Dlaczego ludzie nadal wierzą gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu?! W jednym z najlepszych westernów pod tytułem „Człowiek, który zabił Liberty Valance’a” jest taka pouczająca, znamienna scena. Dziennikarz lokalnej gazety odmawia napisania faktograficznego artykułu o dzielnym ranczerze Tomie Doniphonie (John Wayne), na podstawie opowieści jego przyjaciela senatora Ransoma Stoddarda (James Stewart), gdyż – jak to sam uzasadnia – legenda musi pozostać legendą, bo wtedy właśnie będzie najsilniejsza – silniejsza nawet od faktów...
Fakty zasądzają się na racjonalnych komponentach ludzkiego umysłu, legendy zaś na emocjonalnych. O wiele zatem łatwiej obalić obowiązywanie pewnych faktów innymi faktami, niż zakwestionować trwałość legendy. Legendy żyją jakby swoim własnym życiem. Wymagają osobistego zaangażowania ze strony ludzi. Fakty natomiast trafiają do nas same, albo odnajdujemy je w poszukiwaniu prawdy. Legendę konstytuuje człowiek, on przesądza o jej funkcjonowaniu; fakt tymczasem konstytuuje się sam, istnieje niezależnie od woli człowieka i może co najwyżej podlegać jego subiektywnej ocenie. Dlatego ludziom tak trudno rezygnować z legend, gdyż oni sami są ich autorami, oni wytworzyli je w toku społecznego procesu. Fakty zaś mogą pojawiać się niezależnie od człowieka i zastępować fakty dotychczas obowiązujące, weryfikować je, wzmacniać lub znosić. Legendy natomiast zweryfikować bardzo trudno. Nie można się do nich odnieść, albowiem nie stanowią one najczęściej żadnych materialnych dokumentów. Nie sposób z nimi przeprowadzić wyczerpujących polemik, debat, czy dyskusji. Legendy są, jak swego rodzaju „niewidzialni wojownicy Ninja”, których schwytać nie sposób…
W polskim życiu publicznym istnieje przynajmniej kilka takich silnych, ogólnospołecznych legend. Jedną z najbardziej powszechnych jest legenda gen. Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Sędziwy już dziś, ostatni przywódca PRL-u opowiada od niemal trzydziestu lat swoją własną wersję wydarzeń. I mimo, iż w coraz to większym stopniu pojawiają się coraz to mocniejsze fakty podważające jego argumentację (w postaci choćby świadectw pułkownika Kuklińskiego, czy notatek rosyjskich wojskowych), to jednak ludzie w dalszym ciągu mu wierzą. Jaruzelski przytłaczającą większością głosów i ze szczerymi łzami poruszenia w oczach wygrywa kolejne prestiżowe plebiscyty audiotele. Bo on nie mówi o faktach, tylko opowiada opinii publicznej swoją własną legendę, w która najwyraźniej sam zaczyna wierzyć... Dlatego jest w odbiorze społecznym o wiele bardziej wiarygodny od historyków, którzy się muszą posługiwać jeszcze nie do końca pewnymi faktami. Wikłać w różnego rodzaju niezrozumiałe dla prostego człowieka naukowe procedury oraz retrospekcje.
W 1981 roku nie istniało zagrożenie rosyjskiej interwencji w Polsce. Nie występowała też groźba wojny domowej. Fakty te wynikają ewidentnie: – i z ówczesnych ustaleń amerykańskiego wywiadu; i z osobistych deklaracji samych radzieckich przywódców. Trudno o bardziej przekonywujące argumenty. Ludzie jednak chcą wierzyć w historię Wojciecha Jaruzelskiego, gdyż ona lepiej trafia w sens ich życia, w logikę rzeczywistości ponurych lat osiemdziesiątych. Jest to „narracja”, która nobilituje ludzi wówczas zawodowo aktywnych, dojrzałych, czy dorastających. Jeżeli perspektywa sowieckiej agresji była nierealna, to również wszelkie lęki, obawy, zapobiegawcze poczynania, modlitwy, emigracje, ucieczki nie miały sensu. Jaruzelski lepiej opowiada dramaturgię tamtego okresu. Jego wersja wydarzeń stała się łatwiej przyswajalna, prostsza w zrozumieniu i o wiele bardziej "nośna" dla społeczeństwa. Jest adresowana do emocjonalnych sfer ludzkiego umysłu. Tymczasem ludzie z reguły chcą wierzyć w zagrożenia niż w ich brak… Szczególnie te dla statystycznego człowieka trudno weryfikowalne – zewnętrzne.
Legenda stanu wojennego utrwala się w polskim społeczeństwie i jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Im więcej pojawia się faktów sprzecznych z argumentacją gen. Wojciecha Jaruzelskiego tym silniejszy jest opór przed ich przyjęciem. Ludzie nigdy nie zgodzą się na krytyczne zgłębienie poszczególnych okoliczności i zawsze już u a priori będą je odrzucali, gdyż posiadają naturalną skłonność do wierzenia w legendy. Po prostu chcą mieć swoje legendy! Z kolei gen. Wojciech Jaruzelski nigdy nie wejdzie w swoim rozumowaniu na obszar faktów, być może nawet tych korzystnych dla siebie, ponieważ wówczas osłabiłby siłę obowiązywania swojej własnej legendy. Legenda, bowiem musi pozostać legendą… Wówczas właśnie będzie najsilniejsza…
Romano Manka-Wlodarczyk
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura