Kurier z Munster Kurier z Munster
3919
BLOG

Zamiast Budapesztu grozi nam drugi Smoleńsk!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 127

Pokaż profilPodczas ostatnich wyborów parlamentarnych Jarosław Kaczyński mówił, że będziemy mieli drugi Budapeszt w Warszawie (cytat nie jest wierny). Działaczom oraz wyborcom PiS marzy się powtórzenie w Polsce epizodu węgierskiego i doprowadzenie do drugiego Budapesztu. Jednak drugi Budapeszt nie nastąpi. Dlaczego?

 Jest kilka przyczyn. W ostatnim sondażu CBOS, PiS uzyskał 23 proc. poparcia respondentów, plasując się zaledwie 2 pkt. proc. za PO.  W najbardziej śmiałych analizach socjologowie ustalają potencjalny pułap poparcia dla PiS na granicy 36 proc. Moim zdaniem taka granica nie istnieje, zaś PiS może przy sprzyjających wiatrach śmiało przekroczyć w najbliższych wyborach parlamentarnych próg 40 proc. Nawet jednak gdyby zignorować badania opinii publicznej i założyć, że PiS w trakcie najbliższej batalii parlamentarnej zdobędzie ilość mandatów wystarczającą do samodzielnego sprawowania władzy, nie będzie skutecznie rządził.

Czynnikiem, który w zdecydowanej mierze kreuje możliwość rządzenia jest stosunek wobec status quo. Każda nowa władza musi określić swoje relacje w stosunku do zastanego status quo. Potrzebuje z jednej strony afirmacji ze strony salonu; natomiast z drugiej, uzgodnienia interesów z najpotężniejszymi grupami wpływów. Inaczej mówiąc, PiS aby skutecznie sprawować władzę musiałby w jakimś zakresie iść na układ z tym co sam nazywa „układem”. Każdy, kto biegle zna najnowszą historię Polski wie, że właśnie w tym obszarze pies jest pogrzebany. Po obydwu stronach występuje, mówiąc najbardziej eufemistycznie jak można, niechęć. PiS nie cierpi czynników mainstreamowych, zaś czynniki mainstreamowe nie cierpią PiS. Obydwie strony okopały się w głębokich okopach tak bardzo, że nie widać prawie żadnych szans na zmianę tej sytuacji. Wszelkie ukłony Kaczyńskiego wobec tzw. centrum (nie wiem dlaczego w Polsce określa się w ten sposób dominujące grupy interesów) kończą się fiaskiem, bo są z poznawczego punktu widzenia niewiarygodne.

Ale jest jeszcze drugi poważny powód deficytu szans na skuteczne rządzenie w wykonaniu PiS. To brak merytorycznego zaplecza i wyjątkowo niska jakość kadr.  Lata 2005-2007 i operacja „Gliński” prowadzona na przełomie 2012 i 2013 r. pokazały, że król jest nagi. PiS po prostu nie ma fachowców, a bez fachowców trudno o skuteczne rządzenie. Proszę wskazać przynajmniej jedną osobę, oprócz Jarosława Kaczyńskiego, która potrafiłaby się wypowiadać przekonująco i rzeczowo w mediach. Poza prezesem w PiS nie ma nikogo.

Pamiętamy, jak w okresie sprawowania władzy przez PiS, pośpiesznie i nieudolnie transferowani do rządu byli różni ludzie, którzy później odwrócili się do PiS plecami. Można wymienić całą plejadę nazwisk: Kaczmarek, Kornatowski, Barszcz, Gilowska – osób spod ciemnej gwiazdy, bez ideowego przywiązania i odcinających przysłowiowe kupony od władzy. Ze strony PiS była to próba pozyskania w łonie układu merytorycznych partnerów do rządzenia, wynikająca z własnej słabości. Niestety obecny stan kadrowy PiS jest jeszcze gorszy. Dlatego drugi Budapeszt nie nastąpi. 

PiS całkowicie zaniechał proces budowania merytorycznej alternatywy. Tak naprawdę partia Jarosława Kaczyńskiego nie jest antysystemowa, tylko prosystemowa. Proszę się nad tym głęboko zastanowić: czy PiS opracował projekt nowej konstytucji, albo kluczowych ustaw? A od tego trzeba byłoby zacząć wysiłek modernizacji państwa, jeżeli myśli się o budowaniu IV Rzeczpospolitej. Tymczasem PiS bardziej utrwala obecny system niż próbuje go reformować. Widać to zwłaszcza w obszarze prawa partyjnego czy reguł gry wyborczej. PiS-owi nie zależy na zmianie dotychczasowych praktyk i to jest jedyna cecha jego konserwatyzmu.  

Wszelkie wysiłki PiS mają charakter czysto propagandowy. Partii Kaczyńskiego udało się zbudować wokół siebie coś w rodzaju drugiego obiegu: zdobywa kontrolę nad kolejnymi wydawnictwami, drukuje gazety, zakłada portale emitujące programy telewizyjne, produkuje filmy. Można powiedzieć, że na zapleczu PiS powstaje drugi Hollywood. W tych działaniach nie ma jednak żadnej merytorycznej czy nawet ideowej treści; są jak dzwon – głośny, ale pusty w środku.

Tworzenie prawdziwego drugiego obiegu rzadko następuje w sposób reżyserowany. Najczęściej drugi obieg tworzy się spontanicznie, gdy w świadomości społecznej zostanie przekroczony limit kłamstwa, czyli gdy ludzie zdadzą sobie sprawę, że otaczająca ich rzeczywistość nie jest autentyczna. Tymczasem w Polsce tzw. drugi obieg powstaje na polityczne zamówienie i za pieniądze partyjne, dla uwiarygodnienia własnej politycznej narracji, która również jest fałszywa.

Smoleńsk jest eksponowany, bo pewni ludzie mają w tym polityczny bądź finansowy interes. Nie bądźmy naiwni Lichocka, Gargas, czy Stankiewicz nie robią swoich filmów za darmo, a Sakiewicz nie wydaje za darmo Gazety Polskiej. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze…

Zarówno PiS, jak i rządząca w Polsce PO reprezentują ten sam próżny sposób uprawiania polityki – bez treści i bez idei. Różnica tkwi tylko w stylu. Po prostu PO działa efektowniej wizerunkowo, ale to też już się powoli kończy. Kontynuacja takiego sposobu realizowania polityki doprowadzi do wielkiej katastrofy. Dlatego prędzej grozi nam drugi Smoleńsk, symbol upadku państwa, niż drugi Budapeszt. Powtórki z Budapesztu w Warszawie nie będzie, bo żaden z czołowych graczy politycznych nie ma pomysłu na Polskę. Zresztą sam przykład jest zły, bo nie warto wzorować się na Orbanie, tylko iść własną drogą.    

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (127)

Inne tematy w dziale Polityka