Kurier z Munster Kurier z Munster
86
BLOG

Komorowski, czy Kaczyński? Wyborcze scenariusze

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 8

 

Odliczanie już się rozpoczęło. Do wyborów prezydenckich pozostał tydzień. Ostatnia prosta. Za tydzień o tej porze będzie „cisza wyborcza”. Co jeszcze może się wydarzyć? Jakie trendy pokażą sondaże? Według jakiej logiki zagłosują wyborcy 20 czerwca 2010 roku?

 

Algorytm polaryzacyjny

W ostatnich dniach doszło do „spłaszczenia” sondaży. Różnica pomiędzy Komorowskim a Kaczyńskim dość znacznie się zmniejszyła. Jednocześnie wzrosło znaczenie trzeciego „gracza”. Zmalała przewaga prowadzącej dwójki nad trzecim w stawce Grzegorzem Napieralskim. Jednak nie na tyle, aby Napieralski zyskał realne szanse, na wygranie prezydenckiej batalii. W wyścigu do Pałacu Namiestnikowskiego liczy się ciągle tylko dwóch pretendentów: Komorowski i Kaczyński. Reszta walczy o pozycję wyjściową dla swoich ugrupowań, w perspektywie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych… W nadchodzącym tygodniu ośrodki badania opinii publicznej zasypią nas całymi seriami sondaży preferencji politycznych. Jednocześnie jest to czas, w którym wyborcy będą podejmować swoje wyborcze decyzje. Tymczasem te decyzje zostaną podjęte w jakimś stopniu wtórnie na podstawie publikowanych sondaży. Pytanie: w jakim stopniu jest nadal otwarte?

Może stać się tak, iż ludzie dojdą do wniosku, że szanse na zwycięstwo mają jedynie Komorowski i Kaczyński. Wówczas elektoraty zaczną koncentrować się wokół tych dwóch kandydatów. Polaryzacja pogłębi się. Wzrośnie znaczenie czynnika negatywnego. Antypatie przeważą nad sympatiami. W takim układzie wybory będą przebiegać według algorytmu polaryzacyjnego Komorowski – Kaczyński. W sondażach ponownie wzrośnie przewaga prowadzącej dwójki nad resztą stawki. Taki mechanizm zadziałał podczas wyborów parlamentarnych w 1997 roku, kiedy w wyniku ogromnego stopnia polaryzacji pomiędzy AWS a SLD – poparcie dla Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, w ciągu ostatniego tygodnia przed wyborami zmalało z 15 do nieco ponad 5 proc. Jest jednak bardzo mało prawdopodobne, aby taki wariant się obecnie powtórzył.

 

Algorytm pluralistyczny

Bardziej prawdopodobne jest, iż sondaże w dalszym ciągu będą się „płaszczyć”. Komorowski i Kaczyński zejdą poniżej poziomu 40 procent.  Kaczyński może się zbliżyć do Komorowskiego na dystans trzech punktów, a w radykalnym scenariuszu nawet go „przegonić” (choć nie sądzę). Napieralski optymalnie jest w stanie dostać dwadzieścia. Pawlak i Olechowski przekroczyć próg pięciu, Korwin-Mikke trzech. Jeżeli sondaże w ostatnim tygodniu wyborów ujawnią takie właśnie trendy, to wówczas zachowaniami przy urnach będzie rządził algorytm pluralistyczny, co spowoduje, iż wyniki wyborów wtórnie jeszcze bardziej się „spłaszczą”. Tym bardziej, iż wyborcy wiedząc, że o wyborze prezydenta zadecyduje i tak druga tura mogą głosować według „klucza partyjnego”, czyli na tego kandydata, który reprezentuje popierane przez nich ugrupowanie, albo do którego czują tak zwaną „pierwszą sympatię”. Jest to najbardziej prawdopodobny wariant.

 

Wpływ debaty TVP

W wielkim błędzie są Ci analitycy, którzy uważają, iż Jarosław Kaczyński zyska na debacie w TVP. Paradoksalnie może nawet stracić… Radykalna modyfikacja relacji sondażowych pomiędzy Komorowskim i Kaczyńskim jest możliwa jedynie w przypadku bezpośredniego, medialnego starcia obu tych kandydatów. A jak wiadomo Komorowski w debacie organizowanej w TVP udziału nie bierze. A jego elektorat pewnie doskonale rozumie tę decyzję. Komorowski bezpośrednio nic więc nie traci. Kaczyński zaś, aby zyskać musi wypaść wręcz olśniewająco. Jeżeli wypadnie dobrze da mu to niewiele, gdyż wyborcy będą oceniali jego występ w kontekście absencji Komorowskiego… To tak samo, jakby Argentyna zdobyła mistrzostwo świata w piłce nożnej pod świadomą nieobecność Brazylii. Komentatorzy i kibice powiedzieliby wówczas nie wiadomo co by było gdyby… Jednak jeżeli Kaczyński nie wygra tej debaty, lub nie wygra jej przekonująco to może nawet stracić…

Dla Komorowskiego debata groźna jest w innym miejscu. Może stracić pośrednio, ale w ostatecznym rozrachunku nawet więcej niż bezpośrednio. Debata w TVP nie wpisuje się, bowiem w istniejący w Polsce mechanizm polaryzacyjny. Jeżeli Kaczyński i Napieralski dobrze podzielą się rolami (spolaryzują się), to Komorowski może stracić. W takim układzie Pawlak będzie zapewne jedynie tłem, choć merytorycznie podobnie jak na Uniwersytecie Warszawskim może wypaść dobrze. Jeżeli natomiast dobrze wypadnie Napieralski, to proces „odzierania” z wyborców Komorowskiego jeszcze bardziej się pogłębi. Największym beneficjentem tej debaty może być nie Kaczyński a Napieralski. Największym zaś przegranym nieobecny Komorowski.

 

Wyborcza dogrywka

Nie jest możliwe, aby w pierwszej turze wyborów mandat prezydenta zdobył Bronisław Komorowski. Nie można natomiast do końca wykluczyć scenariusza, iż już w pierwszej turze prezydentem zostanie Jarosław Kaczyński… Stać by się tak mogło w sytuacji ogromnego niedoszacowania Kaczyńskiego w sondażach i relatywnie niskiej frekwencji, słabej mobilizacji w obozie wyborczym PO (co biorąc pod uwagę wyniki wewnętrznych prawyborów nie jest scenariuszem science fiction) i niesamowitej mobilizacji w obozie PiS-u, „Ruchu 10 kwietnia” oraz innych inicjatyw oddolnych. Wariant taki jest jednak mało prawdopodobny.

Pierwszą turę wygra prawdopodobnie Komorowski z niewielką przewagą nad Kaczyńskim, lub Kaczyński „rzutem na taśmę” z Komorowskim. Kolejność jest tu zresztą sprawą drugorzędną. Ważniejsza jest kategoria niewielkiego dystansu głosów, gdyż to wprowadza w świadomości wyborców czynnik realności prezydenckiej elekci Jarosława Kaczyńskiego i recydywy tak zwanej IV Rzeczpospolitej. Co się wówczas stanie?

Realne są dwa przeciwstawne scenariusze. Pierwszy to powrotna i wtórna progresja społecznego poparcia dla Bronisława Komorowskiego. Perspektywa zagrożenia Kaczyńskim może się stać na tyle realna, iż wokół kandydata PO skoncentruje się negatywny elektorat kandydata PiS-u. Drugi wariant to zaś dalsza regresja notowań Komorowskiego. Ośmieleni sukcesem wyborczym zwolennicy Kaczyńskiego mogą się jeszcze bardziej zmobilizować i pociągnąć za sobą innych, a sam Kaczyński przełamać polityczny impas oraz przejść do ofensywy. Trzeba pamiętać o jednej socjologicznej zasadzie – wyborców przybywa nie wtedy, kiedy jest apogeum fali, lecz w momencie kiedy fala wzbiera…

 

Wszelkie analogie zawodzą

Jeżeli w pierwszej turze żaden z kandydatów nie osiągnie ostatecznego zwycięstwa (a tak prawdopodobnie będzie), to druga tura jest sprawą otwartą. Większość analityków twierdzi, iż Jarosław Kaczyński pozbawiony jest w takiej sytuacji szans, gdyż głosy Napieralskiego, Olechowskiego i częściowo Pawlaka przejmie Bronisław Komorowski. Prosta polityczna kalkulacja podpowiada taki właśnie scenariusz, jednak to nazbyt wielkie uproszczenie. W polityce nie działają tak proste przełożenia.

Potencjalne poparcie wyborcze w drugiej turze, jakie może zyskać Komorowski czy Kaczyński można próbować antycypować na podstawie struktury wyborczej wszystkich pozostałych kandydatów i ich politycznej bliskości, w stosunku od uczestników wielkiego finału (czyli drugiej tury). Jeżeli zadziała taki algorytm, to wtedy wygrywa Komorowski.

Jest jednak i inne wytłumaczenie… Jeżeli w wyborach startuje kandydat rządzącej partii, popierany przez premiera, rząd, największą w parlamencie partię i nie wygrywa w pierwszej turze, to wówczas wszystkie głosy oddane na pozostałych pretendentów można interpretować, jako głosy przeciwko niemu. W takim układzie wygrywa Kaczyński.

 

„Klucz” jest w rękach Napieralskiego

Szanse Komorowskiego zwiększyłby się znacznie, gdyby po zakończeniu pierwszej tury Napieralski zaapelował do swoich wyborców o poparcie Komorowskiego. Kalkulacja polityczna przemawia jednak za scenariuszem, że Napieralski tego nie zrobi… Nie opłaci mu się to. Straciłby na tym. Teoretycznie mógłby „sprzedać” swój elektorat na przykład za funkcję wicepremiera lub kilka innych intratnych stanowisk. Ale wchodzenie do koalicji rządowej na nieco ponad rok przed wyborami jest w przypadku SLD prawie równoznaczne z samobójstwem. Lepszy wariant to „cichy” alians z PO i wzięcie przez Napieralskiego zwolnionej funkcji marszałka sejmu po ewentualnym wyborze Komorowskiego na prezydenta. I tu jednak istnieje zagrożenie, iż wyborcy mogliby taki „handel” źle ocenić.

Z drugiej strony – bark oficjalnego poparcia Napieralskiego dla Komorowskiego jest równoznaczny z „cichym” poparciem Kaczyńskiego. Wyborcy mogą to w taki sposób odczytać. Sytuacja jest więc złożona, ciekawa, a o wszystkim może rozstrzygnąć polityczny interes. Niezależnie jednak od tego faktu Jarosław Kaczyński ma szansę wygrać wybory prezydenckie, jeżeli zorientuje swoją kampanię na wyborcę masowego. Nadzieją natomiast Bronisława Komorowskiego jest negatywny elektorat jego konkurenta, aczkolwiek nie ma już ani warunków, ani społecznej atmosfery do podobnej mobilizacji tego elektoratu, na skalę jaka miała miejsce w 2007 roku. Po prostu – „to se uż ne vráti”.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka