Kurier z Munster Kurier z Munster
2573
BLOG

Ludzie mają już dość PO-PiS-u!

Kurier z Munster Kurier z Munster Polityka Obserwuj notkę 72

Pokaż profilMusimy cofnąć się do roku 2005 aby zrozumieć sens procesu politycznego, który od kilku ostatnich lat ma miejsce w Polsce. Teraz widzimy już wyraźnie dekompozycję sceny politycznej, przybierającą coraz bardziej celowy kierunek. Treść nowego podziału będzie uformowana z kultury. Pomiędzy współczesną lewicą a prawicą nie ma istotnych różnić gospodarczych. Decydująca bitwa musi rozegrać się na polu kulturowym.

Ten typ polaryzacji istniał w Polsce od dawna i był czynnikiem dominującym, przesądzającym o wyborze postaw politycznych. Jednakowoż w latach 1989-2005 został przykryty (jakby przysłonięty) przez spór historyczny. Tym co nas zasadniczo różniło była ocena najnowszej historii Polski, a konkretnie okresu PRL-u. Na przestrzeni lat 2005-2007 doszło do dwóch bardzo ważnych wydarzeń: na skutek afery Rywina rozpadła się stara scena polityczna; po raz pierwszy do urn wyborczych poszło nowe pokolenie, ludzi urodzonych w 1989 r.

Popularne w świecie teorie geopolityczne, Francisa Fukuyamy oraz Samuela Hauntingtona, wbrew pozorom, mają również odniesienie mikropolityczne. Autor pierwszej ogłosił wraz ze zwycięstwem liberalizmu koniec historii – polityka już nie różnicuje się na arenie gospodarki; to dziejowa zmiana, która powinna zapewnić trwały spokój. Hauntington podjął polemikę z tym poglądem i zarysował nowy rodzaj sporu na polu cywilizacyjnym; źródłem konfliktów miały stać się różnice kulturowe.

Przyszły podział polityczny w Polsce będzie wyrażał się charakterem cywilizacyjnym i będzie wypełniony treściami kulturowymi. To będzie nie spór o historię lecz bardziej o przyszłość. Jednak jego główną granicę strukturalną zaczną wyrażać ośrodki polityczne, które powstaną po wygaśnięciu polaryzacji PO-PiS.

Nowa lewica wyraźniej przejdzie na pozycje establishmentowe, paradoksalnie stanie się adwokatem interesów elity i biznesu. Kwaśniewski, Palikot, Kalisz, Siwiec to ludzie od cygar, kawioru i trunków z wyższej półki.

Kierunek ewolucji prawicy trudno precyzyjnie przewidzieć. Ale jeżeli chce się ona liczyć w grze politycznej powinna przyjąć formułę liberalno-ludową, iść w stronę ludu, a przede wszystkim – wyraźnie obrać kurs proreformatorski (w jakimś sensie antykonserwatywny).

Na tym polega opisywany przeze mnie od dawna (również i tu w Salonie24) proces przemagnetyzowania biegunów. Po prostu, lewica i prawica powoli zamieniają się miejscami, próbują jakby na nowo zdefiniować swoją tożsamość oraz funkcję w systemie politycznym.

Ale tego wszystkiego nie wymyślił naczelny strateg wizerunkowy PO, Igor Ostachowicz, ani też żaden inny z doradców politycznych tej formacji. Wbrew rozmaitym twierdzeniom i zachwytom komentatorów, w Platformie nie ma wizjonerów umiejących wytaczać dalekosiężny kurs polityki. Sam Ostachowicz posiada jedynie zasługi w wizerunkowej obudowie procesu politycznego, który i tak by zaistniał.

To wszystko stało się samo. Eryk Mistewicz, jeden z lepiej znanych w Polsce ekspertów od marketingu politycznego, uważa, że o zwycięstwie w wyborach decyduje bardziej przekonująca opowieść rzeczywistości; przy czym ta opowieść nie musi być prawdziwa, ale bardziej przekonująca. Mówiąc innymi słowy, wybory wygrywa ten, kto posiada lepszą narrację sytuacji.

Mistewicz ma oczywiście rację, ale nie do końca; jego pogląd nie dotyka najbardziej kluczowego czynnika i jest uprawniony jedynie w rozważaniach bardziej szczegółowych. Narracja stanowi jedynie instrument, środek do osiągnięcia celu; zasadniczym zaś elementem przesądzającym o zwycięstwie w wyborach jest korzystny algorytm.

Cały szkopuł sprowadza się do tego, że wygrywając w 2005 r. podwójnie wybory (parlamentarne i prezydenckie), PiS mimochodem i bez własnej woli, nieświadomie uruchomił na okres kilku lat algorytm wyborczy korzystny dla PO. W tym przypadku tryumf stał się zaczynem klęski, głębokiej politycznej inercji, izolacji, niemożliwości wyjścia z impasu.

Biorąc pod uwagę aspekt czystych sympatii politycznych, wyizolowanych od wpływu czynnika pragmatycznego, Platforma w pierwszych latach swojego funkcjonowania nie byłą dla większości wyborców partią pierwszego wyboru. Zaczęła stawać się nią dopiero w kontekście PiS-u – lecz może nie tyle samej obecności partii Jarosława Kaczyńskiego w życiu publicznym, co jej rosnącej pozycji.

W ten sposób powstało coś w rodzaju sprzężenia zwrotnego: im wyższa była pozycja PiS-u, tym bardziej rosła siła PO, aż w końcu na wiele lat przegoniła PiS.

W postawach wyborców lewicowych w miejsce elementu emocjonalnego (sympatii) dochodził do głosu czynnik pragmatyczny (kalkulacji). W końcu postawami politycznymi przeważającej części elektoratu lewicowego zaczęło rządzić kryterium pragmatyczne, czyli skuteczności oddanego głosu. PO nigdy nie była najsilniejsza pod kontem postrzegania jej przez wyborców jako partii pierwszego wyboru, jednak zawsze posiadała miano lidera wśród partii drugiego wyboru. Tymczasem w polityce podobnie jak w miłości, z czasem drugi wybór może stać się pierwszym.  

Fenomen PO polega na tym, że udając formację prawicową i żonglując w pewnych sytuacjach hasłami konserwatywnymi, była tak naprawdę ugrupowaniem lewicowym; w kontekście PiS-u, Platforma lokalizowała się zawsze po lewej stronie. Nie mając wyraźnych sukcesów gospodarczych przeniosła główny front walki politycznej na pola kulturowe.

Wybór PO cechował się walencją ujemną, negatywną. Elektorat lewicowy popierał PO na zasadzie resentymentów w stosunku do PiS-u. Głosowanie na Platformę było, co do istoty w większym stopniu, głosowaniem przeciw PiS-owi. Dla wyborców lewicowych był to bardziej wybór racjonalny, niż emocjonalny; aczkolwiek emocje negatywne również odgrywały dużą rolę.

Najbliższe lata przyniosą definitywny koniec rzeczywistości PO-PiS-u, jednak proces dekonfiguracji polskiej sceny politycznej nie przestanie biec. Dominacja PO stanowiła jedynie okres przejściowy. Po lewej stronie inicjatywę przejmie Europa+, do której z czasem przylegnie lewa flanka PO i większa część wyborców SLD. Dla elektoratu lewicowego wybór Europy+ będzie efektem politycznych sympatii i emocji (uczuć).

Po prawej strony  sceny politycznej, jeszcze przez jakiś czas będzie trwał impas. Przebudowa stanie się możliwa dopiero po klęsce Jarosława Kaczyńskiego w kolejnych wyborach parlamentarnych i prezydenckich; w tym drugim przypadku może wystartować cień Kaczyńskiego, czyli prof. Gliński. Porażka Kaczyńskiego paradoksalnie przyspieszy również unicestwienie PO (sprzężenie zwrotne działa w praktyce w dwie strony).

Prędzej czy później twarzami prawej strony zaczną być osoby takie jak Paweł Kukiz, Jarosław Gowin, być może Piotr Duda, niewykluczone, że także Korwin Mikke, w grę wchodzi również ktoś nowy, do tej pory w ogóle nieznany. Eksperci nie doceniają ogromnego potencjału popularności społecznej, jakim dysponuje Kukiz i atrakcyjności jego inicjatywy, choć programowo w wielu punktach jest ona błędna.

Ludzie powoli zaczynają mieć dość PO-PiS-u. W coraz większym stopniu oczekują nowej oferty politycznej i nowych ludzi – nowych elit. W społeczeństwie czuć zapotrzebowanie na głęboką polityczną zmianę.              

Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka