tych, którzy posiadają rozliczne powiązania, koneksje oraz układy. Filarami autentycznego Państwa powinny być decentralizacja oraz samorządność. Tymczasem istniejący w III Rzeczpospolitej system jest scentralizowany, gdyż podmioty (a więc partie polityczne), które rekrutują polityczne i urzędnicze kadry są scentralizowane. W sukurs temu zjawisku idą scentralizowane procedury wyborcze. Decyzje nie zapadają oddolnie. Wyborów dokonują w pierwszej kolejności nie obywatele, lecz centralni partyjni liderzy. Stopniowo postępuje coraz większa alienacja poziomu polityki od realnej przestrzeni życia społecznego. Polityka się tabloidyzuje, czy mówiąc innymi słowy odrealnia, wirtualizuje.
W sferze gospodarczej nastąpił transfer dawnych władców PRL-u do gospodarki. Niegdysiejsi „towarzysze” stali się „panami” i w praktyce właścicielami III Rzeczpospolitej. Uchwalony dzień przed ustanowieniem na nowo Rzeczpospolitej – pakiet ustaw pod roboczą nazwą „planu Balcerowicza”, umożliwił swego rodzaju metamorfozę starej nomenklatury. Przeszła ona z polityki do gospodarki. Dawni komuniści prawie w jednej chwili stali się kapitalistami. Społeczeństwo zostało w majestacie prawa wywłaszczone. Prywatyzacja bardziej przypominała grabież lub rozdawnictwo majątku narodowego, niż uczciwy ekonomiczny proces. Siłą napędową indywidualnych sukcesów gospodarczych stała się nie wolna konkurencja lecz korupcja. Ten wygrywał przetargi i dostawał do realizacji określone intratne inwestycje, kto posiadał układy, a przede wszystkim dzielił się zyskiem. Bezrobocie przybrało rozmiary największej plagi życia społecznego. Praca zyskała miano najbardziej poszukiwanego dobra, instrumentu do stymulowania politycznego poparcia oraz brutalnego dyscyplinowania ludzi, w sensie jednostkowym, jak i zbiorowym. Powstał drugi, równoległy, „podziemny” świat, w którym zaczęła dominować mafia, uzyskująca stopniowo, w miarę upływu lat coraz to większy wpływ na rzeczywistość polityki. Oczywiście plan Balcerowicza posiadał i wiele swoich dobrych stron: – umacniał walutę, likwidował inflację, wprowadzał bardziej racjonalne niż wcześniej reguły tworzenia budżetów Państwa. W praktyce jednak sprzyjał postkomunizmowi. Stanowił pewnego rodzaju „akt notarialny”, określający właścicieli III Rzeczpospolitej.
W wymiarze społecznym najbardziej znamienną cechą postkomunizmu stało się to, że Polacy nigdy nie zbudowali wspólnoty sensu stricte, w znaczeniu pewnej autentycznej, prawdziwej, naturalnej, emocjonalnej więzi. Procesem bardziej widocznym stała się atomizacja społeczeństwa, ale nie integracja… Przez te dwadzieścia lat od przyjęcia przez Sejm kontraktowy ustawy, przywracającej Państwu polskiemu tradycyjną nazwę Rzeczpospolita, trudno znaleźć wydarzenie, które naprawdę zjednoczyłoby Polaków, w którym Polacy naprawdę byliby razem. Chyba tylko śmierć papieża Jana Pawła II – 2 kwietnia 2005 roku – może śmiało aspirować do rangi takiego właśnie wydarzenia, kiedy Polacy byli autentyczną, społeczną wspólnotą, kiedy naprawdę byli razem. Inne ważne święta, uroczystości, czy momenty, nawet tak doniosłe, jak wejście do NATO, czy Unii Europejskiej nie wytwarzały już tak spontanicznej, podniosłej atmosfery. Więcej – wydawać by się mogło, że są Polakom całkowicie obojętne. Dlaczego? Bo Polacy nie traktują tego Państwa, jako w pełni swojego…
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura