Żaden news nie jest w stanie przykryć dziś sprawy Katarzyny W. i relacji z ogłoszenia wobec niej wyroku. Ten przypadek chyba najostrzej pokazuje chorobę polskich mediów, goniących za sensacją. Ludzką tragedię traktuje się jako towar na sprzedaż. Liczy się kalkulacja ekonomiczna, korzyść marketingowa i zyski z reklam.
W tym kontekście nasuwa się kilka wątków.
Czy Katarzyna W. faktycznie została ukarana za swój czyn? W tym punkcie odczucia mogą być ambiwalentne. Podsądna stała się gwiazdą mediów mainstreamowych. Gdyby przeprowadzić badania społecznej rozpoznawalności, byłaby na ich czele.
A więc, tylnimi drzwiami włamała się na salony, w pewnym sensie weszła do show-biznesu, zrobiono z niej celebrytkę.
Może za jakiś czas napisze wstrząsającą książkę, okazując w treści skruchę; albo udzieli kilku ekskluzywnych wywiadów prosto z celi, poruszających opinię publiczną. W ten sposób zarobi ogromne pieniądze. Zakład karny opuści jako osoba bogata.
A może będzie jeszcze inaczej… Tak naprawdę nie wiemy, jaki ta sprawa będzie miała finał. Na razie zakończyła się jedynie pierwsza odsłona procesu. Obydwie jego strony już zapowiedziały apelację. Przed nami postępowanie drugo-instancyjne, a później zapewne przewód kasacyjny przed Sądem Najwyższym.
99,9 proc. prawdopodobieństwa wskazuje, że to Katarzyna W. z premedytacją zabiła małą Magdę. Zdrowy rozsądek, logika, rozumowanie racjonalne, oraz liczne poszlaki przemawiają przeciwko niej. Tyle tylko, czy to wystarczy do ostatecznego skazania oskarżonej?
Mało kto rozumie łacińską zasadę prawa karnego „In dubio pro reo”. Prokuratura może wykazać 99,9 proc. prawdopodobieństwa winy osoby podsądnej. Wystarczy, że obrońcy przed sądami (apelacyjnym i kasacyjnym) wskażą tylko jeden promil wątpliwości, i Katarzyna W. będzie cieszyć się wolnością.
Prawda posiada różne poziomy poznawcze: intuicyjny, doświadczenia życiowego, racjonalny, naukowy. Wszystkie one świadczą przeciwko Katarzynie W. Jednak prawda procesu sądowego zgłasza wyższe aspiracje: ona żąda dowodu niezbitego, niewątpliwego, niepodważalnego.
Mamy tutaj do czynienia ze sprawą w której o wiele łatwiej przyjąć domniemanie winy niż domniemanie niewinności. Sęk w tym, że to ten ostatni paradygmat prawny ma pierwszeństwo. W procesie sądowym gram domniemania niewinności waży więcej niż tony domniemania winy.
W kontekście Katarzyny W. przypomina się przedwojenny kazus Rity Gorgonowej. Rzeczy które na początku wydawały się oczywiste z czasem utraciły swoją pierwotną ostrość procesową. Ostatecznie Gorgonowa została potraktowana łagodnie, biorąc pod uwagę kaliber przestępstwa o który ją oskarżano.
Cały czas mam wrażenie, że Katarzyna W. weszła w rolę Gorgonowej. Że mamy do czynienia z jakąś ogromną mistyfikacją – skrzętnie zaplanowaną, a także świetnie wyreżyserowaną. Być może wszystkie odsłony tej tragedii (włącznie z procesem) zostały z góry przewidziane.
Dla jakich motywów?
Dla sławy, kariery, chęci wzbogacenia się. Wiele z tych rzeczy Katarzyna W. już osiągnęła.
Niestety, taki jest współczesny świat. Wszystko zostało odwrócone do góry nogami.
W tej sprawie istnieją dwa ważne wątki, którym organy ścigania karnego poświęciły chyba zbyt mało uwagi, a które w pewnym punkcie się splatają: rola męża oskarżonej oraz rola detektywa Krzysztofa Rutkowskiego.
Trudno oprzeć się intuicji, że postępowanie Rutkowskiego jest szyte zbyt grubymi nićmi. Zasadne wydaje się pytanie: czy pomógł on policji czy przeszkodził w wielowymiarowym wyjaśnieniu tej zawiłej sprawy?
Prawdopodobna jest hipoteza, że na którymś etapie postępowania apelacyjnego wyjdą na jaw jakieś nowe okoliczności, część świadków złagodzi swoje zeznania, prawnicy będą żonglować innym zasobem argumentów, a wówczas Katarzyna W. wyjdzie na wolność, żądając od państwa polskiego ogromnego odszkodowania za czas spędzony w areszcie oraz nadszarpnięcie dobrego imienia.
Takie historie już się w Polsce i na świecie zdarzały.
Wszystkim polecam amerykański thriller pt. „Błąd w sztuce” w reżyserii Lawrence Schiller, opowiadający o kobiecie, która w wyrachowany sposób zmanipulowała sąd, dopuszczając się mistyfikacji.
Później wyznała to swojemu kochankowi. Ale w prawie istnieje zasada „Res iudicata” (powaga rzeczy osądzonych). Żadna osoba nie może być po wydaniu prawomocnego wyroku drugi raz sądzona za to samo przestępstwo.
Katarzyna W. to przykład kobiety o wrodzonej zdolności do manipulowania opinią publiczną, umiejętnie grającej na ludzkich emocjach, a przede wszystkim potrafiącej w sposób instrumentalny wykorzystywać media.
Niestety w tym pożałowania godnym przedstawieniu dziennikarze są jej sprzymierzeńcami.
Autor jest socjologiem, zajmuje się analizami z zakresu filozofii polityki i socjologii polityki oraz obserwacją uczestniczącą. Interesuje go zwłaszcza fenomenologia, a także hermeneutyka. Jest redaktorem naczelnym Czasopisma Eksperckiego Fundacji FIBRE oraz członkiem zarządu tej organizacji. Pełni również funkcję dyrektora zarządzającego Instytutu Administracja.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka