Kiedy przyglądam się wydarzeniom politycznym ostatnich tygodni, nurtuje mnie jedno zasadnicze pytanie: czy Polacy po raz kolejny dadzą się oszukać; zagłosują na głęboką zmianę, a otrzymają to samo co było do tej pory, co przez wiele lat budowało bariery pomiędzy elitami i społeczeństwem, czyli dryfującą kontynuację? A wszystko w myśl słów jakby żywcem wziętych z „Lamparta” Giuseppe Tomassiego: „wiele się musi zmienić aby wszystko pozostało po staremu”.
Budowany z takim nadęciem propagandowym projekt Europa+ jest niczym innym, jak tylko próbą utrwalenia dotychczasowego status quo, w nieco innym wydaniu personalnym. Jeżeli już pojawią się jakieś modyfikacje, to będą miały charakter czysto kosmetyczny; zaś zasadniczy kierunek polityki będzie identyczny, jak obecnie.
Ale można się obawiać scenariusza jeszcze gorszego. Europa+ niczym wehikuł czasu przeniesie nas w przeszłość, przed lipiec 2002 r., do okresu nazwanego przez historyków parających się najnowszą historią Polski, aferą Rywina. Na tym polega niedokończona gra pomiędzy Millerem a Kwaśniewskim, której wielu obserwatorów nie rozumie. Obydwaj Panowie mają ciągle niewyrównane polityczne rachunki.
Pytanie, które przed nami stoi brzmi: czyja będzie Polska? Kiedyś zadał je Jan Olszewski. Jednak do dziś nie straciło ona nic ze swojej aktualności.
Wielu publicystów zadaje sobie pytanie, zachodząc w głowę: dlaczego prezydent Kwaśniewski tak bardzo obstaje przy poparciu, skądinąd wielokrotnie skompromitowanego posła z Biłgoraja, Janusza Palikota? Odpowiedź jest prosta, ale zarazem i zatrważająca: dostał prykaz od Urbana, Michnika, Kwiatkowskiego, może kogoś jeszcze. Postkomunistyczne czynniki wpływu i grupy interesów gromadzą się dziś wokół Palikota. On najlepiej artykułuje oczekiwania dzisiejszej lewicy. Nawet gen. Jaruzelski widzi w nim lidera przyszłej lewicowej formacji. Jeden z bohaterów afery Rywina, Robert Kwiatkowski, już stoi ramie w ramie przy Palikocie.
Jeżeli miałbym wejść w sferę filozofii i spróbować zdefiniować tak zwaną nowoczesną lewicę za pomocą jakiegoś adekwatnego terminu, użyłbym pojęcia: nihilizm. Współczesnej lewicy o nic nie chodzi, lewicowy światopogląd nie jest wypełniony żadnymi ambitnymi planami czy projektami. Liczy się jedynie kasa, kariera i konsumpcja. Oni (czytaj: ludzie lewicy) są próżni i zakochani w sobie. Gdy modny jest socjalizm pozują na socjalistów, gdy zaś wahadełko salonowych trendów przesuwa się w stronę liberalizmu, przebierają się za liberałów.
W tym kontekście symptomatyczny wydaje się niedawny wywiad Włodzimierza Cimoszewicza dla Gazety Wyborczej (wszystkim polecam jego lekturę). Cimoszewicz wyznaje w nim, że jest liberałem. To pokazuje to snobistyczne przesunięcie lewicowego wahadełka w kierunku europejskiej mody, którego obecnie doświadczamy, a którym nawet sam Andrzej Olechowski, liberał z krwi i kości i ojciec chrzestny PO, jest zdumiony: „kiedyś uważałem Cimoszewicza za twardego postkomunistę, później za socjalistę, tymczasem on deklaruje, że jest liberałem”.
Oczywiście Cimoszewicz i ludzie lewicy, podobnie jak przedstawiciele innych orientacji, mają prawo do ewolucji politycznych postaw. Wszak w obiegu publicznym funkcjonuje przysłowie, że” tylko krowa nie zmienia poglądów”. Jednak ten typ homo politicus zdemaskował już kiedyś celnie prof. Bogusław Wolniewicz: „Wy jesteście dokładnie tacy sami, jak ta krowa”. To prawda, zasadniczy pogląd ludzi lewicy się nie zmienia.
Współcześnie myślenie lewicowe oznacza, myślenie o pieniądzach, karierze, profitach i rozmaitych doświadczeniach konsumpcyjnych. Myślenie prawicowe, to myślenie o ideach, wykuwanie programów, projektów; określanie kursów politycznych oraz wizji. Szkoda, że aktualnie takiej prawicy w Polsce nie ma.
Jest za to zagrożenie recydywą Polski rywinowskiej; przesunięcia wajchy jeszcze bardziej w stronę układu. Europę+ stać na osiągnięci 25, a w przypływach może nawet ponad 30 proc. społecznego poparcia. Na tym polega wielkie oszustwo establishmentu, czyli udawanie alternatywy wobec PO, w stosunku do obecnego status quo, którą w rzeczywistości nie jest.
W sensie sposobu uprawiania polityki, stylu, a zatem, tego co nazywamy technologią polityczną, Europa+ będzie realizować politykę pisaną przez wielkie „C”. A więc, czeka nas polityka czysto wizerunkowa, występy rozmaitych celebrytów (być może czasami w stanie wskazującym na spożycie) i masowe sięganie po usługi różnego rodzaju firm marketingowych. Czyli tak naprawdę kontynuowanie polityki zorientowanej na formę a nie treść.
W sferze funkcji jaką Europa+ będzie pełnić w systemie, aby ją zdefiniować trzeba sięgnąć po pojęcie ukute niegdyś przez Jarosława Kaczyńskiego: „układ” jest tym desygnatem znaczeniowym, który w kontekście instrumentów poznawczych do Europy+ precyzyjnie pasuje. Będzie ona formacją proestablishmentową, prosalonową, elitarną, i w tym kontekście stanowi dla PO ogromne zagrożenie. Paradoksalnie, w perspektywie dwóch najbliższych lat, być może większe niebezpieczeństwo utraty elektoratu czyha na PO niż na SLD. Paradoks polega na tym, że Platforma posiada również wyborców lewicowych, w rozumieniu współczesnej lewicy (kulturowej).
Wielokrotnie w przeszłości pisałem, również i tu na Salonie24”, iż w latach 2005/2007 i późniejszych, lewica jedynie oddała PO część swoich sympatyków w depozyt. Teraz zaś nadchodzi czas zerwania lokaty, a także odebrania należnych procentów.
Za wszystkim kryje się ideologia, tyle tylko, że bardzo miałka i prymitywna. Europa+ zapewne będzie lansować w społeczeństwie propozycję na życie, zdefiniowaną na początku lat 90. przez Jurka Owsiaka, pod hasłem: „róbta co chce ta (!)”. A więc propagować koncepcję wolności w oderwaniu od odpowiedzialności i nierówne standardy.
To już widać w niektórych dyskusjach prowadzonych w Sejmie. Palikot nawołuje do palenia jointa, jego polityczni partnerzy domagają się legalizacji tzw. miękkich narkotyków i depenalizacji w prawie kar za ich używanie.
Nowoczesna lewica wyznaje filozofię równych i równiejszych: elicie wolno wszystko, społeczeństwu niczego. Jeśli policja znajdzie u „Kory” marihuanę, to rozmaici eksperci, celebryci i politycy powiedzą, że nic złego się nie stało, natychmiast pojawią się całe zastępy apologetów pseudogwiazdy; tymczasem jeżeli takie samo przestępstwo popełni młody człowiek z prowincji, to rządzący wyślą do niego ekipę antyterrorystów. Chociaż znając poglądy tak zwanej nowoczesnej lewicy, i w tym drugim przypadku może się pojawić nadmierna skłonność do permisywizmu.
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka